Wydaje się, że jest dziś bardzo dobra przejrzystość powietrza.
Wybrzeże zdaje się być na wyciągnięcie ręki.
Śniadanie już dawno zjedzone.
To znaczy, że czas na kawę.
Jak każdego dnia – na bogato.
Ania już szykuje ciastka.
Po kawie trzeba tu trochę posprzątać.
Narybek – do roboty!
Można się porozglądać.
Na prawo widać Omiś.
Gorąco nam i chcemy się wykąpać.
Był pomysł skoczyć do Lovreciny ale jak zobaczyliśmy tłum na plaży od razu nas odrzuciło.
Lepiej popłynąć do następnej zatoczki – tam też jest bardzo przyjemnie a może będzie luźniej.
Tak też robimy.
Wpływamy do zatoki i rzucamy kotwicę.
Dość mocno wieje i po ustabilizowaniu się łódki widzimy, że trzeba się przestawić bo jesteśmy zbyt blisko skalistego brzegu.
Wypuszczamy tylko nasze córy – niech już idą pływać a my powtórzymy manewr.
Teraz jest zdecydowanie lepiej – skały już raczej nam nie grożą.
Stoimy na głębokości jakieś 7-8 metrów, mamy rzucone prawie 30 metrów łańcucha więc stoimy stabilnie.