Dziś kolejny dzień szukania pięknych plaż (ale już kamienistych
), a ponieważ sprawdzając pogodę miały nastąpić lekkie zaburzenia w dostawie słońca to stwierdziliśmy że odwiedzimy plażę Divna, oddalona od naszej miejscowości o jakieś 30 km.
Mąż znalazł tą plaże na cro.pl.
Wszyscy pisali, że jest pięknie, ale czasem zdarzają się osy.
Ale kto by się tam bał małych bzykających stworzonek
Jedziemy.
Przed plażą można zaparkować w małych zatoczkach. Także miejsce było, bierzemy sprzęt pływający i ... no faktycznie plaża bardzo ładna.
Szeroka, woda ciepła, ludzi w sam raz .
I jeszcze dla oddania klimatu :
Jedyne czego nie widać na zdjęciach to osy .
Nie jestem osobą , która nie przeżyje na plaży bez wygodnego leżaczka, czy wody gazowanej butelkowanej tylko i wyłącznie w Licheniu, bo ta jest najlepsza.
Potrzebuje tylko czegoś pod ,za przeproszeniem, tyłek i mazidła do ciała.
Ale osy a raczej ich całe klany to było dla nas za dużo.
Siadały dosłownie wszędzie a nie mieliśmy nic słodkiego do jedzenia ani picia.
Ale przy plaży jest camping i to pewnie jest przyczyna całego tego "zła".
Nawet w wodzie nas dopadały, a przecież nie przyjechałam na plaże, żeby siedzieć pod wodą ze słomką w ustach i się ukrywać przed bandą małych furiatek.
Szybka decyzja: spadamy .
Na szczęście był plan awaryjny.
Niedaleko jest inne plaża - Duba!
Wsiadamy do auta i w drogę.
Mając po prawej stronie plażę os jedziemy dalej prosto jakieś 2-3 km.
a po jakimś czasie (tu i tak nikt się nie rozpędzi bo droga wąska i kręta) zobaczycie po prawej stronie
drogowskaz: kosz na śmieci, tam można zaparkować i jest zejście na plażę.
I oto plaża :
Praktycznie pusto,
Dodatkowo miejscówka dla całej rodzinki : cień dla męża, słońce dla nas.
Naprawdę warto ta pojechać, jeśli przy pierwszej plaży atmosferę psują osy.
Kawałek dalej też cisza
Także dzień bardzo udany,
Może mało aktywnie, ale spokojnie przed nami Dubrownik, Kupari, Korcula, a tam już używamy intensywnie nóg
I nastał kolejny dzień: słoneczny, ale miało być trochę pochmurno, a że w planach był Dubrownik to nawet dobrze.
Pogoda w sam raz na zwiedzanie.
Do Dubrownika mamy ponad 80 km, ale jest to w sumie jedyna taka okazja, bliżej już raczej nie będziemy .
Będąc już blisko widzę ogromny prom, pewnie wszyscy się rozeszli po mieście myślę, potem chodząc ulicami Dubrownika okazało się, że to rozejść się w tym mieście średnio działa. Wcale się nie dziwie że chcą wprowadzić limit wpuszczanych osób .
Do Dubrownika postanowiliśmy wjechać a właściwie zjechać kolejką ze wzgórza Srd.
Dostaliśmy się tam samochodem: wjazd jest ciekawym przeżyciem, jest bardzo wąsko , stromo i kręto .
Ale dzięki temu sam wjazd to dodatkowa frajda.
Na górze parking, restauracja i kolejka. Parking darmowy, nie jest za wielki ale jest.
Kupujemy bilety: chyba 140 kN za nas w dwie strony i 65 za młodą, tanie nie są, ale samo miasto nie należy do tanich a chyba lepiej się przejechać taka kolejką niż szukać miejsca na parkingu niedaleko starego miasta i się denerwować.
Więc bilety kupione, czekamy na kolejkę, zwiedzających póki co mało, ale i pora wczesna .
zjazd zajmuje kilka minut, w środku chłodno a wesoły wagonik zjeżdża i wjeżdża umilając nam czas muzyczką
Wysiadamy i mąż zaczyna szaleć robiąc zdjęcia, także wzięłam córkę i dałam mu chwilę sam na sam z aparatem.
znalazłam ludzi z promu
:
Nie skusiło nas wejście na mury obronne, my raczej się chowaliśmy w bocznych uliczkach, gdzie był cień, knajpki i duuuuuuuuuuuużo schodów
Dubrownik to piękne, malownicze miasto, które tętni życiem 24 h/dobę.
(Jak dla mnie za dużo tych tętn na m2, ale co zrobić, miasto nieduże to i ścisk ogromny)
Podejrzewam, że wieczorem musi tam być jeszcze piękniej.
Jeszcze konieczny zakup lodów, bardzo smacznych, kilka kartek, żeby rodzina wiedziała gdzie nas szukać w razie czego i powrót na górę do auta.
Mąż chętnie by tam wrócił -i wróciliśmy , z misją zwiedzania wyspy Lokrum , ale.... o tym za chwile.
Na powrocie zajechaliśmy do arboretum Trsteno.
Kto oglądał grę o tron, ten wie co to za miejsce :
Jeśli ktoś chce sobie pospacerować w pięknej scenerii, odsapnąć po np zwiedzaniu Dubrownika, to jak najbardziej polecam.
Są tam rybki, chyba karasie , fontanna z Neptunem, żółwie (w sumie widzieliśmy jednego, więc może jest jeden żółw) i wiewiórki
No i niestety komary .
Także przeszliśmy się po arboretum i czas wracać do bazy . Bo to jednak jest parę kilometrów.
Korzystając jeszcze z faktu, że niebo bezchmurne, wskakujemy do basenu, bo córka miała focha że dziś nie było kąpieli .