napisał(a) U-la » 18.09.2006 08:58
Pogoda była bajeczna! Zaden tam upał - po prostu idealna! Ale cały czas od strony Qafy Pejes ciągnęło morze chmur (będzie w relacji "Chmury szły"
) - pod półkami bardzo długo kombinowaliśmy jak dalej. Trwało to chyba z godzinę, aż nam szczyt wlazł w chmury.
Darek poleciał jak poparzony i faktycznie w pół godziny doleciał do szczytu, ale schodził już w chmurach - wrzeszczeliśmy jak świry, żeby wiedział gdzie jesteśmy i nie polzał gdzieś w przepaści. Ja i Aga bardzo się bałyśmy, że nawet jak wejdziemy, to możemy nie zejść. I dlatego nie poszłyśmy (a jak dodać do tego, że szłyśmy znacznie wolniej od Darka, no i ja miałam kolana w raz po raz pękających ranach, no to trochę się nie dało... sama zawziętość nie wystarczyła...
).
Na bieszki już się raczej nie wybieramy w tym roku - pogoda niepewna. Ale w październiku chcemy sobie osłodzić brak Majki jakimś burżujskim (bo podobno oznakowanym) wejściem na pewien trzytysięcznik na krańcach Europy
(krańcach południowo-zachodnich, prawie afrykańskich
)