Witam,
po kilku latach z wakacjami na Chorwacji postanowiliśmy wyrszuć w inny nieco rejon... Zapraszam do przeczytania relacji z wakacji na Sardynii
W tym roku nie mogliśmy zaplanować urlopu dużo wcześniej dlatego wszystko działo się bardzo szybko, bez głębokich przemyśleń i starannych przygotowań. Mieliśmy dwa-trzy tygodnie na podjęcie decyzji w jaki sposób spędzimy nasze wakacje. Sardynia chodziła mi po głowie od jakiegoś czasu, jednak ze względu na odległość i kwestie finansowe wydawała mi się nieosiągalna. W związku z tym braliśmy pod uwagę kilka innych interesujących nas kierunków - po raz kolejny Chorwacja, może Grecja, Czarnogóra, Rumunia... Znalazłem przypadkowo w internecie stronę http://www.italiaforum.pl/ na której przeczytałem wiele informacji, które pogłebiły mój głód na Sardynię. Gdy nagle okazało się, że w czerwcu będę mógł wziąć dłuższy urlop zacząłem analizować różne opcje, przeczytałem wiele artykułów, napisałem kilka emaili i okazało się, że jednak zdecydujemy się na Sardynię!
Dlaczego Sardynia?
Po pierwsze: ze względu na małe dziecko (2 lata i 2 miesiące) chcieliśmy pojechać gdzieś gdzie będzie ciepło i gdzie będzie morze. Po drugie: wyspy mają w sobie coś, co sprawia, że dobrze się na nich czujemy - jesteśmy odizolowani od lądu w rzeczywistości i w przenośni. Po trzecie: pomimo tego, że bardzo lubimy Chorwację, w tym roku chcieliśmy pojechać gdzieś indziej - a po przeanalizowaniu kilku wariantów Sardynia okazała się być w zasięgu naszego funduszu urlopowego.
Więc wyruszamy... Jechaliśmy samochodem osobowym. Trasa na Sardynię: Polska, Niemcy, Austria, Włochy (Livorno) - Sardynia (Olbia). Z powrotem Sardynia (Olbia) - Włochy (Livorno), Austria, Słowacja, Polska.
W obie strony większość dystansu zdecydowaliśmy się pokonać nocą. Z domu wyjechaliśmy ok. 21 i kierowaliśmy się autostradą w stronę Niemiec. O 7 rano jedliśmy śniadanie na powietrzu, na parkingu w Niemczech. Ze względu na powódź, która nawiedziła w tym czasie Niemcy mieliśmy obawy dotyczące przejezdności autostrad - co kilka kilometrów mijaliśmy na poboczu samochody służb walczących z żywiołem. Na szczęście udało nam się przejechać bez problemów. Zatrzymaliśmy się na nocleg w Austrii w miejscowości Gries Am Brenner. Następnego dnia musieliśmy odstać kilka godzin w korkach na włoskich autostradach ale w dobrych humorach ok. godziny 19 byliśmy w Livorno. Pochodziliśmy trochę po mieście jednak zdecydowaliśmy się wrócić do portu - mieliśmy bilety na prom na następny dzień ale wymieniliśmy je i jeszcze tego samego dnia o 23:50 przypłynął nasz statek. W kabinie na promie momentalnie zasnęliśmy. Wstałem po 6 rano wyjrzałem przez okno i zobaczyłem promienie słońca odbijające się w niebieskiej wodzie. Dopływamy do Sardynii… Zjechaliśmy z promu ok 8, wyjechaliśmy z Olbii i zatrzymaliśmy się na parkingu. Daliśmy małej jedzonko, wypiliśmy herbatę i ułożyliśmy rzeczy w samochodzie. Jeszcze tylko kilka kilometrów i będziemy w miejscu docelowym – Porto San Paolo.
Korzystając z pomocy Pani Alicji piszącej bloga o Sardynii (http://wakacje-sardynia.blogspot.com) wynajęliśmy apartament w Porto San Paolo. Właścicielka apartamentu, Pani Francesca okazała się być bardzo miłą osobą – porozumiewaliśmy się po angielsku. Mieliśmy zostać u niej 5 dni ale…o tym za chwilę. Pani Francesca wspólnie z mężem prowadzili również pizzerię oraz restaurację. Wraz z kluczem do apartamentu dostaliśmy kupony rabatowe do prowadzonych przez nich lokali.
Początkowo zakładaliśmy, że będziemy przemieszczać się wzdłuż wschodniego wybrzeża Sardynii - z północy na południe. Jednak po kilku dniach pobytu w Porto San Paolo zdecydowaliśmy, że najlepsze dla naszej córki i dla nas będzie pozostanie w jednym miejscu (bez "przeprowadzek") i robienie kilku bliższych lub dalszych wycieczek. Na początku zauroczeni przyrodą wyspy narzuciliśmy sobie zbyt duże tempo - chcieliśmy zobaczyć wszystkie plaże na raz, jednak szybko nam to przeszło...ochłonęliśmy i postanowiliśmy na wypoczynek.
Oglądanie radości naszej córki z zabawy w morzu, w płytkiej i ciepłej wodzie wydało nam się najlepszym odpoczynkiem. Codziennie odwiedzaliśmy inne plaże delektując się urokiem wyspy. Od początku nie nastawialiśmy się na zwiedzanie muzeów czy większych miast - z naszą wyjątkowo aktywną córką byłoby to po prostu mało przyjemne i męczące. Od czasu do czasu wyskakiwaliśmy sobie na wycieczki (odwiedziliśmy np. Szmaragdowe Wybrzeże, archipelag La Maddalena, zatokę Golfo di Orosei, Grotę Neptuna, miasta Posada i San Teodoro) jednak wizyty na plażach wokół Porto San Paolo i San Teodoro zdominowały nasz pobyt na wyspie. Przed przyjazdem na Sardynie nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego jak się dojeżdża do plaż, gdzie są one zlokalizowane, czy są płatne - mieliśmy nienajlepszy przewodnik - dopiero przed samym wyjazdem dostaliśmy dużo ciekawych informacji od użytkowników italiaforum.pl i od wspomnianej wcześniej Pani Alicji. Ponadto wizyty w informacjach turystycznych na miejscu (San Teodoro i La Maddalena) wzbogaciły nas o bardzo dobre mapy okolic i miast. Dzięki nim dużo łatwiej docieraliśmy do poszczególnych interesujących nas miejsc. Materiały z informacji turystycznych zawierały jasne informacje nie tylko na temat lokalizacji plaż - dowiedzieliśmy się również czy plaże są dedykowane dla dzieci, czy są płatne parkingi, czy jest możliwość wypożyczenia motorówki, sprzętu do nurkowania itd. W sumie odwiedziliśmy ponad 20 plaż - najbardziej podobały nam się Brandinchi, Capo Coda Cavallio, Porto Istana i Porto Taverna. Brandinci i Porto Istana, z płytką wodą – idealne dla dzieci, Capo Coda Cavallio – pięknie położona, ze wspaniałym widokiem na Tavolarę, Molarę i Poratora o di Lu Furru, a porto Taverna to szeroka plaża z białym piaskiem.
Grota Neptuna była na naszej liście miejsc, które musimy zobaczyć będąc na Sardynii. Od rana wyskoczyliśmy jeszcze się wykąpać w morzu i przed południem wyruszyliśmy na drugą, zachodnią stronę wyspy. Nasza córka przez pół drogi powtarzała, że jedzie do Groty Neptuna nie wiedząc za bardzo co ją czeka. Na miejscu przywitały nas znane z wielu fotografii strome schody. Cała droga do groty w pełnym słońcu…strasznie gorąco ale przy samej grocie przywitał nas przyjemny chłodek oraz miły pan, który skasował od nas 26EUR/2os. Statek z turystami z Alghero wpływa prawie do samej jaskini – naszej córce bardzo się to podobało, a zwłaszcza ptaki, które gromadziły się przy wysiadających turystach. Teraz nasza kolej na zwiedzanie. Wchodzimy po stromych schodach w szczelinie i jesteśmy w pięknej, podświetlonej komnacie. Wszyscy się zachwycają i słychać tylko ciche szepty, które nagle przerywa głośne…”Ja mam brudny bucik!!!” i płacz…to nasza córka wpadła nóżką w zagłębienie wypełnione wodą i błotkiem. Problem okazał się na tyle „poważny”, że musieliśmy poczekać aż cała grupa turystów pójdzie nieco dalej, a płaczącą córkę wziąłem na ręce zwiedzaliśmy grotę sami…mam nadzieję, że nikomu nie popsuliśmy w ten sposób wycieczki do Groty Neptuna. Na pewno wszyscy mogli się przekonać o walorach akustycznych tego miejsca i usłyszeć przyjemne naturalne echo groty. Po powrocie do naszego domu na Sardynii córka szybko zasnęła, a my mogliśmy delektować się wieczornym widokiem na Tavolarę… Dowiedzieliśmy się, że na Sardynii większość grot i jaskiń nie jest jeszcze odkryta i opisana, że nie ma środków na eksplorację…z jednej strony szkoda, a z drugiej to intrygujące – dobrze wiedzieć, że Sardynia ma jeszcze trochę ukrytych skarbów. Po powrocie do Polski, gdy opowiadaliśmy naszej rodzinie o Sardynii i o Grocie Neptuna znów okrzyk przerwał nasze wspomnienia. „Ja miałam tam brudny bucik”…byliśmy zdumieni. To musiało być bardzo duże przeżycie dla dziecka (2 lata i 2 miesiące). Warto zwiedzać świat z dziećmi, ale jaskinie na razie odpuszczamy
Przyroda i plaże Sardynii to nie wszystko...spotkaliśmy tam bardzo miłych i otwartych ludzi. Pomimo tego, że nie znamy włoskiego i spotkaliśmy niewiele osób, które mówiły po angielsku to doskonale się czuliśmy wśród mieszkańców Sardynii i nie mieliśmy problemu z porozumiewaniem się z nimi. Odnosiliśmy wrażenie, że to oni chcą łamać bariery językowe -często my próbowaliśmy się czegoś dowiedzieć od miejscowych lecz w czasie rozmowy to oni przejmowali inicjatywę i nas zagadywali. Nie spotkaliśmy się w ogóle z jakimś agresywnym zachowaniem. Nawet trąbienie na drodze za to, że wolno jechaliśmy (przepisowo) wydawało się, że jest z uśmiechem i z przymrużeniem oka.
