No to jedziemy!
Na początek trochę materiałów ze strony naszego operatora - Rainbow Tours.
Mapka:
Program wycieczki - streszczony i zaktualizowany:
Dzień 1
Agadir. Wjazd na wzgórze z ruinami średniowiecznej kazby, czyli twierdzy i oglądanie panoramy miasta. Wyjazd do Taroudant, miasta zwanego ”Małym Marrakeszem”. , Zwiedzanie Bab Kasbah i ogrodów pałacu Salam (dawna siedziba lokalnego możnowładcy).Spacer po zabytkowej części miasta i targu. Przejazd do Taliouine, w rejonie słynącym z upraw szafranu. Dojazd do Ouarzazate i nocleg. (trasa ok. 370 km)
Dzień 2
Zwiedzanie kazby Taourirt, należącej niegdyś do potężnego rodu Glawich.Wyjazd do miejscowości Agdz, od której zaczynamy podróż przez dolinę rzeki Draa. Po drodze mijamy olbrzymie oazy - skupiska palm daktylowych. Postój i spacer w jednej z oaz i zwiedzanie prywatnego domu - kazby. W czasie dalszej podróży w kierunku Zagory odwiedzamy ksar (ufortyfikowaną wioskę) Tisirgat i muzeum doliny Draa. (trasa ok. 170 km)
Dzień 3
Przejazd przez tradycyjne wioski berberyjskie a dalej przez góry Jbel Saghro, w których oglądamy charakterystyczne dla tego regionu skały i zatopione w nich skamieliny. Po południu dojeżdżamy do Erfoud. Następnie wycieczka fakultatywna - zachód słońca na pustyni: wyjazd samochodami terenowymi na pustynię i wyprawa na wielbłądach na ogromny erg Chebbi by zobaczyć zachód słońca nad Saharą. (trasa ok. 300 km)
Dzień 4
Wyjazd w kierunku Tineghir, otoczonego ogromnymi gajami palmowymi i wąwozu rzeki Todra. Po drodze zwiedzamy kettary (podziemne kanały-akwedukty). Przełom Todry ze stromymi skalnymi ścianami wysokimi na 300 m jest zaliczany do osobliwości geograficznych Maroka. Przejazd do Ouarzazate przez malowniczą dolinę rzeki Dades. Zatrzymujemy się przy "małpich skałach" - formacjach skalnych, które na skutek wietrzenia wyglądają jak płaskorzeźby z tłumem małp lub ludzi. Dalej przejeżdżamy przez region El Kelaa el Mgouna słynny z upraw róży damasceńskiej i produkcji olejku różanego.(trasa ok. 380 km)
Dzień 5
Przejazd w stronę Marakeszu. Po drodze zatrzymujemy się przy najbardziej „filmowym” ksarze Maroka - Ait Benhaddou. To najsłynniejszy ksar Maroka, wpisany na listę UNESCO. To miejsce gdzie kręcono sceny do „Gladiatora” czy „Klejnotu Nilu”. Następnie jedziemy przez góry Atlasu Wysokiego przez przełęcz Tizi-n-Tichka (2260 m.n.p.m.) do Marrakeszu. Wieczorem czas wolny na placu Jemma el Fna gdzie można zobaczyć zaklinaczy węży, kuglarzy, treserów małp oraz posmakować którejś z dziwacznych potraw serwowanych w lokalnych garkuchniach. (trasa ok. 200 km)
Dzień 6
Zwiedzanie Marrakeszu. W programie słynny ogród Majorelle należący kiedyś do Yves Saint Laurent’a, spacer po medynie, wizyta w najpiękniejszej w Marrakeszu medresie Ben Youssef, odwiedziny w zielarni berberskiej,oglądanie minaretu Kutubija. Po południu przejazd do Agadiru. (trasa ok. 270 km)
Dzień 7
Samodzielne zwiedzanie miasta. Spacer po plaży nad Atlantykiem, ogród zoologiczny Dolina Ptaków, dzielnica handlowa, Kasyno Lotnisko.
Osoby
Pani Krysia - pilotka. Nie dość że ładna, to kompetentna i niekończenie cierpliwa. Mniej kumatym uczestnikom wycieczki cierpliwie przekazywała sprawy organizacyjne drugi, trzeci, czwarty raz... aż w końcu załapali.
Pani Krysia na objazdach bywała nie od dzisiaj, ale od 2006 roku. Zna wszystkich i wszystko. Przede wszystkim ceny, co i gdzie zjeść aby nie zachorować, gdzie darmowe toalety itd.
Kierowca Mohamed (z prawej) i pomocnik Jusuf, zwany przez wszystkich Józkiem. Jusuf miał bardzo odpowiedzialne zadania - zapakowanie i wypakowanie walizek pod każdym hotelem, sprzątanie autokaru i najważniejsze - liczenie pasażerów po każdym postoju. Autokar przez całą drogę był 100% sprawny i czysty. Naszym przewoźnikom tak się nie zdarza.
Przewodnicy lokalni zazwyczaj nie mieli za wiele do roboty. Z przodu lub na końcu grupy pilnowali, aby nikt nie zaginął. Zaginionych znajdowali skutecznie. Poganiacz wielbłądów opowiadał o sobie. Urodził się w namiocie nomadów i jak dorósł, miał do wyboru albo paść kozy, albo nauczyć się jakiegoś fachu. Nauczył się języków i zaczął prowadzać turystów na wydmy. Z nami mówił po francusku, angielsku, hiszpańsku. Podobno zna jeszcze niemiecki i japoński. Sprawdziłem - po japońsku wielbłąd naprawdę nazywa się rakuda.
