Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwacji.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 15.10.2023 06:59

Dzień 2.

Powoli rozjaśnia się na zewnątrz i niemrawo budzi się nowy dzień!



I tak doleżałem do 5.30 i zauważam ze już zaczyna się robić ciepło a przede mną co najmniej półgodzinny marsz na plażę w Divulje gdzie spędzę dosłownie cały dzisiejszy dzień. Nie ma więc co czekać aż zrobi się jeszcze cieplej, pakuje manatki żegnam się ze Szwedami (Słowenki teraz to akurat śpią) i opuszczam hostel. Kierunek z powrotem na lotnisko, przy lotnisku w lewo i krótko po 6 melduję się na plaży. Po drodze przy lotnisku mijam punkt sprzedaży popularnych obecnie patyczkow do uszu przy którym mimo wczesnej pory całkiem spora kolejka.
Myślałem że o tej porze to na pewno będę pierwszy na plaży, no a tutaj trochę się zdziwiłem.
Kliknij w link:


https://www.youtube.com/clip/UgkxjxaSLj ... QdjTjQEymI



.
Załączniki:
plaża divulje.jpg
Ostatnio edytowano 23.11.2023 15:47 przez KrisLukas, łącznie edytowano 5 razy
KrisLukas
Croentuzjasta
Posty: 180
Dołączył(a): 24.10.2008
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) KrisLukas » 15.10.2023 07:08

Dzień 2 cd.

Do 8 czekałem aż będę mógł wypożyczyć leżak aby w miarę komfortowo leżakować następne kilkanaście godzin. Nigdy wcześniej leżaka w Chorwacji nie wypożyczałem, ciekawe ile taka przyjemność kosztuje. Leżak jak potem przeliczyłem wyszedł bardzo tanio ok. 3 kuny na godzinę. Wszyscy narzekają na wysokie ceny w Chorwacji, a pokażcie mi inne miejsce w Europie gdzie można taniej wynająć leżak. Rozkładam się i rozkoszuje błogostanem szumu morza, gdzieś z oddali słyszę że sprzedaż obwoźna wkroczyła na plażę, ja jednak skupiam się tylko na szumie fal…

Myślę sobie, teraz to się nazywa wywczas na bogato a nie jak ten biedny motłoch leży na ręcznikach. Poleżałem tak trochę i na plażę niestety rzeczywiście wkroczyli złodzieje. Ot, niby sprzedawcy gotowanej kukurydzy ale żeby za jedna kolbę wołać 20 kun. Toż to rozbój w biały dzień dlatego nazywam ich złodziejami chorwackimi, zedrą ostatni grosz z biednego turysty. I jeszcze ta nachalność, nie odjedzie jak się powie takiemu dwa razy ze nie, dziękuje. Tylko będzie wmawiał na siłę że to najlepsza kukurydza w Chorwacji ze zdrowa, solona solą z Pagu, że taka i owaka, no to już nie mowie że nie chce, tylko że nie mam pieniędzy przy sobie ( oczywiście mam) a on dalej swoje ze kukurydza dobra, smaczna, zdrowa, no kurde jak katarynka. A ja jemu piąty raz że nie mam pieniędzy przy sobie a on nagle pyta: skąd jesteś? Zaskoczył mnie tym pytaniem, nie ukrywam. Myślę, nie przyznam się teraz bo wyjdzie że Polak, sknera itd. To mu mówię, że z Czech, a on na to: A no tak jak z Czech to oczywiste, wy nie macie pieniędzy. Ja oczywiście uradowany ze uratowałem honor krajanom. Jeszcze tylko na koniec coś tam odburknął w lokalnym niezrozumiałym języku co brzmiało mniej więcej:
Da, da, vi češki škrtci stvarno nemate para, ali još gori od vas su Poljaci.
Nie wiem o co mu chodziło ale w końcu odszedł i dał mi święty spokój.


