Ale dość o jedzeniu.
Teraz mamy jeszcze 31.12.2015 r.
Wjechaliśmy wyciągiem na Czantorię i po zabawie na śniegu, czas na szlak.
Ale zacznę od legendy, którą usłyszeliśmy na dole od Pani z Kolei Linowych.
…Już dawno temu starzy ludzie opowiadali o śpiących rycerzach w jaskini na górze Czantorii. Legenda mówi, że to rycerze króla Sobieskiego, którzy zmierzali pod Wiedeń, żeby rozprawić się z Turkami. Zostali oni zaskoczeni przez burzę i uwięzieni przez złośliwego ducha w jaskini Czantorii, razem z dukatami, które wieźli ze sobą. Wejście do jaskini otwierało się tylko raz w roku i żeby zdobyć skarby, trzeba było najpierw sporządzić, z ogarków niedopalonych świec w Dzień Zaduszny - grubą świecę. Następnie w noc świętojańską wejść do jaskini. Przebywać w niej można było tylko tak długo, jak długo paliła się świeca. Śmiałek, którego by zaślepiła chciwość i pozostałby w jaskini dłużej, nie mógł się już wydostać, bo jaskinia zamykała się po dopaleniu się świecy. Wielu próbowało szczęścia, ale zaślepieni skarbami pozostawali w jaskini na zawsze, a ich pokutujące dusze straszą turystów i pijaków zabłąkanych nocą wokół Czantorii.
W Ustroniu u kowala Feliks Drzystonia terminował młody kowalczyk Karlik. Pewnego razu majster poszedł do gospody, a Karlikowi kazał kuć podkowy. Wtedy przed kuźnią pojawił się jakiś człowiek i poprosił o podkucie kilka koni. Konie te miały stać pod Czantorią. Wieczór już zapadał kiedy Karlik z obcym poszli w kierunku góry. Zatrzymali się pod skałą, nieznajomy coś mruknął i skała się rozstąpiła. Weszli do ogromnej groty pełnej rycerzy i skrzyń z dukatami, na których siedziały wielkie żaby z wytrzeszczonymi oczami. Karlik podkuł pięć koni i jako zapłatę wziął jednego najmniejszego dukata. Nieznajomy obiecał kowalczykowi wielkie bogactwo, ale warunkiem było zachowanie tajemnicy. Pieniądz, który chłopak otrzymał od dziwnego człowieka, miał czarodziejską moc, bo chociaż Karlik kupował różne rzeczy, następnego dnia zawsze znajdował ten sam pieniądz w kieszeni. Od tego czasu Karlik stał się bogatym człowiekiem. Wybudował matce porządny dom, kupił krowy, świnie i kury. A ludzie w Ustroniu dziwili się, skąd nagle Karlik stał się tak zamożny, ale on zachował tajemnicę. Żył szczęśliwie i dostatnio do końca życia. I tylko szary duży kot, który był przyjacielem Karlika znał jego sekret. Do dzisiaj potomkowie karlikowego kocura mieszkają w Muzeum ustrońskim....
więc idziemy szukać wejścia do jaskini choć to nie ten dzień w roku, ale może się mylą i w niewłaściwy dzień idą szukać skarbów.
mapa i w drogę
sprawdzimy jeszcze raz bo my nie tacy z gór ludzie ale z płaskiego mazowsza.
kierunek obrany więc w drogę, człowieków mało bo drakońsko zimno i jeszcze rano.
te wężownice to może jakieś ostrzeżenie co by nie iść dalej, ludziów jakoś mało.
ale co tam trza być twardym a nie miętkim jak mawia moja najmłodsza latorośl, bo jakieś przeszkody na drodze się pojawiają.
trasa nie jest jakaś wymagająca, bo mój M od razu by zawrócił
widoki, OK
i na szczycie Czeska karczma i wieża widokowa, tylko jeszcze zamknięta za 15 min.
tak więc się rozglądniemy
na Czeską stronę ładniejszy.
ale troszkę hulał wietrzyk i -10 st C po cieple jaki jeszcze dwa dni temu było, to Syberią zaleciało.
cdn.