tak jak pisałem...niby tylko 350 km, ale czasowo zajmuje od 10 rano do 19 wieczorem...
Wstajemy, widok z balkonu świetny-niestety zimno, poniżej widok o godz. 6.30...
jak widać, niektórzy osobnicy wstali już przed nami...
problem z oświetleniem to nie był problem, okazuje się że rano nie ma także ciepłej wody, ale kto by się tym przejmował na noclegu tranzytowym, nie będzie prysznicu i już, tylko nowa szata którą już pokazałem wcześniej:p
Gdy zszedłem do samochodu po jakieś graty obsługa pyta mnie skąd jestem i czy jestem turystą. Informuje mnie też, że mają padnięty akumulator przy agregacie i pyta czy mógłbym podjechać autem i spróbować go na kable odpalić. I tutaj popełniłem dość duży błąd, przecież nie znam jakości mojego akumulatora czy alternatora, a przede mną cały urlop. Chyba nawet do dzisiaj mam kaca moralnego, że się zgodziłem. Niestety po kilku próbach nie udaje się (agregat to duży diesel). Klema plusowa gorąca. Sprawdzam prostym miernikiem ładowanie i jest, ale zmniejszyło się na minimalne:/ Ładowanie później poprawia się, ale jest "teraz" (ówczas) prawie „średnie”.
p.s. po urlopie sprawdziłem na "większym" mierniku i mam na szczęście na poziomie 14,3; przy rozruchu nie spada poniżej 10 więc aku jeszcze może być...
Obsługa gdzieś dzwoni i przyjeżdża słysząc po silniku jakiś diesel V-ka i dalej nic z tego. Prądu więc nie ma, ciepłej wody też, ale jest śniadanie.
Wybieramy olet z serem szwajcarskim (cokolwiek to było) oraz szynką:) Do tego niedobra jak dla małżonki herbata. Dla mnie zaś świetna:)
Płacę 30 EUR, robię zdjęcie z balkonu:
i wyjeżdżamy...
Zaraz za hotelem zaczynamy robić fotki z auta-zaczyna nam się podobać..
a tak wygląda samochód po wczorajszym, wieczornym szukaniu drogi dojazdowej do hotelu...
Za chwilę pojawia się dość kiepski odcinek drogi a na nim 2 TIR-y holenderskie...
Rozmijamy się przy prędkości kilku km/h, a panowie w wieku blisko 60-ki widząc nas w tym miejscu uśmiechają się do nas (może śmiali się z czystości mojego samochodu):p
Wjeżdżamy do Pogradec. Słuchajcie, co za zapach kawy unoszący się w powietrzu, niesamowita sprawa. Ja poczułem osobiście kawę zbożową zmieszaną z orzechowym cappu:p
Pierwsze serpentyny za miastem, trzeba się zatrzymać na fotki:
Na prostym odcinku drogi, a za zakrętem zatrzymuje nas policja...
Pan po angielsku informuje mnie, że samochody w Albanii muszą „open the lights” i szybkim ruchem ręki włącza pozycyjne i od razu mijania mówiąc jednocześnie Bye Bye:p
p.s. Open the lights to można chyba zrobić w starej maździe 3, a u mnie raczej Turn the lights, ale może się nie znam:) Nie było ciemno, ale częściowo pochmurnie, może dlatego włączył.
Droga Korce-Erseke-Leskovik-Carshove i może nawet do Permet jak dla mnie jest bardzo kiepska. Dużą część przejeżdżam na 2/3 biegu. To taka droga na jeden raz. Nie zdecydował bym się nią przejechać drogą powrotną albo innym razem. Jednocześnie warto warto nią pojechać. Widoki są niesamowite, to jest trochę inna Albania niż na na wybrzeżu.
prawie jak Mongolia...
W Kelcyre skręt w lewo, ale jak się okazuje źle wybrałem i młody człowiek czytający gazetę i pijący kawę gwiżdże na mnie i pokazuje, że mam skręcić w następną drogę. Ach ta bezinteresowność albańczyków...
Z drogi SH75 skręcamy w lewo na SH4 na Gjirokaster. To jedna z najlepszych dróg w Albanii jakimi jechałem:) (nie licząc kawałka prawdziwej autostrady z Vlore w kierunku Fier):