13 Lipiec- wtorek
W tym odcinku postanowiłam opisac sam samping, bo do popołudnia siedzieliśmy na plaży, więc lenistwo i nic więcej
W takcie planowania wyprawy na Cres dosyć długo przeszukiwałam forum.
Najbardziej interesowały mnie informacje o campingu Brajdi. Niestety, było ich jak na lekarstwo, a jak już były, to takie wyczytane i wygooglowane. A to, że ten camp jest FKK, a to że plaża jest FKK itd.
Czyżby nikt tam nie był?
Nic tam, postanowiłam nie sugerować się niesprawdzonymi informacjami, pojechaliśmy, zobaczyliśmy i zdobyliśmy tzn. zostaliśmy
Pani w recepcji mówi płynnie po angielsku i jest bardzo sympatyczna. Na pytanie czy możemy rozpalać grilla, patrzy na nas jakoś tak dziwnie i mówi, że oczywiście że tak, a jak nie mamy swojego, to tam jakieś stoją i możemy sobie używać ile chcemy
Sam camping jest średniej wielkości, co nie przeszkadzało mi gubić się w nocy w drodze do toalety , ale to tylko dlatego, że strategiczne punkty ulegały ciągłej zmianie. To znaczy namioty na skrzyżowaniach się zmieniały, jedni się pakowali, inni przyjeżdżali
Nasze miejsce wyglądało tak:
Mieliśmy dla siebie spory kawałek ziemi i nawet prywatną furtkę
Najbardziej mi się podobało to, że byliśmy na campingu gdzie było dużo ludzi, a czułam się tak, jakbyśmy byli tam sami. Wszystko to dzięki temu, że mieliśmy miejscówkę zaraz przy samym "lesie", a wchodziło się do nas po schodkach.
Na terenie campingu był sklep, można tam było rano kupić świeży chlebek. Do tego innne podstawowe produkty jak piwo, wino...
Nie wyglądał może zbyt reprezentatywnie, ale był
A to widok z naszego miejsca
Jedyne co mi troszeczkę przeszkadzało to toalety. Nie były zbyt ładne
Jeżeli ktoś jest wrażliwy w tych tematach, np. nie skorzysta jak nie ma kafelek , to camping Brajdi odradzam
Byliśmy rozbici wśród drzew, więc mogliśmy intensywniej uczestniczyć w koncertach cykad. Raz nawet na jedną zapolowaliśmy
Cykała bardzo blisko, więc zaczęliśmy szukać, dobrze się spryciary maskują
A jak mówi stare chińskie przysłowie - Kto szuka ten znajdzie
I kolejne zaskoczenie, myślałam, że jak one cykają to ruszają nóżkami, czy czymś tam innym... ale nie, one się w ogóle nie ruszają, ani drgną
Kolejną zaletą rozbicia się pod drzewami było to, że można było uciąć sobie drzemkę w cieniu
Można też było w spokoju suszyć nasze morskie skarby, których nie brakowało.
Skorupek (po mojemu amfor ) wyłowiliśmy chyba z 15, te amfory były największe.
Do tego ręcznie malowany, gliniany talerzyk, który jak stwierdził mój mąż na pewno jest z czasów rzymskich
Wyłowione amfory cieszyły jak nic innego
To tyle o campingu
W następnej odsłonie będzie trochę o Beli.