Nagle ocknąłem się i zorientowałem że przysnąłem na chwilę, patrząc jednak na zegarek musiało to być z niezłą godzinę.
Zaczęło się robić coraz bardziej gorąco wiec czas na pływanie a oczywiście po pływaniu leżakowanie…


plaza za dnia.jpg


I tak jakoś czas przeleciał do 17. A jak 17sta to oczywiście Tea time, wiec rozglądam sie gdzie by tu zjeść wspomnianą herbatę. Widzę ze niedaleko jest pizzeria More , myślę o to, to będzie dobre miejsce. Tylko teraz dylemat, za leżak zapłaciłem a jak pójdę na swoją Tea to jakiś turysta złodziej zaraz go przeciągnie i sam się będzie wylegiwał na moim własnym leżaku a ja jak ten biedak będę musiał wyciągnąć ręcznik z walizki. A przecież zapłaciłem za niego ciężkie pieniądze bo cale pół stówy. Myślę daleko nie ma zaciągnę o pod ową pizzerie i wtedy będę miał go na oku. Tak też oczywiście zrobiłem, trochę się nogi leżakowi przedarły jak go ciągnąłem po asfalcie ale czym się będę martwił jak to nie mój leżak przecież.
Siadam za stolik zaraz kelnerka przynosi menu i od razu pytanie, coś do picia. Oj znam te sztuczki, naciągnąć klienta na drogie napoje jeszcze zanim coś zje. Nie ze mną te numery, mowie wodę poproszę tylko bez gazu bo za gaz to tez nie zamierzam płacić a ostatnio bardzo drogi słyszałem ze jest. Swój dom chrustem z lasu ogrzewam wiec nie wiem ile to dokładnie.
Próbuje czytać menu a to tylko w lokalnym niezrozumiałym języku, myślę cholera co tu zamówić, co tu będzie najtaniej, myślę jak nad morzem to chyba ryba, z morza za darmo wyłowią to na pewno tanio będzie. Pizzeria more jest góra 50 metrów od wody wiec to na pewno najtaniej wyjdzie. Jak będzie tanio to myślę ze warto będzie zamówić ze dwie. Wtedy na pewno się najem i wystarczy do następnego dnia do 17, bo ze względu na oszczędności jem tylko raz dziennie, niektórzy mówią ze jak pies a ja twierdzę że jak lew. Kelnerka tylko trochę z dziwna miną i ze trzy razy pytała czy na pewno dwie ryby, myślała ze da się mnie orżnąć jak jakiegoś Niemca na drogim kotlecie czy innym kurczaku.
Odczekałem chwile i na stół wjeżdżają dwie grillowane rybki z ziemniakami, tyle ze ziemniaki wymieszane z jakimiś oklapłymi liśćmi, myślę cholera jasna co to za zwyczaj żeby do pełnowartościowych zimiokow jakieś liście jeszcze dodawać. Kto normalny je coś takiego. Wybrałem to zielstwo i wywaliłem zaraz do kosza oczywiście. W końcu czyste zimnioki wiec można się nawpier najeść do syta.
Zajadam się ta rybka a w telewizji na ekranie śpiewa jakiś lokalny czeski metal, taki chorwacki Janusz Laskowski przygrywa mi do obiadu.




