Vjetar dzięki za miłe słowa, ale czasem warto skończyć coś co się zaczęło mając na uwadze rolę jaka miało to pełnić.
Maslinko moja burza to nie Twój czas na Solcie
ale miło było wiedzieć że gdzieś tam niedaleko ktoś patrzy w nasza stronę.
Nieprzewidywalność pogody towarzyszyła nam niestety także w drodze powrotnej - do samego Zagrzebia ulewny deszcz, a na Węgrzech przebijanie sie pomiędzy dwoma frontami burzowymi.
Plusem tego były jedynie zdjęcia cudownych chmur które zaserwowała nam przyroda na pożegnanie lata.
To oraz kilka innych przyczyn zdecydowało o tym że w tym roku decyzja o wyjeździe jakoś tak niechcący ...... przesunęła się na wrzesień.
Nie ukrywam że mieliście w tym swój udział, w wielu relacjach wrześniowe wakacyjne wyjazdy jawią się jako czas szczęścia, radości i wszelakich atrakcji dla umęczonych całym rokiem "cromaniaków".
"Raz kozie smierć" niech będzie wrzesień. W tym roku wyjątkowo obiecałem dzieciom że tata zabierze je na wakacje. Słowo się rzekło .... dzieci w aucie - jedziemy.
Zaraz po "starcie" pierwsze co rzuca się w oczy to fakt że wszyscy wyglądajacy na turystów jadą w drugą stronę?
Auta z dmuchańcami, łódkami rowerami kapeluszami na tylnej półce jadą w kierunku Polski, a my raczej w druga stronę.
Trochę dziwne uczucie zwłaszcza jak po przekroczeniu granicy z Chorwacją o 23.oo do Zagrzebia nie widzisz w lusterku wstecznym żadnych świateł!!
Z przeciwka też raczej pusto, liczyliśmy - słowo 2 samochody w kierunku Gorićan i żadnego w kierunku w którym jedziemy, SZOK ... pojawiła się nawet myśl że może Chorwacja zawiesiła przyjazdy, albo odwołano wrześniowe wakacje. Może w zwiazku z emigrantami zamknięto granice? naprawdę nigdy nie przeżyłem czegos takiego.
Stajemy na stacji przed Zagrzebiem wszystko jest kawa, czekolada, obsługa pusty parking! no to chyba można jechac dalej? Jazda z dziećmi niestety rządzi się swoimi prawami, wiadomo siku, pić, jeść, nie ma internetu, filmy tablety o matko - byle dojechac.
Świt wita nas na Tifonie, tankujemy po przejechaniu 1000 km i podziwiamy śliczny pokaz chmur ... w lecie takich nie uświadczysz
i ten dylemat gdzie zaparkować czym bliżej celu tym śliczniejznacie wszyscy? myślę że tak, parking Skradin i ślady pobytu "naszych". A tak zupełnie prywatnie czy może mi ktoś wytłumaczyć
dlaczego jakiś idiota jedzie 1500 km wioząc ze sobą spray i dewastując takie miejsca jak to?
Czy szanowny klub pojedzie i wypiaskuje ten "dowód miłości" jakiegoś troglodyty czy pozwoli by turyści z Europy jadący do Dalmacji podziwiali tą "TFU..rczość"?
dzięki doskonałym chorwackim autostradą szybko docieramy do Trogirujuż z mostu widać że miasto opanowali Włosi tzw."cygańskie statki" upakowane po 4 w rzędzie zajmowały całe nabrzeżeIch koloryt przypomina cygańskie tabory, pranie na sznurkach, kolorowe ręczniki w każdym bulaju i setki Włochów przyjazd do Trogiru w takim momencie to dla kogoś kto chciałby w spokoju kontemplować miasto to "niefart"
My na szczęście Trogir w dniu przyjazdu traktujemy tranzytowo - chociaż!... też czasem tak macie? przy dojeździe do Trogiru
na serpentynach ni z tego ni z owego w głowie pojawił się błysk .... czegoś zapomniałem. już po sekundzie wiem czego, nie zabrałem
kapielówek, żadnych nawet wiem gdzie je zostawiłem... cholera jasna wjazd na parking i szybki wypad na rynek obok kanału i już mam!!
Przy okazji zaliczyłem kantor, dzieci też chciały zobaczyć targ więc trudno chodźcie, oczywiście wszystko przepiękne, ale tata nie kupi,
na pewno na wyspie będzie taniej, ale nie są Wam potrzebne, jeszcze tu wrócimy itd. też to znacie. Udało mi się zagonić towarzystwo do auta - jedziemy do zatoki.
Ta wita nas spokojem którego dawno tu nie widziałem ... kilka starych łódek kilku turystów, plakaty wyborcze i dzieci z tornistrami idące do szkoły, a my mamy urlop - fajnie
Mavar Ćicanowa szkoła od strony wyspy5 wrzesień w zatoce!Aklimatyzację przechodzimy w tempie przyspieszonym i rozpoczynamy cykl powitalny, zwłaszcza że dzieci chcą poznać wszystkich
o których słyszeli w trakcie opowieści z poprzednich lat. U Benki niestety spotkały 4 malutkie kocięta i niedużo brakowało by do domu wróciły z chorwackim kocim emigrantem na szczęście udało się wytłumaczyć że jednego kotka już mają i że wystarczy.
Tur rozpoczynamy od sąsiadów (sąsiadek) i Nikoli z Jeleną czyli plażowej knajpki. tam też docierają kolejni znajomi, więc opowieści i dyskusje trwają do wieczora. Czas na kolację bo dzieci zgłodniały, a ich tryb żywieniowy trochę różni sie od mojego więc wyruszamy do Żelko i Renaty.
Poranek to rytuał: piekarnia Eufemija, Toomy, targ na ryneczku i poranna fajka na molo. Potem śniadanie ... dzieci zjedzą później
i idę na kawę do Jeleny.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę to niespotykany spokój, brak wakacyjnego gwaru, ruchu samochodów i łodzi nawet kompresor u nurków milczy chociaż już 9 ... dziwne uczucie
w bazie nurków pustkiNikola dopiero otwiera bar, czy tak wie że będę pierwszym klientemIvan przyszedł zobaczyć co z łódką po nocnym deszczunawet mewy się nudzą, nikt ich nie dokarmiadopiero jak słonko wysoko pojawia się miła Norweska rodzinka i organizuje sobie wypoczynekcdn