wozka napisał(a):Jinka ... no to Cie lubię. Jesteś GOŚĆ.
Dlaczego tak napisałem ? już wyjaśniam:
do CRO wybieram sie juz N-ty raz. Zawsze samochodem a w samochodzie przezornie jedna (1) konserwa tak na wszelki wypadek. Ta konserwa zawsze jak do tej pory wraca nawet nie draśnieta. Paszport , kasiora i tyle. W trakcie podróży oczywiscie robie postoje tu i tam, co jakis parking to pełno smieci przeróżnego rodzaju polskiego pochodzenia. Raz nawet ledwie zajechałem i natychmiast zrobilem nawrót aby nie było na mnie. Wstyd przeogromny. Często widuję nasze towarzystwo jak gdzieś na boboczu zajada posiłek. Zauważ że to w 99 % polacy. !!!! Jinko, przeciez to cała atrakcja wejść do jakieś restauracji ( obojetnie jakiej) i zjeść ich posiłek. Ja mam doświadczenie z ich kuchni, oni zarobek a całośc wyglada pozytywnie. Mój sąsiad jak wyjeżdza to: gril, pół worka zieniaków ( to widzę), reszta należy sie domyslać. Ubaw mamy co niemiara, nie tylko ja lecz i okliiczni sąsiedzi. Nikt tego nie powie prosto w oczy, jednak wierz mi, moim zdaniem nie jest to poztywne. Jak bylem pierwszy raz w CRO, jakieś 10 lat temu, rodaków mozna było policzyć na palcach, mieliśmy dobra opinię. Teraz jest coraz gorsza, wiem ponieważ zatrzymuje sie zawsze w jednym pensjonacie. Zauważ jeszcze jedno, kto zasiada wręcz okupuje wszelkiego rodzaju jadłodalnie ? Wiem, wiesz - nie my. My ( nie ja) pichcimy jakby wczasy polegały na pichceniu. Przynajmniej na wczasach odpocznij od garów.
"Kasiora" i w drogę. !!
Pozdrawiam.
Właśnie "kasiora". Nasze wakacje co roku polegają na wycieczce objazdowej i samodzielnym żywieniu się. Moglibyśmy wybrać pobytówkę i żywić się na miejscu - podejrzewam, że cenowo wyszłoby tak samo. Ale my lubimy drogę, podróż, widoki i to dla nas jest ważniejsze. A w tej sytuacji nie stać nas na żywienie w knajpach. Oczywiście, że byłoby to bardziej atrakcyjne, ale po prostu z powodu ograniczonych środków pieniężnych wybieramy objazdówkę. Każdy robi to, co lubi najbardziej i nie ma w tym nic dziwnego.
W trakcie podróży zjadamy jakiś posiłek (ale najczęściej są to jakieś kruche ciasteczka - w ciepłych krajach wystarczają hektolitry wody - posiłek jemy rano i wieczorem - będąc już na kwaterze lub kempingu). Jeśli jesteśmy głodni to zatrzymujemy się, ale nie lubię jeść na stojąco i byle jak. Siadamy na ławce na parkingu lub rozkładamy koc na plaży. Co do śmieci: wierz mi, potrafię kilometrami nieść (!) skórki po bananach, pestki brzoskwiń (bo owoce kupujemy), opakowania po sokach. Tak mnie wychowano, że środowiska nie zaśmiecam. Po prostu nie potrafię nic "porzucić".
Właściwie nic nie pichcę, tylko zalewam kubek gorącą wodą. To cała filozofia. No i na szczęście nie muszę odpoczywać od garów, bo w domu obiadki robi kochany mąż.
Tak dla uśmiechu: rok temu na parkingu na północy Hiszpanii nad ranem spotkaliśmy Niemców - mężczyzna spał w śpiworze przed samochodem - dosłownie pod kołami...
No i są jeszcze Holendrzy - oni jeżdżą z całym swoim dobytkiem, nocują na kempingach i pichcą sobie sami. Złego słowa o nich nie można powiedzieć. To chyba najmilsza nacja, którą po drodze spotykamy (są prawie wszędzie).
Wszystko po prostu zależy od człowieka, jego trybu życia, upodobań i umiejętności zachowania się. Trybu życia nie należy negować tylko nieodpowiednie zachowanie.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna