...
Hejo - lecimy dalej ...
Rzeka Onyar dzieli Gironę na 2 części. Lewobrzeżna to powiedzmy że nowoczesna, prawa strona - to prześliczne
Stare Miasto. Ładne, czyste, architektonicznie -bn na moje oko to Gotyk zmieszany z Secesją.
Idziemy do
katedry - w końcu Środa Popielcowa.
Do głównej fasady wiodą schody, takie jak te z "Pancernika Potiomkina" (ale po prawej stronie jest podejście "bezschodowe"). Potem piękny portal i wkraczamy do ciemnego i pustego wnętrza.
Z bocznej kaplicy, przy wejściu, wynurza się jakiś nerd w okularach, z zapytaniem: A my tu czego ?
My - że na mszę.
Aaa - to tam do przodu i w lewo - sam
biskup celebruje.
No to wchodzimy do takiej bocznej, małej kaplicy.
Pierwszy raz w życiu byłem na mszy, gdzie więcej było celebransów niż wiernych.
W trakcie jej trwania ilość się wyrównała, ale i tak ...
Po mszy spacerujemy po katedrze - potężne, monumentalne, posępne mimo witraży, gotyckie wnętrze.
Podobno najszersza nawa główna w Europie.
Wrażenie niesamowite - obok rzeki Onyar - żelazny pkt wizyty w Gironie.
Tutaj można poczytać kiedy zwiedzić, a jak się poszuka, wszystkie fakty i mity na temat katedry.
Wejść można chyba za free, my nie płaciliśmy (ale może dlatego, że byliśmy w okolicach mszy). Na pewno trzeba zapłacić za wstęp do muzeum katedralnego.