Sardynia to również regionalne potrawy, wino, miody, sery - spróbowaliśmy wielu lokalnych wyrobów - bardzo smakowały nam ciastka z serem i rodzynkami - Formaggelle i wino Dolia (Canonau de Sardegna). Wydaje nam się, że Sardynia oferuje dosyć szeroką paletę win - nie jesteśmy znawcami jednak samo Canonau de Sardegna może smakować bardzo różnie. Nam bardzo odpowiadało Mamuthone Giuseppe Sedilesu i wspomniane Dolia - choć to dwa różne smaki i dwa różne horyzonty cenowe. Sery - przepyszne - bardzo duży wybór, z mleka krowiego, owczego, koziego - ostrzejsze i łagodne. No i słodycze...bardzo duży asortyment różnych ciasteczek; z masą migdałową, orzechową, z miodem, z serem z rodzynkami i migdałami, z marcepanem - raj dla dzieci .
Jednym z bogactw naturalnych Sardynii są dęby korkowe. Okorowane drzewa można spotkać w wielu miejscach - rosną często tuż przy drogach i dla nas były ciekawą atrakcją. W porcie, w Olbii stało kilka samochodów ciężarowych z ładunkami kory dębowej. Oczywiście w sklepach z pamiątkami pełen asortyment wyrobów z korka. Sklepy z pamiątkami oferują również min. wyroby ceramiczne, biżuterię czy noże pasterskie. Tych ostatnich jest naprawdę bardzo duży wybór z rękojeściami z drewna, masy perłowej, czy z rogów zwierząt. Mnie osobiście podobał się sklep z takimi wyrobami w centrum San Teodoro, gdzie przy samym sklepie był warsztat, w którym wykonywano właśnie różne przedmioty regionalne.
Kolejną z naszych jednodniowych wycieczek była wyprawa na wyspę La Maddalena. Zastanawialiśmy się czy popłynąć na wyspę promem i dalej podróżować samochodem czy też wybrać jedną z wielu propozycji rejsów po plażach archipelagu. Ze względu na to, że nasza ząbkująca córka mogłaby być nieprzewidzianą atrakcją takiego rejsu zdecydowaliśmy się na opcję prom i samochód…choć plaże kusiły… Przepłynęliśmy statkiem z Palau na La Maddalenę – statki kursują bardzo często, jest wielu przewoźników. Za naszą rodzinkę i samochód, bilet w dwie strony kosztował 40 EUR. W mieście La Maddalena udaliśmy się prosto do informacji turystycznej. Dostaliśmy bardzo dobrą mapę archipelagu. Pokręciliśmy się trochę po mieście i ruszyliśmy dalej. Plaża Stagno Torto jest dla mnie najładniejszą z tych, które widzieliśmy na archipelagu. Po drodze zatrzymywaliśmy się również na Spalmatore i Porto Lungo oraz dosłownie zahaczyliśmy o wyspę Caprera. W wodzie na Spalmatore na skałkach „czaiły się” jeżowce (nigdzie indziej nie wiedzieliśmy tych zwierzątek). Nasza córka zdecydowanie powiedziała, że się boi bo to kłuje więc do wody tylko z tatą na rękach. Za to ja spędziłem tam dużo czasu w wodzie z maską i rurką na głowie. Żałuję bardzo, że nie mogliśmy dłużej zatrzymać się na La Maddalenie. Wydaje mi się, że takiego turkusu wody nie spotkaliśmy nigdzie indziej. Może kiedyś wrócimy.
