Cz.2 wyjazd drugi- STUDENTKA
Jako, że dziecię zakwalifikowało się na erazmusowe studiowanie w Cro będąc studentką filologii serbsko-chorwackiej, nie widzieliśmy w tym nic dziwnego. Nawet gdzieś tam z tyłu głowy kołatała mysl,że może w okolicy Wielkanocy do niej pojedziemy. Ale że będziemy ją tam wieźć, to tego jakoś szczególnie w planach nie było. No ale przeca bambetle wszystkie potrzebne, od podusi po patelnię, więc jakie było wyjście? Przecież Przecież Flix bus tego nie uciągnie! No a jeszcze garderoba, mamy zimę a zastanie ją tam lato,buty, stroje, sukienki i inne..no zostawisz dziecko w potrzebie?
Ale po kolei. Jako że uniwerek tak średnio się spieszył z dograniem wszelkich formalności trzeba było jeszcze lokum znaleźć na ostatnią niemal chwilę. Gdzie? No w Splicie przecież! Miejscówki różne w ręce wpadały, przeważnie kosmos,ciasne i drogie,albo za miastem. Wreszcie jest,ta wlasciwa. I tekst, mamo a po co takie wielkie mieszkanie? Normalna sprawa-studentki chciały przyoszczędzić na czym się da.Jechały z koleżanką ,zapobiegliwi rodzice,czyli my z małżonkiem, nadawali,by dziewuchy podczas tego pobytu miały kawałek własnej przestrzeni. Nawet na wypadek,jak się jedna na drugą nadąsa..minusem było to,ze trzeba było wszystko zwieźć..stąd ta podróż autem. Ale czegóż nie zrobisz ty cromaniaku jeden,
by znów dotknąć ulubionych klimatów i zjeść...pržene lignje ...
Dziewczynom juz zaczął się zapełniać grafik odwiedzin,kto,co ,jak, na ile...aż się martwiliśmy,czy czas na naukę znajdą?
Ale to bylo najmniejsze zmartwienie,jak się miało wkrótce okazać. Gdy wyjeżdżaliśmy z kraju na przełomie lutego/marca już było słychać o pacjencie zero....Niepokój byl, no ale wszystko pozałatwiane,to co teraz.
Podróż autem załadowanym jak nigdy dotąd, bo w końcu dwie modystki wieziemy, dobrze,ze nie sezon,bo leżaczki plażowe i parasole nie miałyby racji bytu.
I co ciekawe, w Pl zimy niet w Czechach niet,w Austrii spoko,bo tych krętych odcinków tam najbardziej obawialiśmy się, ale jakoś tak pod koniec chmury coraz cięższe, no i masz! W Słowenii wita nas zimsko, śnieżyca, biała autostrada i tak do Zagrzebia wolnym patataj! (Fotka z zaśnieżonym autem to na samiutkiej granicy G.Macelj)
Oczywiście tunel św.Rocha nie rozczarował, po drugiej stronie inna aura,choć burzowa. W zasadzie do Splitu tłukło pierunami równo.
Wieczorkiem docieramy szczęśliwie na miejsce, zmęczeni,ale uffff, powitanie z gospodarzami, szybkie obeznanie co,gdzie, jak, spisanie liczników. Mieszkanie to dół domu, górę zajmują właściciele, taras i widok na morze-póki dzikie pnącza i inne krzaczory się nie zazielenio. W kapciach można do Tommiego
po kruh , na uczelnię kilka minut spacerkiem, do Lidla podobnie,żesz cholera, Biedry tylko do szczęścia brakuje! Trochę chłodniawo,bo mieszkanko puste stało jakąś chwilę, no ale się pomieszka, to się nagrzeje.
No i ku ciepłemu idzie.
Nocka i dzionek na odtajanie, dziewczyny kierunek uczelnia, starocie spacerem po Splicie i już nam się włącza korba, że skoro tu jesteśmy trzeba choć na chwilkę kuknąć tam,gdzie jeszcze na nie było...no to co?Vis!