dodam jeszcze, że w Serbii mamy 4 brami tranzytowe na autostradzie;
Autostrada macedońska początkowo, miejscami zmusza również do atakowania lewego pasa. Bramki są znacznie częściej niż w Serbii, jednak rekompensowane jest to znacznie niższą ceną. Na bramkach płacę kartą, jednak jest to mało wygodne bo zbyt częste i chyba terminale działają dużo wolniej. W drodze powrotnej zdecydowałem się na wydanie na macedońskie bramki bilonu EUR pozostałego po 1 dniu w Grecji.
Kierujemy się na Skopje, potem do Dolna Matka by zerknąć na kanion i przy okazji rozprostować kości.
Na autostradzie jedziemy przepisowo 130 km/h.
taki ruch na autostradzie:
widoki z autostrady:
Dojeżdżamy wreszcie do kanionu, a tam wycieczka z Rzeszowa:) Świat mały. Państwo są troszkę zaskoczeni, że sami jedziemy do Albanii i wszystko sami organizujemy.
Idziemy spokojnie do kanionu, robimy fotki, idziemy kawałek wzdłuż kanionu i wracamy. Niestety nie ma czasu ani na kawę w restauracji (pustej), ani na rejs łodzią. Tego akurat nie żałuję, wolałbym się przespacerować, a potem jakieś latte:)
Kierujemy się na autostradę i jedziemy do jej końca. Autostrada ta jest dużo lepszej jakości niż tranzytowa w stronę Grecji. Moje płacenie kartą powoduje trąbienie przez Macedończyków, strasznie są niecierpliwi bo spokojne manewry w mieście również powodują trąbienie (dziwny paradoks, bo potem „facet jedzie” spokojnie na autostradzie, wolniej ode mnie). Co dziwne ani w Albanii ani Serbii nie trąbili na mnie. W Grecji może raz:p
W sumie naliczyłem 6 bramek na tak krótkim odcinku. Koszt przy płaceniu kartą to 16,81 zł.
W planach był przejazd drogą w kierunku na Jezioro Mavrovo i Jezioro Debar, jednak chylące się słońce powoduje że wybieram drogę A2 z Gostivar, czy była szybsza – trudno powiedzieć. Jakieś tam widoki też na niej są. Do Strugi wjeżdżamy już o zmroku (jazda końcem września to jednak minus ze względu na dość krótszy dzień), szukam stacji by zatankować i liczę, że będzie jeszcze jedna do granicy z Albanią, a tu nic. Wjeżdżamy na górę i jest przejście graniczne. Trochę dziur, dużo TIR-ów, widać że padało mocno poprzednie dni. Odprawa ekspresowa, jednak by dostać się do samego okienka kilkanaście minut czekam, gdyż boczkiem, boczkiem podchodzą kierowcy TIR-ów. Nikt nie pyta gdzie i po co, nikt nie otwiera drzwi ani bagażnika:)
Nocleg mamy zaplanowany praktycznie tuż z granicą, a mianowicie w Lin w Hotelu Neli Resort.
Mają stronę na facebook-u, w zakładce informacje jest e-mail. Piszą prostą angielszczyzną, jeszcze prostszą mówią:p Mi to wystarczy, bo moja turystyczna wcale nie lepsza:p
Mam obawy czy o zmroku tam trafimy i miałem rację...
Teraz z przejścia trzeba zjechać z góry, na pewno widoki na serpentynach są ładne w stronę jeziora ochrydzkiego, tyle że w dzień...Wloką się przed nami TIR-y i to strasznie, czasami prawie muszę się zatrzymywać przed zakrętami.
Pozycję GPS wyznaczoną miałem do skrętu w lewo na drogę prowadzącą do hotelu. Z przeciwka jadą samochody, zakręt w lewo, a ja nie widzę żadnego skrętu tylko wydaje mi się że jest tam przepaść, żadnego szyldu przy drodze. Jedziemy więc dalej kilka km, weryfikacja mapy, wydrukowanego rzutu earth z googlemaps oraz nawigacji i wracamy, wpisuję jeszcze raz. Teraz nic jednak nie jedzie, mogę więc włączyć drogowe światła i sukces. Jest droga w prawo. Nie mogliśmy jej widzieć wcześniej... Teraz wiem, że trafimy-pojawia się chyba nawet 2-krotnie drogowskaz. Hotel poznaję po zdjęciach z zewnątrz (m.in. z relacji KOL) W hotelu obłożenie w ilości 2 szt. kobiet narodowości włoskiej.
Obsługa informuje mnie przez google translatora, że mają problem i w nocy nie ma prądu...świetnie...
Akceptuję. Jak się okazuje pracują na agregacie i chyba wyłączają go na noc. Wieczorem mam jeszcze jednak szansę na godzinę WiFi. Dobrze też, że mam latarkę typu dynamo (na korbę)-wzbudzam tym zainteresowanie obsługi. Kręcę, kręcę i zaraz mam przez chwilę światło:p
Jeden z kelnerów jak nakręcony chodzi i powtarza mi: "No light in the night"; pytam wreszcie czy tylko tej nocy nie ma prądy, czy każdej nocy...uzyskuję super odpowiedź: "night":p