Czas wracać. Zwijamy bambetle i wolnym spacerkiem zmierzamy na parking. Po paru minutach parkujemy pod konobą "Ferol" w Podstražju. Wchodzimy i zagadujemy młodą kelnerkę - jak się okazuję Irinę. Przyjechała niedawno z okolic Zagrzebia: będzie dorabiać sobie w wakacje. Wypytujemy o konobę w ogóle i jedzenie: jak się okazuje prawie wszystko jest "domače", właściciele mają swoje spore gospodarstwo, wino, oliwę itp. Gotują sami i ze swoich produktów. Na początek ordynujemy sałatkę z ośmiornicy z tymi niesamowitymi zielono-czerwonymi tutejszymi kaparami. Poezja. W międzyczasie organizuje się antena do telewizora i możemy oglądać mecz. Jesteśmy sami - jeszcze kilka dni do rozpoczęcia sezonu urlopowego.
Zamawiamy główne dania, które przyrządza pan Miro, właściciel - i co tu mówić, zna się na robocie. Grilluje tylko na wysuszonych pędach winorośli: mięsa, ryby i kalmary są pachnące i soczyste. Cóż - jestem sybarytą i żarłokiem, dla mnie to ważne sprawy i z czystym sumieniem mogę polecić: naprawdę genialne jedzenie!
Zdjęcia tym razem nie nasze, ale kolegi pana Mirka, który akurat wpadł robić fotki do jakiejś reklamowej gazety czy portalu, a my robimy za modeli
Żartujemy, winko się leje (Mirek mówi, że to honorarium na nasz udział w reklamie)
, czujemy się jak w domu. Oczywiście są i desery (pani domu równie sympatyczna jak mąż), jest pyszna cytrynówka (włoskie limoncello się chowa). Przy okazji zaznajamiamy się z sympatyczną parą z Wrocławia, która wpada na kolację - pozdrawiam, jeżeli czytacie
Wracamy do domu późno wieczorem, umówieni na następny raz...
Tak sobie myślę, że skoro już o jedzeniu mowa, to zaraz załatwię i miejsce nr 2 - czyli konobę Roki's w Plisko Polje. To trochę inny klimat niż Ferol: stare meble, ładne wnętrza ale atmosfera taka bardziej hipstersko-hippisowska, towarzystwo też dość młode i międzynarodowe. Roki's to przede wszystkim jednak wina - naprawdę dla mnie top jeżeli chodzi o Chorwację w ogóle, zarówno białe jak i czerwone. Kuchnia też naprawdę smaczna, choć obsługa dość oryginalna zarówno w wyglądzie jak i w zachowaniu (ale składamy to na karb powszechnie tam używanego do inhalacji magicznego zioła
). Hobotnica ispod peke była jednak bez zarzutu, szczególnie, że pływała w świetnym winie.