Byłem po raz pierwszy na tygodniowym rejsie po wyspach, z doświadczonymi znajomymi. Było super, ale sporo radości odebrał taki incydent na koniec rejsu:
Wracając w piątek wieczorem do Kasteli zatankowaliśmy łodkę do pełna w Splicie. Dopłynęliśmy do Kasteli pomagając sobie silnikiem może z 20-30 minut. Gość z rzeczonego Adriatic Charter kazał nam dotankowac do pełna na ich stacyjce w 'service area' w Kasteli. Nasze tłumaczenia że mamy pełny bak nie zdały się na nic, ale szanując zasady podjechaliśmy do stacji. Gdy okazało się, że dolane zostało 0,8 litra ropy - i była to kolejna łódka z takim brakiem paliwa - pompiarz był wyraźnie wściekły i dość nieparlamentarnie nazwał gościa z AC który nas przysłał. Nic to, dla nas była to tylko dodatkowa w sumie zabawa z manewrowaniem po marinie.
Najgorsze było rano - paniusia w biurze, w sposób niegrzeczny, sugerując naszą głupotę, stwierdziła że bazgroły na kartce ze stacji to nie 0,8 tylko 8 (osiem) litrów i kazała sobie zapłacić 56 kun.
To że wzięliśmy jacht z 3/4 paliwa (rzekomo uszkodzony wskaźnik ale jest pełno!) i oddaliśmy pełny (czyli wskaźnik OK tylko na samym początku nas narżnęli) to oddzielna historia - tak czy siak przez tydzień zużyliśmy 58L a przez 20-30 minut ze Splitu do Kasteli - 8L.
No i co? Ponieważ szło o kaucję - ostatecznie zapłaciliśmy te 56 kun za 0,8 lita ropy - najdroższe paliwo w życiu
Czy to standardowa praktyka firm czarterowych czy tej jednej po prostu należy unikać? Ja w każdym razie tak zrobię - już nawet nie chodzi o kasę tylko o wredne popsucie humoru po tygodniu fantastycznego rejsu...
Jakie inne czartery możecie polecić? - spodobało się