Re: Abordaże przed- i zakanałowe czyli 'Good morning, Pirate
napisał(a) SgwdYrEira » 12.04.2014 16:16
Dzień 2 (12.03.2014) - Część VZ Esch-sur-Sûre skierowaliśmy się już w kierunku naszego kolejnego noclegu. Droga mijała całkiem sprawnie jednak na brukselskim ringu był wypadek i mieliśmy 1,5 godziny opóźnienia
Zajrzałem w kartę wydrukowaną z booking - zakwaterowanie do 21-szej, kurcze nie zdążymy. Chwytam za telefon i dzwonię, niby gość mówi po angielsku, jednak brzmi jak francuski
Za cholerę nie mogę go zrozumieć, w końcu jednak dotarło do mnie, że pyta o nazwisko więc mówię i jestem strasznie zdziwiony gdy powtarza je bezbłędnie (a dla obcokrajowca nie jest takie łatwe do wymówienia), pomyślałem, że być może to ktoś z Polski, jednak szybko sobie zdałem sprawę, że gdyby tak było to pewnie po wysłuchaniu kilku
choler odezwałby się po naszemu. Z dalszej rozmowy rozumiem tylko:
- Noł problem, łiwgat kampjuter, OK. Skoro
gat kampjuter to luz, pomyślałem i ruszyliśmy dalej. Do "hotelu" docieramy po 22-giej i nasze zdziwienie jest ogromne. Ten "hotel" to po prostu takie jakby kontenery, w środku ciasnota jak nie wiem co, jedyny plus to wygodne łóżko. Niemniej jednak sprawia takie wrażenie jakby tam się pokój na godziny wynajmowało. Całe szczęście zatrzymujemy się tam tylko na jedną noc a rano jedziemy na prom. Pierwotnie mieliśmy się tu zatrzymać w drodze powrotnej, jednak miałem nosa, że umówiłem się na nocleg w Niemczech
Zapomniałbym, rzeczywiście mają
kampjuter, tzn. taki jakby bankomat, podaje się numer rezerwacji (lub nie, jak się nie ma), wtyka się kartę, maszyneria kasuje za nocleg i wypluwa kartę magnetyczną robiącą za klucz do pokoju. Nie do końca jednak wszystko jest przemyślane, kartę trzeba oddać w recepcji, która jest czynna od 6:30. Maszyneria mogłaby zjadać ten klucz również.
Rodzinka szybko zasnęła a ja nie mogłem sobie znaleźć miejsca więc zaprzyjaźniłem się z zakupionym wcześniej trunkiem
Na koniec orientacyjna mapka.