Witam serdecznie wszystkich miłośników Chorwacji.
Niech moja relacja będzie również powitaniem gdyż post ten będzie moim pierwszym.
Relacja ta mam nadzieje będzie trochę "inna", bo będzie podsumowaniem wyjazdu 2008 i 2009 w miejsce które jak zauważyłem na forum ma tylu zwolenników co i przeciwników czyli Ciovo. O ile opinie o Trogirze nie budzą większych sporów i emocji to o Ciovo naczytałem się tutaj takich opinii że czasem zastanawiam się czy gdzieś w okolicy nie ma drugiego miejsca o tej samej nazwie?
W zeszłym roku szukając miejsca na wypoczynek (zwany czasem wakacjami) dla 3 osobowej rodziny trafiłem właśnie do Was "Croplowce". Ponieważ przebrnięcie przez forum zajmowało mi prawie wszystkie wieczory przez miesiąc ...(po którym wiedziałem mniej niż przed jego lekturą) sięgnąłem po ostatnią deskę ratunku czyli....... Vedrana. Dużej części tego forum pomógł więc i mnie się udało !. Odpisał ba nawet po polsku, zapytał o co chodzi......... i wskazał swój typ: Okrog Gornji -Ciovo.
OK myślę wie co robi, ale prewencyjnie "szukajka" Ciovo i ...... wynik który mnie zabił - bo korki i most, plaża do d....., woda brudna, hałas, atrakcji żadnych itd ... Ale znalazłem także kilka rzeczowych relacji pisanych raczej bez emocji w których między wierszami dało się wyczytać "nie przyjeżdżajcie tu bo zniknie to co nas urzekło.... co to jest jeszcze nie wiedziałem.
Może moja przekorna natura, może fakt że w różnych - często dziwnych miejscach świata spało się w miejscach do których turyści
raczej nie zaglądają..... zapadła decyzja jedziemy - najwyżej na miejscu zmienimy kwaterę, (lub obijemy polecającego )
czas się pakować kierunek Jadran
cdn..
wyjazd w zeszłym roku wypadł na 15.08 ... wiadomo turnusy, wymiana itp... z racji miejsca zamieszkania trasa dla nas to ok 1200 km.
Oczytany na maxa (zwłaszcza trasa przez Węgry) ruszam w piątek ok 16oo. Cieszyn - Bratysława - Węgry (86) - Chorwacja i już....
Myślę że tą trasę zapamiętam do końca życia, zresztą chyba nie byłem jedyny który jechał 900 km w burzach jakie przewaliły się tej nocy przez Węgry, Austrię, Słowacj i Polskę (mieszkańcy opolszczyzny coś na ten temat wiedzą).
Tankowanie przed Cieszynem, winieta na Słowację ........ słonko grzeje, droga spokojna pustawo - jedziemy, nastroje w "załodze"wypoczynkowe. Czechy to tylko kawałek na Jabłonków i już Słowacja na dwa km. przed byłą granicą nadeszła chmura zrobiło się ciemno jak w nocy - zaczyna padać, myślę sobie nie jest źle na światłach też da się jechać pomimo że to dopiero 18 .... przekraczamy byłą granicę ze Słowacją auto wychyla się spod zadaszeń i nagle po karoserii wali grad jak jajka przepiórek niestety nie mogę cofnąć i się schować - zrobili to ci co jechali za nami. Decyzja - power i wiejemy to gdzieś musi się skończyć - o ludzka naiwności.
Grad zgubiliśmy po ok 5 kilometrach - super, pozostał deszcz - ale deszcz po tym co było przed chwilą to już "pestka"
Zaraz na pewno przestanie padać - kierunek Bratysława.
cdn