Wieczór minął na szczęście bez "fajerwerków" ponieważ był to dzień świąteczny 15 VIII - Wniebowzięcie NMP,
życie miejscowych toczyło sie w domach i ogrodach, rano przed kościołem czego doświadczyłem próbując dotrzeć do zatoki.
Msza o 12 ściągnęła na niewielki w końcu parking wszystkich miejscowych oraz znaczną część turystów, korek który to spowodowało sprawił że od rynku (Tommiego)do zatoki przebijałem się 50 minut. Ale nie ma co rozpaczać to też wakacje ... wieczór spędziliśmy więc w knajpce witając się ze smakami za którymi tęsknimy cały rok.
Po nocy z aromatem morza, ogrodu i cykadami ranek powitał nas znanym od kilku lat rytuałem dzwięków. Są więc pierwsze skutery rybaków, dostawcy w swoich furgonetkach, kompresor u nurków, rozmowy sąsiadek
o "byle czym" ale z mocą która z początku przypomina awanturę.
Przy śniadaniu dostrzegamy Mikołaja który otwiera swój plażowy bar.
w tym roku ma kilka leżaków więc pracę rozpoczyna od ich rozstawienia
dopiero po kilku dniach okazało się czemu sie tak poświęca - by mięć blisko najładniejsze plażowiczki.
Zabieram nasz plażowy majdan i idę na z góry upatrzone pozycje, przywitam deskę z dziurami, wypije kawę, przywitam znajomych rybaków może kupię jakąś rybkę .... już wiem na pewno że mam wakacje.
Ranek w zatoce jest od lat "upakowany" w schemat który już opisywałem i który raczej się nie zmieni.
po rozlokowaniu się na "naszym" betonku czas na powitanie z Jadranem, pierwsze wejście do wody z dużą dozą nieśmiałości .... ale poszło dobrze. Wracam do "portu" mijając znane mi od lat pływadełka.
startują miłośnicy szybkich sportów
modne ostatnio ... prawie deski
motorówki przed rejsem do okolicznych zatoczek niedostępnych od lądu
ktoś zostawił "gumiaczka" na noc
oczywiście najlepszym pływadełkiem zawsze jest materac
na plaży pojawili się pierwsi turyści z nowego turnusu co łatwo poznać po braku wakacyjnej opalenizny
rankiem kiedy ruch jeszcze nie taki wielki można podziwiać zwinne polujące jaszczurki
po chwili błogiej ciszy w pewnym momencie budzi mnie hałas odpalanej (z dużym trudem) motorówki. Przez kilka lat
jak tutaj bywamy nigdy nie widziałem by ktoś na niej pływał - ona po prostu była, a tu niespodzianka.
Trójka młodych ludzi po kilkunastu próbach wreszcie odpaliła to pomarańczowe cudo i poszli... na morze.
około południa wrócili i nawet by mnie to nie zdziwiło gdyby nie fakt że dwójka z nich przesiadła się na łódkę "Dziadka"
najstarszą w zatoce i dawaj tam robić bałagan. No nie, przetrwała tyle zim i sztormów, a tu jacyś turyści ją dewastują zdjęli podłogę, wyjęli wiosła i silnik, wylali czerpakiem wodę, namoczyli sieci - no jak nic zepsują.
o niedoczekanie czas interweniować.