Re: A jednak Korčula...
15 lipca Nasz plan był taki, że na Korčulę pojedziemy tak trochę na skróty … przez Czarnogórę
Chcieliśmy bowiem zobaczyć Zatokę Kotorską, a będąc już tak blisko zarezerwowaliśmy 2 noclegi w miejscowości Dobrota (przysiółek Kotoru).
Na spokojnie jechaliśmy sobie znajomymi trasami
.
- Neum
- Przed Dubrovnikiem
W Dubrovniku utknęliśmy na dłużej w korku
Po czasie okazało się, że przepuszczamy jakieś czarne limuzyny. Coś musiało się wtedy dziać w mieście
, gdyż policja skierowała nas w jakieś boczne drogi i nasza podróż do Kotoru zmieniła trasę
Jadąc tym razem tak, jak nam kazała policja, a nie nawigacja (a ta kazała zawracać) dotarliśmy do małego budynku, który okazał się przejściem granicznym z BIH (Ivanica). Takim przejściem, które pamięta inne czasy, takim gdzie sprawdzają paszporty, zieloną kartę i nawet pieczątki przybijają
, a nie jak w Neum machają ręką i każą jechać dalej.
Po przekroczeniu tej granicy znaleźliśmy się w jakby innym świecie: cisza, spokój, nasz Hołowczyc w nawigacji darł się żeby nawracać, potem żeby skręcać. I może byśmy go posłuchali, ale nie było gdzie skręcać
. Dookoła góry, wąska droga. Nie było też drogowskazów, ani żadnych samochodów, więc ja powoli wpadałam w panikę lekką, gdzie jesteśmy. Zatrzymaliśmy się jednak na obfotografowanie terenu. Pięknie i cicho – poza ptakami, cykadami i tego typu zwierzyną nie było nic słychać.
Po dłuższej jeździe na szczęście droga zaczęła się robić szersza, pojawiały się informacje o kolejno mijanych kościółkach (niestety daleko od drogi), a potem też o miejscowościach
Uff… znaczy jesteśmy na dobrej drodze, jedziemy do cywilizacji, mój strach mijał.
Zobaczyliśmy drogowskazy na Herceg Novi i to już było miasteczko, które mieliśmy na papierowej mapie
. Kolejny oddech ulgi – dla mnie oczywiście, bo tylko ja w naszej rodzinie jestem od panikowania
.