Takie smęcenie ze aż apetyt tracę, ale ze zapłaciłem to na sile wpycham oba talerze do końca.
Wciągnąłem wszystko bo przecież jak zapłaciłem to nie może się zmarnować.
Posiedziałem tak trochę jeszcze i proszę kelnerkę o rachunek, a ta po chwili wraca i kladzie na stole. Patrze i widzę ze jakaś pomyłka prawie 300 kun na rachunku za dwie ryby to na pewno musi być pomyłka, wołam kelnerkę a ta twierdzi ze wszystko okej ze jedna ryba 130 razy dwa to jest 260 plus 25 woda wychodzi 285. No myślałem ze zawału zaraz dostane, jak to możliwe, że ryba w barze 50 metrów od wody i tyle hajsu. Co za zdzierstwo! Serce zaczęło mi bić jak oszalałe ale myślę spokojnie zaraz to jakoś ogarnę. Zawsze jest wyjście z takiej sytuacji tylko trzeba to na spokojnie zaplanować. Widzę ze kelnerka co chwile znika na kuchni i zwykle jest tam kilka minut, myślę ot to, jak zniknie następnym razem to wtedy i ja zniknę. Chwile później kelnerka ponownie znika w kuchni a ja walizka w rękę i dłuuga. Po wyjściu za drzwi widzę ze przecież mam jeszcze leżak ze sobą wiec leżak w druga rękę i długa z powrotem na plażę. Z tylu słyszę ze jakieś zamieszanie się zrobiło w restauracji ale nie odwracam się żeby nie wzbudzić podejrzeń, jednak już prawie po dojściu szybkim krokiem na plażę nagle za rękę chwyta mnie jakiś gościu i w niezrozumiałym języku wydziera się w wniebogłosy co jak
što je ovo, zaboravio si platiti...
I szarpie się ze mną i próbuje mi wyrwać moja torbę i najgorsze że szarpie coraz mocniej a ja coraz mocniej ciągnę w swoja stronę i nie odpuszczam i już z całej siły ciągnę ją do siebie i czuje ze zaraz nie wytrzymam bo gość ma jednak sporo siły...


I dobrze ze wtedy się w końcu obudziłem bo bym sobie chyba torbę z całym przyrodzeniem wyrwał. Serce mi wciąż wali jak oszalałe. Nigdy bym przecież ryby nie zjadł... podobnie jak kurczaka..., na obiad to tylko mięso a ryba czy kurczak mięsem przecież nie jest.

Dobrze też że cały ten czas przespałem w cieniu zainstalowanego na plaży hawajskiego parasola bo inaczej wyglądał bym teraz jak polska flaga, taki biało-czerwony.
Z pół godziny mi zajmuje żeby uspokoić tętno, nucąc piosenkę która przez ostatni rok dawała mi ukojenie w kryzysowych sytuacjach, a tych ze względu na moje zaniedbania w kwestii zbrodniczego zarazka miałem całkiem sporo. W zasadzie to prawie codziennie od kwietnia roku poprzedniego miałem pewne stany kryzysowe, zawsze jednak magicznie po wysłuchaniu tej piosenki robiłem się spokojniejszy i wracałem do wewnętrznego balansu.




Patrze na telefon i już rzeczywiście dochodzi 17, wiec rzeczywiście pora w końcu coś zjeść dzisiaj, wiec spacer do pobliskiej pizzerii More a tam oczywiście prawdziwe mięso czyli Ćevapy.
Ćevapy tutaj naprawdę dobre, mogę polecić, jedne z lepszych w Chorwacji choć oczywiście daleko im i nie mogą się równać z tymi z Hercegoviny.
Wracam na plażę, jeszcze raz sus do wody, spędzam jeszcze resztę dnia na plaży tak mniej więcej do 21. Bo wtedy znów czeka mnie spacer na lotnisko skąd wkrótce odlecę do Katowic. Tak, niestety tegoroczny dalmatyński urlop dobiega już końca.
Spacerek na lotnisko zajmuje kilka minut, już rozmyślam że za kilka kilkanaście godzin znów zobaczę bliskie mi osoby z którymi przez zbrodniczego zarazka nie było dane mi się widzieć prawie rok. Zawsze jak ostatnio wspominam znajomych tak i tym razem przez głowę przelatuje mi ta pieśń którą jakoś sentymentalnie zaczynam nucić:




Prijatelji, često mislim na vaš, nije ovo vrijeme dobro za naš...
Sve smo mogli, sve smo smjeli i bili smo što smo ḫtjeli, prijatelji, kako ste mi danas...
Rado biḫ vaš sve vidio zdrave...