Na drugim zdjęciu jest przewodnik po Marakeszu. Przystojniaczek, nie dziwne że często gra w filmach. Widziałem go przez chwilę w "Klejnocie Nilu", a ostatnio grał podobno w "Gotowych na wszystko".
My, turyści składający się z trzech grup:
-ci, co byli na "Cesarskich miastach" i zostali na "magiczne południe",
-ci, co przyjechali tylko na Południe, tak jak my,
-ci, co po Południu zostali na tydzień wypoczynku w Agadirze.
Razem około 40 osób, od 20+ do 70+.
Hotele
Wszystkie kategorii *** z podstawowymi wygodami, z klimatyzacją. Często pięknie zdobione, choć nowo wybudowane. Na zdjęciach kilka z nich.
W okolicy występowania skamieniałości stoły, umywalki, blaty mają naturalne zatopione amonity, trylobity i inne skamielity. Będzie jeszcze o tym później.
We wszystkich hotelach mieliśmy zamówione budzenie. W jednych odbywało się to tradycyjnie, telefonicznie, a w innych - przez hotel szedł Pan Budziciel z listą pokoi i dobijał się do drzwi.
Posiłki w hotelach - śniadanie i obiadokolacja, bufet albo serwowana.
Śniadania kontynentalne, mniej albo bardziej francuskie. Te najbardziej francuskie to kawa, croissanty, bagietka i dżem. Na deser sok pomarańczowy i coś słodkiego. W bogatszych była i jajecznica i jajka gotowane, a szczytem szczęścia był ser topiony. Na obiadokolacje była jakaś zupa, czasem zjadliwa, czasem nie, mięsko-rąbanka, drób, ryż, makaron, kuskus, mnóstwo warzyw gotowanych i jeszcze więcej surowych. Tych ostatnich nie tykaliśmy, aby się nie prosić o kłopoty żołądkowe na objeździe. Do tego zamawialiśmy najczęściej miejscowe piwo Specjal, które wcale jakieś specjalne nie było.
Koło południa zatrzymywaliśmy się na lunch. Gdy nie byliśmy głodni, braliśmy tylko herbatkę miętową, a w przypadku dużego głody najlepszym rozwiązaniem był tagine. Tagine to nazwa naczynia i potrawy. Gliniany garnek ze stożkową pokrywą, a w nim mięso, warzywa i przyprawy. Kształt naczynia powoduje, że danie jest soczyste i pachnące. Na zdjęciu skład tych naczyń na targu, a trochę więcej można zobaczyć na stronie:
http://ceramica.wikia.com/wiki/Categor%C3%ADa:Tay%C3%ADn
Gdy siedzi się w takim "towarzystwie" jak na następnym zdjęciu, a jeszcze inne "mięsko" beczy żałośnie z ciężarówki, to ma się ochotę zostać wegetarianinem. I nie ma z tym problemu. Wegetariański tagine składał się z cebuli, ziemniaków, marchewki, cukinii, selera, bakłażana i smakował bosko!
Aby móc coś takiego robić w domu, niezbędna była wizyta w zielarni. Tam, oprócz maści i ziół na wszystkie dolegliwości, był też spory wybór przypraw. Jakoś dziwnie wszyscy wybierali kmin rzymski, a nie lokalne marokańskie przyprawy.
Infrastruktura
Dróg możemy im pozazdrościć - równe, zadbane (choć na południu nie ma autostrad). Stacje benzynowe mają nazwę niedwuznacznie nawiązującą do kontynentu. Benzyna 95 tańsza niż u nas (nieco ponad Euro/l). Budyneczek na uboczu zaspokaja nie tylko potrzeby ciała, ale i ducha. Ta przybudówka to pomieszczenie do modlitwy.
Prawie na całej trasie zasięg telefonu wskazywał 5 kresek. Stacje nie były może tak gęsto, ale potężne. Niestety, czasem psuły widok, jak zachód słońca z wydmy.
W miastach anteny są często maskowane przez sztuczne palmy i źle to nie wygląda.
Na całej trasie nie spotkaliśmy pociągu, ale kolej w Maroku jest. Na zdjęciach nowoczesny dworzec w Marakeszu. Na rozkładzie jazdy pierwsze odjazdy były od 5 rano, w kierunku północnym.
Król
Maroko jest monarchią konstytucyjną. Jest rząd, ale zatwierdzany przez króla. Może też przez króla być odwołany. Obecnie królem Maroka jest Muhammad VI, urodzony w 1963 roku, na tronie od 1999. Król jest wszędzie - na banknotach, monetach, portretach w hotelach, sklepach, warsztatach, na billboardach ulicznych też.
Wracając z południa do Ouarzazate zauważyliśmy niezwykłe zagęszczenie flag na poboczach drogi. Tak samo gęsto było w miastach, na budynkach publicznych i na mieście. Wszystko było odświeżone, odmalowane. Wprawdzie nie malowali trawy na zielono, ale kamienia na biało to tak.
Ani chybi - król będzie. Utwierdził nas w tym niezwykły ruch samochodów na niebieskich kogutach z wojskiem, policją i czym tam jeszcze od strony Marakeszu. Faktycznie, w dniu naszego wyjazdu pokazali w TV, że król wizytował budowę siłowni solarnej pod Ouarzazate.
Kto zna francuski, może sobie obejrzeć wiadomości:
http://www.2m.ma/Infos/Info-Soir/2013/Mai/Info-Soir-Vendredi-10-Mai/%28date%29/20130510
W Agadirze przechodziliśmy koło królewskiego pałacu, ale z bliska zdjęć nie dało się robić, tak gęsto straże były ustawione. Cyknąłem jedno zdjęcie z daleka i to będzie na koniec tego odcinka.
Ciąg dalszy nastąpi.