Innego dnia postanowiliśmy odwiedzić Szmaragdowe Wybrzeże. Porto Cervo i okolice zwiedziliśmy głównie z samochodu, zatrzymując się jedynie co jakiś czas by podziwiać turkus wody…Bardzo duże wrażenie zrobiły na mnie egzotyczne rośliny przy domach i hotelach. Na dłużej zatrzymaliśmy się na plażach Cala Riscia Ruja (piekna szeroka plaża z białym piaskiem – pusta), Capriccioli oraz Rena Bianca. Nie zachwycałem się raczej niesamowitymi willami, jachtami czy drogimi autami – jakoś to nie moje klimaty
Wycieczka do Golfo di Orosei uświadomiła nas jak wiele jeszcze przed nami, jak bogata jest Sardynia. Wybraliśmy się tylko na plażę Cala Luna – Pani sprzedająca bilety powiedziała nam, że to chyba najlepsza opcja dla tak małego dziecka. My byliśmy bardzo zadowoleni, nasza córeczka też. Myślę, że jeśli kiedyś uda nam się wybrać na Sardynię to właśnie Golfo di Orosei będzie głównym punktem programu.
Po powrocie z takiej jednodniowej wycieczki miło było usiąść w Porto San Paolo w pizzerii naszej pani gospodyni. Nasza córka i jej są w podobnym wieku więc miały podobne zainteresowania – jazda na rowerze – elementarz. My w pizzerii one na rowerkach – wszyscy zadowoleni. Wieczorem piwko/winko na tarasie i ten spokój…jak dobrze jest być na takim urlopie…
Pierwszy dzień na wyspie i ostatni były podobne pod względem pogody - słońce i niemożliwy wiatr wiejący od lądu do morza. Stałem w porcie w Olbii i patrząc na morze miałem wrażenie, że to rzeka - kłębiące się fale płynęły od brzegu w głąb morza. Prom powrotny mieliśmy o 15:45. Ostatni dzień poza pakowaniem bagażu spędziliśmy w Porto San Paolo - spacerowaliśmy uliczkami miasteczka chowając się za budynkami przed wiatrem. Zgodnie z zaleceniami przewoźnika, do portu przyjechaliśmy dużo wcześniej...i czekaliśmy na prom ok. 3 godzin - statek przypłynął z bardzo dużym opóźnieniem ale dzięki temu trochę dłużej byliśmy na Sardynii
Gdy byliśmy już na promie wyszedłem na ostatni, najwyższy pokład by jeszcze raz spojrzeć na Sardynię. Silny wiatr „zakurzył” całe wybrzeże. Dodatkowo w okolicach Golfo Aranci wybuchł pożar - to niestety plaga Sardynii - warunki były wyjątkowo sprzyjające do rozprzestrzeniania się ognia. Prom musiał przepłynąć przez kłęby dymu. Zakładałem sobie, że w kabinie promu będzie czas na drzemkę jednak nie mogłem zasnąć ponieważ morze było wyjątkowo wzburzone i mocno kołysało statkiem. Przy większym przechyleniu statku spytałem żony czy czuje jak mocno buja, na co moja córka kilka razy pociągnęła nosem i powiedziała: mhm czuję, mocno buja
Z żoną często rozmawiamy o tym, że w czasie naszych podróży udało nam się odwiedzić dużo ciekawych, wyjątkowych miejsc i do wielu z nich chcielibyśmy powrócić. W związku z tym, że na Sardynii byliśmy z małym dzieckiem, mieliśmy również ograniczony budżet dlatego nie mogliśmy bardziej intensywnie odkrywać wyspy. Widzieliśmy wiele ciekawych miejsc ale zdajemy sobie sprawę ile jeszcze przed nami - no właśnie przed nami, bo mamy nadzieję, że to nie był nasz ostatni urlop na Sardynii. Wciąż czytamy o innych podróżach na Sardynię i dowiadujemy się o nowych miejscach i atrakcjach, a głód powrotu na wyspę wzrasta.
P.S.
Jeśli ktoś byłby zainteresowany zaplanowaniem urlopu na Sardynii polecam kilka linków, z których ja skorzystałem:
Zagłębie informacji po polsku:
http://www.italiaforum.pl/
https://www.facebook.com/italiaforum
http://www.youtube.pl/79mateusz (wspaniałe filmy - naprawdę polecam!)
https://www.facebook.com/sardynia
Promy:
http://www.mobylines.com/
http://www.corsica-ferries.co.uk/
Noclegi (my z tych skorzystalismy):
http://wakacje-sardynia.blogspot.com/