EPILOG I
Dzień 17 skończyliśmy ponownie przy plaży w Shengjin. Okazało się, że nasze miejsce było jednak zajęte, więc podjechaliśmy 200 metrów dalej, gdzie znaleźliśmy jeszcze lepsze miejsce i noc upłynęła nam spokojnie.
DZIEŃ 18 i 19
Z rana ruszyliśmy na znane nam z poprzedniego roku przejście do Czarnogóry - Hani i Hotit – po drodze podziwiając krajobrazy Jeziora Szkoderskiego:
Następnie wspinaczka przez górki Czarnogórki:
W Serbii zaopatrzyliśmy się w lokalny przysmak, czyli Smoki, a dokładniej Coko Smoki.
To jugosłowiański jeszcze wynalazek, składający się z mąki kukurydzianej i orzeszków ziemnych, wzbogaconych o skórkę od pomarańczy, albo karmel – w zależności od wersji. Sporo paczek zjedliśmy po drodze, a kilka przywieźliśmy do domu…
Obmycie nóg dodało mi skrzydeł, aby dotrzeć owego 18-ego dnia wędrówki na autostradę gdzieś za Belgrad i tam przespać się w aucie przy stacji benzynowej.
A dzień 19-ty szczęśliwie skończył się wieczorem w domu, z tradycyjnie miauczącym już kotem, który miał nam tyle samo nam do opowiedzenia ile my jemu…