..........No i pobudka o 4:00 szybkie śniadanie,pożegnanie z rodziną i wio 5:00 .Ustawiamy w GPS-ie Wiedeń.Przeczytałem setki postów jak jechać jak nie jechać,co ominąć.Jednak zdaliśmy się na GPS-a kuzyna.Sądziłem że pokieruje nas na Cieszyn a on wybrał Zwardoń.Piękne okolice Milówki,fantastyczny ślimak na moście
:) Przed granicą uzupełniamy paliwo ,kupujemy winetke za okres 2 tygodniowy ( chyba 2 tyg
Wracając spowrotem nie opłacało się kupować kolejnej.) i...........Słowacja.No i ku zdziwieniu wszystkich piękna autostrada do samej Bratysławy.Kierowca twardziel 2 redBulle i byle do mety
:)Szybkie zwiedzanie z okien samochodu stolicy Słowacji i kolejna granica....Austria.Piękna pogoda 30 stopni na zewnątrz.Wszyscy się cieszą że nasz Fokusik ma klimę.Kolejny zakup winetki i piękan dróżka do Wiednia.Po drodzę widać tabuny Polaków ciągnących na południe Europy.niektóre samochody podwoziem to prawie waliły w asfalt od załadowania.Zresztą nasz też obładowany bagażani,jedzenie i 4 osobami nie wiele lepiej wyglądał.Austria przywitała nas krajobrazem wiatraków.Wiedzą w co inwestować.
Docieramy do finiszu naszej dzisiejszej wyprawy - Zwolfaxing
Miejscowośc wybrana nie przypadkowo,mam tam dobrą znajomą która tam mieszka z mężem Austryjakiem.Po ciepłym powitaniu i podarkach z polski
:):)Znajoma oprowadziłą nas po posesju Austryjaków którzy tu mieszkali i byli Jej sąsiadami.Załowałem że nie wziąłem ze sobą aparatu.Chodziliśmy dosłownie jak w muzeum.Każdy pokój był prawie tak wielki jak metraż całego mojego domu.Wszystko stare antyczne meble,obrazy z czasów Habsburgów.Na prawdę czułem się jak w zamku.Największe wrażenie zrobiła na mnie pracownia tego małżeństwa.On malarz,Ona projektantka.Pomieszczenie było wielkości połowy boiska do piłki nożnej.Kolejny dom - kolejny szok.Zamiast łazienki jak u nas w Polsce z drzwiami ,pryszniecem/wanną...tam stała duża drewniana bala nad nią złota/pozłacana armatura.No i wreszcie główny punkt programu sypialnia.Przez budynek ten płyneła rzeka.Dziwnie to wyglądało.Malutka rzeczka przedzieja kamienice na pół.I nad tą rzeczką mieściła się sypialna .Także leżąc w łóżku widziało się jak ta rzeczka płynie.Można było wyjść z sypialni na taki pomost i dosłownie 50 cm pod nami była tafla rzeki.Wyobraźcie sobie co to był za widok a ja beż aparatu:(:(:( Zauważyłem że Ausrtyjacy ,w każdym razie u których zwiedzaliśmy kochają starocie i duże przestrzenie.Zawsze uważałem że Ausrtyjacy tak jak Niemcy - naród "zły" nie lubiących obcych.Jednak jakie było moje zdziwienie kiedy poznałem kilku Austryjaków i kalecząć niemiecki dogadywaliśmy się.Nie wiem czy wszyscy tacy są ale z tymi co poznałem można konie kraść.
Jednak być we Wiedniu i go nie zwiedzić to grzech.
Nasza gospodyni daje nam przewodnik po Wiedniu w języku niemieckim ,którego nikt nie umie
:) oraz daje cenne informacje co i gdzie zwiedzić.
No to wszyscy ładujemy się do Fokusa i do Wiednia.Nasze Panie zakochane łanami słoneczików ciągnące się z każdej strony .Jadąc zauważamy jakieś piękne kolorowe kwiatki i przy ulicy worek na kiju.
Stajemy zaciekawieni i widzimy pewnego tubylca który wychodzi z samochodu ,zrywa kilka kwiatów i wracając do samochodu wrzuca coś do tego worka na kiju.Okazało się że każy może sobie przystanąć gdzie jest takie miejsce,zerwać kwiaty i uiścić zapłąte co łaska
:)
Dziwnie człowiek wygląda poznając kulturę innego państwa.Buzia otwarta,zdziwienie ,niedowierznie,zachwyt,oczy jak 5 zł.
No i 15 min z Zwoolfaxing wjeżdzamy do Wiednia.Znajdujemy miejsce parkingowe dla naszego samochodu i ..........podziwiamy.
To nic że człowiek jest od 4:00 na nogach przejeźdzając przedtem całą Polskę.Nie czuje się tego zmęczenia pomimo 30 stopni.
Co mogę polecić we Wiedniu:
Wszystko
Jednak kilka rzeczy naprawdę godne uwagi według mnie to:
-tzw HOT-DOG we Wiedniu.Wygląda on tak :do bułki paryskiej dł około 30cm wkłada się kiełabasę w róźnych smakach o tych samych wymiarach co paryska.To nie jest zwykła parówka,tylko gruba kiełbasa.Polecam
-AIDA - nasza gospodyni poleciła nam właśnie tą kawiarnie.Ja w życiu nie piłem takiej kawy i nie jadłem takich słodychy.Kawiarnia w kolorach różu.
-Na pewno zabytki,nie będę wymieniał bo by mi miejsca nie starczyło
Zabytki:
Zwiedzalismy Wiedeń dzień po pogrzebie Habsburga:
Jak tu czysto ehhhhhhh
-Tort Sachera...........miód w ustach
-Jeśli ktoś miałby ochotę pozwiedzać Wiedeń dokładnie,to godne uwagi są czerwony 2 piętrowe autobusy.Nie korzystałem z tej usługi ale widać że zaintersowanie było duże.Kupowało się bilet wchodziło do autobusu i zakładało się słuchawki.W okół autobusu były ponaklejane flagi państw których język można było usłyszeć w słuchawkach.Wybór duży ,był nawet/..............Polskii
:):)
Mieliśmy też okazję być przy przyjeździe Lizy Minnelli ( chyba tak się pisze).Czerwony dywan,ochroniarze i o dziwo bardzo mało gapiów.Zakup gazety na ulicy wyglądał tak samo jak przy zapłacie za kwiatki.Ja już widzę w polsce gazety które wiszą swobodnie bez nadzoru i z pojemnikiem na pieniądze
:)
Magik
Jak fajnie było widzieć dzieci podchodzące do Rastamana i ręką przecinając powietrze sprawdzały co jest pod Jego tyłkiem
:):)
Po obfitym hot-dogu ,kawie,słodyczach i zwiedzaniu udaliśmy się na spoczynek do Zwollfaxing.Bo przecież jutro kolejna pobudka o 5 rano i droga do naszego głównego celu - Chorwacji.