Cliffs of MoherGdy wstaliśmy rano pogoda za oknem popsuła nam humory. W tym dniu (a była to niedziela) wybieraliśmy się na dosyć daleką wycieczkę, do jednej z głównych atrakcji turystycznych Irlandii - Cliffs of Moher, oddalonych od Tralee 130 km. Wraz z przeprawą promową czas trwania dojazdu to około 2,5 godziny. Zastanawialiśmy się, czy nie zrezygnować z tej wycieczki, ale takie mieliśmy oczekiwania w stosunku do tych klifów, że zapadła decyzja o wyjeździe, pomimo nieciekawej pogody. I była to dobra decyzja, bo już w czasie drogi pogoda się poprawiło, wyszło słońce i towarzyszyło nam już do końca dnia. W Irlandii pogoda jest nie do przewidzenia i nawet sprawdzanie prognozy mija się z celem. Nam pogoda w czasie tej wycieczki bardzo sprzyjała.
Cliffs of Moher położone są na wybrzeżu Atlantyku w hrabstwie Clare w zachodniej Irlandii. Po dotarciu do celu zostawiliśmy samochód na olbrzymim parkingu. Opłata za parking jest wliczona w cenę biletu na "Cliffs of Moher", które kupuje się już na parkingu. Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 6 euro. Dzieci wieku do 16 lat wchodzą bez biletów. Seniorzy, studenci i niepełnosprawni płacą za bilet 4 euro. Z parkingu do klifów prowadzi droga i pokonuje się ją w czasie około 10 minut. Po drodze minęliśmy wspaniałe centrum dla zwiedzających, ale postanowiliśmy tam wejść po obejrzeniu klifów.
Gdy dotarliśmy na miejsce, to odebrało mi mowę. Rzeczywistość przebiła moje oczekiwania.
Wyobrażałam sobie, że klify są duże. Widziałam zdjęcia, czytałam na ich temat, ale ich rozmiar przerósł moje wyobrażenie. Są gigantyczne, monumentalne.
Klify mają prawie 8 km długości, z tym że spacerować można tylko na wydzielonych odcinkach. Wstęp do pozostałej części jest wzbroniona. Rozstawione tablice informują, iż zbliżanie się do krawędzi jest niebezpieczne i może zakończyć się tragedią, ale nikt się tym nie przejmuje i wszyscy chodzą tam, gdzie chcą.
Myśmy też nie zastosowali się do zakazu i mijając tablice ostrzegawcze poszliśmy w kierunku południowym aż nad sam brzeg klifów. Trochę się bałam, ale ciekawość była silniejsza. Aby zobaczyć jak najwięcej i zrobić fajne fotki położyłam się na brzegu urwiska i w ten sposób napawałam się pięknem klifów.
Wysokość klifów jest porażająca. W najwyższym punkcie w Knockardakin na północ od Wieży O'Briena dochodzi ona aż do 214 metrów.
Właśnie w kierunku tej wieży udaliśmy się po obejrzeniu klifów i wdrapaliśmy się na jej szczyt, po wcześniejszym kupieniu biletów w cenie 2 euro dla dorosłych i 1 euro dla dzieci.
Widok z wieży jest fantastyczny.
Po zejściu z wieży powolnym krokiem udaliśmy się z powrotem w kierunki centrum dla zwiedzających. Było ono budowane przez około 17 lat i zostało oddane do użytku w roku 2007. Jest schowane we wzgórzu przylegającym do klifów. Faktycznie jest mało widoczne i można je przeoczyć. Widoczne jest jedynie wejście do centrum, natomiast całe centrum jest schowane pod ziemią. Wzgórze jest porośnięte trawą, dlatego nikt nie zwraca na nie uwagi. Dopiero po wejściu do środka dostrzega się jego wielkość. Centrum wyposażone jest w wiele interaktywnych mediów ukazujących historię powstania klifów a także faunę i florę tutaj występujące.
Gdybym wcześniej tutaj weszła i obejrzała filmy, to nigdy nie położyłabym się na brzegu klifu, bowiem mogą one w każdej chwili ulec oderwaniu się od lądu. Centrum robi duże wrażenie, podobnie jak klify.
Fajnie było tutaj zawitać i obejrzeć te cuda natury.