Kugua witaj
Do Dubrownika postanowiliśmy pojechać koło południa, żeby dotrzeć tam gdzieś na 14.00, zjeść obiad i zacząć zwiedzanie. Rodzinka była w dalszym ciągu przekonana, że po południu MUSI być chłodniej, więc jak na mury pójdziemy koło 17.00, to będzie ok.
Nie dało się ich wyprowadzić z błędu
Droga minęła spokojnie, napawaliśmy oczy pięknymi widokami wybrzeża, choć nie zrobiłam niestety ani jednego zdjęcia
Obiecałam sobie, że za rok częściej będę korzystała z aparatu.....
Parkowaliśmy na parkingu podziemnym z dziwnymi urządzeniami do płacenia, w których nie ma możliwości płacenia kartą, a dodatkowo trzeba mieć pieniążki o określonym nominale (i tak np. banknot 100 lub 200 kun nie jest akceptowany). Ale na szczęście wiedzieliśmy o tym z poprzedniego razu, więc tym razem szybko poszło gładko
Nie wszyscy wyjeżdżający z parkingu wiedzieli, że aby wyjechać, trzeba wpierw uiścić opłatę, toteż parę samochodów cofało się spod szlabanu, aby dokonać opłaty. Co dziwniejsze - były to tylko samochody z polskimi rejestracjami....
Dubrownik odwiedziliśmy już 2 lata temu, ale niestety, była to tylko krótka i niezbyt udana wizyta-nasz dwuletni wtedy młodszy synuś nie znosił wręcz upału, więc chodziliśmy tylko zacienioną stroną uliczek, a o wejściu na mury całkowicie musieliśmy zapomnieć....w tym roku na szczęście Wito już przywykł do upału, chętnie też spaceruje, więc było o niebo lepiej!
Najpierw ochy i achy na widok tego oto hotelu:
zastanawiam się, czy należy on do sieci hoteli Paris Hilton.... muszę sprawdzić w necie
Następnie cieszymy oko tym oto widokiem:
Mnie dodatkowo zachwyca fakt, że Dubrownik to jedyne jak dotąd miejsce w Chorwacji, gdzie widoku na morze, nie "przysłoniły" mi wyspy....
Wita nas Św. Błażej, patron Dubrownika:
A potem już Wielka Studnia Onufrego i moje dwa gagatki
Pałac Sponza:
I Pałac Rektorów z górą Srd w tle. Nie wiedziałam niestety, że można wyjechać na nią samochodem, więc widoki na Dubrownik "z góry" zrobię albo za rok, albo w całkiem innym terminie....
Z obiadu na razie nici, jako że nikt nie był głodny, zaliczyliśmy więc jedynie lody (w Makarskiej i Gradac są lepsze
) i spacerowaliśmy dalej...
Jedna z uliczek...
i kolejna...
Wstąpiliśmy do jednego z kościołów, m.in aby troszkę się ochłodzić, Wito się przejął i poprosił o "grzeczność"
starczyło tylko (albo aż) na dwa dni