wróćmy zatem do dnia naładowanego baterią z szaty:)
Drugi raz jedziemy drogą Himara-Saranda i Mesopotam-Jorgucat, ale jeszcze za wcześnie by serpentyny mnie zmęczyły albo znudziły:)
Coś mnie tknęło i delikatnie zaciągam ręczny podczas dźwięku ocierania i bingo-przestaje. Teraz wiem, że to tył i dodatkowo to najprawdopodobniej szczęka hamulcowa ociera gdzieś wewnątrz tarczo-bębna. Tyle wiem. Znajomy mechanik zmieniał mi przecież tarcze kotwiczne i może za bardzo podciągnął ręczny...
Tymczasem przed nami pierwsza atrakcja: Syri i Kalter. Podpowiadam, że nie ma sensu jechać dalej „za szlaban”, można się przespacerować ten 1 km, ja niestety pojechałem i musiałem pokonywać na jedynce nierówności (zderzak mam dość nisko nad asfaltem), czy cofać by rozminąć się z autokarem z Republiki Kosowa.
Swoją drogą zauważyłem podczas naszego pobytu autobusy, busy czy samochody osobowe turytów z rejestracją RKS. W sumie to nic dziwnego.
Na przełomie września/października w Albanii widziałem tylko kilka samochodów z PL, najwięcej zaś z rejestracją A, potem D i F. Trafił się Litwin i Słowak z miasta oddalonego ok. 100 km od mojej miejscowości (ale to w Grecji).
Za wstęp płacimy od osoby 50 leka.
Nie rozumiem tego fenomenu co Albańczycy widzą w nas:) w sensie w ludziach z PL, a może do wszystkich turystów są tak przyjaźnie nastawieni i znają kilka słów w każdym języku? Pan z ochrony (od szlabanu) powtarza kilka razy z uśmiechem: Polska, Polska, Do Widzenia, Do Widzenia:)
Zdarza się nam to jeszcze wielokrotnie podczas pobytu:) To bardzo miłe i świadczy, że nie robimy chyba jednak sobie obciachu na wakacjach:)
W sumie podobało mi się, ale czyste jeziorka i wąwozy Słowenii czy Szwajcarii też są ładne:)
Kierujemy się do miejscowości Gjirokaster, by zaatakować twierdzę i starówkę UNESCO:)
Parkujemy bez problemu na „głównym” parkingu „miejskim” i ruszamy do twierdzy. Koszt parkingu to 50 leka.
Jako że jest poniedziałek, to wstęp do twierdzy jest darmowy. Innym razem płaci się za osobę dorosłą 200 leka.
Z góry zauważam ciekawą restaurację i po głowie chodzi mi myśl by zjeść tam byrek i lody:)
W sklepiku na skrzyżowaniu kupujemy drobne pamiątki i bez trudu i dość przypadkowo odnajduję restaurację.
Rezolutny młody kelnero-obsługiwacz szybko podaje co chcemy. Jem najlepsze lody na świecie z migdałami i widokiem na miasto i twierdzę:)
Temperatura powietrza w okolicach 24-25 stopni.
Wracamy spokojnie do domu tą samą drogą i przed zachodem słońca ściągam koło z tyłu. Popuszczam rozchylenie szczęk i robię próbny przejazd, niestety raz ociera, a raz nie...