Witam wszystkich tu zebranych,
Jest to moja szósta podróż do Chorwacji ale pierwsza relacja na tym zacnym forum, także proszę o wyrozumiałość, bo trema daje się we znaki
Zacznę od początku,
Podróż:
termin: wrzesień 2017
osoby uczestniczące w wakacjach : Mąż (nasz organizator, taki rezydent, który szuka, czyta , patrzy , klika i sprawia że każda wyprawa do Chorwacji jest magiczna i niezapomniana )
młoda : czyli córka lat 5 , osoba , która uwielbia podróżować (póki co musi podróżować z nami ), nie narzeka (po dawce lodów nie narzeka wcale ),
i ja : pakowacz i dostawca żywności w trasie, przygotowuje świeże porcje kanapek , picia , smakołyków
Więc ruszamy :
Podróż rozpoczynamy z pomorza .(Wiemy, wiemy polskie morze jest tak urocze i ciepłe, że musimy wyjechać na drugi koniec świata, żeby sprawdzić ,czy gdzie indziej woda jest bardziej słona , nie śmiałabym wspominac o temperaturze i czystości )
Międzylądowanie mamy w Słowenii w miejscowości Ptuj .
Cel to Drace , miejscowość , którą wybrał mąż , żona potwierdziła, córka kiwnęła ochoczo głową.
(Małe miasteczko na półwyspie Plejscac (Makłowicz go podobno uwielbia, choć nie widziałam ani jego ani znanej bułki z kiełbasa :wink, gdzie wieczorem słychać szum morza , cykady i odgłos nalewanego wina , ale o tym później )
Podróż przebiegła jak zwykle bez wpadek, stłuczek, opóźnień (oczywiście wieczne remonty po drodze są wliczone w czas podróży,ale to są NASZE wyczekane wakacje, nie można się stresować rzeczami, które na co dzień dodają mi siwych włosów )
Wyruszyliśmy o 7 . Dla niektórych pora nieludzka, dla nas : rodziców dziecka, które wstaje w godzinach otwarcia piekarń to normalka.
Po 12 godzinach, kilku pit stopach, dojeżdżamy do hotelu w Słowenii.
Nocleg mamy w pięknym hoteliku Silak. Jest kameralnie, czyściutko, właściciel to człowiek bardzo dbający o każdego przybysza. Polecam każdemu. (Jeszcze odnośnie właściciela: dostał ten hotelik w stanie można by rzec lekko się rozpadającym i opowiedział jak to wszystko odbudował cegła po cegle , warto posłuchać i obejrzeć zdjęcia )
Po zameldowaniu ruszamy na zamek. Trzeba rozprostować kości.
Choćby nie wiem jakim kto z was jeździł autem , z jakimi wypasionymi gadżetami (ja jestem kobietą , dla mnie wypas to czujniki parkowania) to wyjście z auta jest bezcenne.
W Ptuj jest piękny zamek (widać go , gdy przejeżdżacie przez tą miejscowość, a chcąc uniknąć opłat za autostradę na pewno będziecie go widzieć ), jeśli będziecie mieli ochotę tam przenocować, to koniecznie wybierzcie się na spacer do tego zamku.
Tu zdjęcie zamku,
córka mogąc korzystać z dwóch nóg biegała jak szalona więc wejście na zamek pokonaliśmy w tempie maratończyków.
A tu widok z zamku na miejscowość :
Postanowiliśmy się przejść po miejscowości , niestety po drodze spotkał nas nagły atak deszczu.
Do hotelu dotarliśmy mokrzy ,na dodatek trochę pobłądziliśmy , ale w końcu udało się . Córka zasnęła,
mąż sprawdził trasę , ja wysuszyłam ciuchy i aaaaaa kotki dwa
Rankiem : czyli koło 7 zjedliśmy śniadanko , które a propos było bardzo pyszne, w kameralnym pomieszczeniu
(i tu nie mogę się powstrzymać , kiedy niektórzy turyści narzekają na jakość śniadań w hotelach , ja w domu na śniadanie łapie w locie bułkę , jogurt i pije kawę, czy są ludzie, którzy naprawdę codziennie jedzą coś innego i wyszukanego ? jeśli są to szacunek, ja do nich nie należę)
Także kawka, herbatka, kakao, figi, bułeczka podziękowania za wizytę i jedziemy do Chorwacji...