Wyjazd.
Plan zakładał wyjazd o godzinie 4.30 rano. Jako że zdarza mi się podróżować służbowo dość restrykcyjnie do tego podchodzę. Aczkolwiek w poniedziałek miałem być na 8-smą w biurze a obudziłem się o 8.45 hahahaha.
Wracając do wyjazdu, było oczywiście opóźnienie, wyjechaliśmy o 4.34 haha tak tylko 4 minuty, to malutko. Podróż była spokojna, niestety wyruszaliśmy 29 czerwca i jeszcze nie było otwartej autostrady koło Łodzi, i musieliśmy przebijać się przez Łódź. Jedynym plusem tego był postój w Tuszynie w naszej ulubionej karczmie we młynie. Zjedliśmy śniadanie, dzieciaki latały i w drogę. Plan zakładał że o godzinie 17-stej będziemy w Wiedniu. Zarezerwowałem fajny hotelik w samym centrum. Bylismy o gdzinie 14.30 . A teraz miłe zaskoczenie. Za parking w samym centrum Wiednia zapłaciliśmy 4 euro za 24h-oczywiście otrzymaliśmy kartę z hotelu po szybę.
Trochę fotek z Wiednia:
Było okropnie gorąco,duszno,przepięknie. Zwiedziliśmy troszke tego miasta, śmieszna sytuacja była gdy mój 4-letni syn zapytał czemu te dwie panie się całują. No cóż próbowałem stanąć na wysokości zadania i powiedziałem że życzenia sobie składają na co on - tak długo hahaha. Będzie starszy to sam zrozumie.
Po zwiedzaniu wszyscy wróciliśmy do hotelu, spanie, śniadanie na 6 rano , ponieważ plan zakładał start o 7.00. Znów było spóźnienie tym razem 5 minut. Dojechaliśmy na miejsce o 14-stej z kawałkiem. Na dzień dobry powitali nas wspaniali gospodarze Zivana oraz Branco. Dużo dobrego się tu pisze o Dario, ja nic do niego nie mam , mogę tylko powiedzieć że byliśmy u niego w zeszłym roku w tej willi z basenem w Srimie. Pokazał się na gdy przyjechaliśmy, wziął od razu kasę i tylo go widzieliśmy. WIęc przynajmniej z mojego doświadczenia mogę powiedzieć że nie aż tak przesadnie cudownie.
Różnice jakie były pomiedzy zeszłorocznym urlopem a tegorocznym dały się we znaki od pierwszej sekundy od otwarcia drzwi od auta.Przywitano nas z serdecznym uśmiechem, zimnym piwem i bardzo miłą rozmową w zacisznym kącie w ogrodzie. Gdy zapytałem czy mogę zapłacić (nauczony zeszłym rokiem gdzie od razu musieliśmy to zrobić) to o mało się na mnie nie obrazili.
Po rozpakowaniu się poszliśmy na plażę. Woda oczywiście była ciepła, ale nie aż tak jak to sobie wyobrażałem.
Do morza mieliśmy przez ulicę,czyli jakieś 20 metrów.
Przez cały pobyt tylko śniadania były jedzona w apartmanie, reszta na mieście w konobach, lub na piknikach organizowanych przez gospodarzy-i tu muszę powiedzieć że przepysznych.
Teraz musze przerwać i zebrać myśli na temat kolejnego dnia i słynnej wycieczki do Sibenika- nazwanej przez nas LEKTYKA 2016.