27.07.2013Kilka dni po tym jak z pyrzowickiego lotniska odebrałem rodziców nastał dzień kiedy po raz kolejny się tam udałem. Tym razem odebrałem brata i jego syna. Nie minęła doba a po raz kolejny musiałem tam jechać. Tym razem po jego narzeczoną a za 10 dni prawowitą żonę. Jaki to ma związek z moim wojażami? Ano taki, że postanowiliśmy pokazać Karen kilka ciekawych miejsc w naszym kraju. Ponieważ nie była to jej pierwsza podróż do Polski musiałem trochę pokombinować. Tzw.
must see odpadały bo większość z nich widziała więc musiałem trochę pokombinować aby mogła zobaczyć coś nowego a przy okazji ciekawego. Udało się pewien plan ułożyć a co więcej zrealizować
A więc po kolei. Zarezerwowałem nocleg w górach ale po drodze należało coś zobaczyć. Pierwszym godnym odnotowania przystankiem był spacer po Tarnowie. Zaparkowaliśmy auta i po tym jak wreszcie udało się znaleźć jakąś budkę gdzie można było opłacić parking (strasznie skomplikowane to tam mają, nie ma parkomatów jedynie wyznaczone punkty opłat, kioski, sklepy itp.) skierowaliśmy się w kierunku rynku. Uszliśmy może 200 metrów i spotkaliśmy:
Ten neogotycki budek został wzniesiony w 1893 roku według projektu Szczęsnego Zaremby należał do powstańca styczniowego Karola Kotwicz-Smolika. Ozdobiony jest reliefem wyobrażającym dwa łby końskie.
Spotkaliśmy taki wehikuł,
w którego sąsiedztwie znajduje się budka z przepysznymi lodami. Wracaliśmy do niej kilka razy
Tuż przed nim znajduje się też pewna ławeczka... zwykła, nie rzucająca się szczególnie w oczy... ale... pojawiła się kiedyś w zagadkowym wątku na innym forum z takim oto opisem:
(...) w jakim powiecie tzn. mieście stoi ta ławka. I proszę nie doktoryzujcie się, to jest zwykła ławka, słynna z tego że nie jest z niczego słynna Po najedzeniu się lodami udaliśmy się w kierunku rynku mijając po drodze pomnik wieszcza i bazylikę katedralną.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Rynek jest po prostu śliczny z umiejscowionym w jego centrum renesansowym ratuszem.
Czas nas naglił więc wiele czasu na rynku nie spędziliśmy. Poza tym było strasznie gorąco
Wracając zauważyłem, że w Tarnowie jest ciekawe muzeum, do którego nie weszliśmy
(ze względu na nieświadomość jego istnienia nie było go w planach).
Zanim wybraliśmy się na rynek spytałem jakąś przechodzącą kobietę o drogę. Tłumaczenie
pójdzie pan prosto, przy sklepie Staśka skręci pan w prawo a przy aptece Maryśki w lewo, jak zobaczy pan słonia to znów w lewo i 400 metrów prosto wydawało mi się tak abstrakcyjne, że drogę wytyczałem
na czuja. Jednak słowo słoń kołatało się we łbie. Jak się okazało rzeczona pani nie była
pod wpływem