Kažite mi, jeste li se umorili, jesu li vaš prevarili...

Na Lotnisku tym razem bez najmniejszego problemu, nikt o nic nie pyta, mam już bilet nie tak jak w Luton.
Lot jest o czasie, przebiega bezproblemowo, po nieco ponad godzinie lądujemy w Katowicach.
W Katowicach doznaję szoku, na pasażerach dokonana zostaje selekcja niczym w byłym niemieckim, tymczasowo nieczynnym ośrodku Auschwitz-Birkenau, silni i odporni towarzysze na lewo, słaby i nieświadomy motłoch na prawo. Szok!

na (2).jpg

na (1).jpg

Odruchowo podążam na prawo, ale zaraz myślę przecież mogę spróbować udawać innego niż jestem i decyduje się zaryzykować pójściem w lewo. Po wylądowaniu w Katowicach znowu jestem już ogólnie trochę mniej spokojny. Tutaj znów kwity przewozowe trzeba przecież okazać pogranicznikowi. Miałem tutaj dwie opcje: kupić autoryzowany patyczek do uszu(opcja płatna droższa) bądź okazać bilet na samolot relacji Kraków -Birmingham którym mam odlecieć za kilka godzin(opcja też płatna ale tańsza w sumie niż patyczek).
Decyduje się na opcję drugą, gdyby nie zadziałała zawsze mogę przecież wrócić do opcji pierwszej.
Wszystko jednak w porządku, bilet wyjazdowy z Polski w pełni chroni przez zarażeniem się zbrodniczym zarazkiem.
Na samolot do Krakowa oczywiście się spóźniam. Takie przeczucie miałem od samego początku że tak właśnie się stanie a następny samolot do jUkeja dopiero za dwa tygodnie. Nie chwalę się jednak wkoło tym za bardzo jak po kolei przebrnąłem z jUkeja do Lachistanu. Obawiam się że jest jakieś niewielkie ryzyko że ludzie z SS (Stacja Sanitarno coś tam…) mogliby chcieć odwiedzić mnie w domu a tego wolałbym uniknąć.
Tym samym rozpocząłem długo wyczekiwany urlop w Polandii.


Jeszcze tak na koniec. Doszły mnie bowiem słuchy że jest pewna grupa osób która kwestionuje istnienie zbrodniczego zarazka jak i kwestionuje wprowadzane przez naszych umiłowanych przywódców zarządzenia. Nie mam do was słów i mogę wam zadedykować jedynie taką piosenkę.



Jednak mam nadzieję że większość, (tak przy okazji większość ma zawsze rację w ….kracji) stoi murem za naszymi umiłowanymi przywódcami, którzy z całego swego serca i naszej kieszeni robili wszystko aby uchronić nas przed zbrodniczą zarazą. Dla tych wszystkich, dedykuję słowa naszego wieszcza narodowego, pana Z. Od razu uprzedzam że współczesna poezja może wywołać trwały uszczerbek za zdrowiu więc klikasz w link na własną odpowiedzialność.
Link raczej 18+, więc jak nie masz 18 to spadaj do książek.




Pozdrawiam i życzę miłej lektury, mojego słowa na niedzielę.
Ostatnio edytowano 07.09.2024 23:54 przez KrisLukas, łącznie edytowano 2 razy
Raphael
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 464
Dołączył(a): 15.09.2015
Re: 2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwa

Nieprzeczytany postnapisał(a) Raphael » 22.11.2023 21:21

Zaiste relacja wyjątkowa. Pogratulować... chyba :roll:

... i oczywiście życzenia żeby się do uszu zaś coś nie chciało poprzylepiać, bo patyczki nieekonomiczne i niefajne strasznie.
Poprzednia strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
2021 Divulje, Kaštela… czyli moje Naj… wakacje w Chorwacji. - strona ...
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone