Zdmuchuję grubą warstwę kurzu z wątku i jedziemy na całodniową wycieczkę po wyspie
Wycieczka po wyspie - czyli Hvar, Pitve, Święta Niedziela i lawendowe żniwoZ samego rana pakujemy prowiant, plażowe odzienie i ruszamy

Tuż za Starym Gradem skręcamy na starą drogę do Hvaru. Droga wije się szczytem gór, a w dole majaczy błękitny Jadran. Widoki są niesamowite, ruch minimalny więc wolno posuwamy się naprzód.

Pierwszy przystanek zaliczamy przy dopiero co rozpakowującym się straganiku - Pani wyciąga szlachetne trunki... zastanawiamy się, czy już coś kupować, wszakże degustacja z samego rana może trochę zamglić oko i zdjęcia będą niewyraźne... jednak pamietamy jaki problem był z namierzeniem rakiji w zeszłym roku, więc na wszelki wypadek bierzemy dwie butelki

I lawendowy olejek, żeby poczuć klimat
Chwilę później przystanek

I panoramka Velo Grablje

Kawałek dalej zatrzymujemy się (nie po raz ostatni rzecz jasna

) przy malutkiej kapliczce...

a poniżej coś w rodzaju pustelni...albo piwnicy

Dalej jest jeszcze ładniej

backstage

iii pierwsze ślady lawendy


i jeszcze jeden widoczek

O tym co działo się potem nie muszę pisać... powiem tylko, że to chyba dobrze, że pierwszy raz dotarliśmy tu w sierpniu, a nie w czerwcu...

euforia totalna-u pań oczywiście, postronny obserwator nie zrozumiałby jak można się tak nakręcać na suche krzaczki

myk w te krzaczory, zrywamy pozostałości lawendy aby zrobić choć mały bukiet

nie bacząc, że z rąk leje się krew i normalnie nigdy nie weszłabym w klapkach w takie chaszcze i rozgrzane skałki...
Nasz Pan po kilkunastu minutach, nie mogąc się doczekać, postanowił pomóc i mówiąc, że "tu jest przecież zielona" nazbierał naręcze czegoś... nie wiem dokładnie czego, ale lawenda to nie była... choć nawet trochę podobna
kiedyś tu wrócę w czerwcu

z nożyczkami



Nie lubię wstawiać swoich zdjęć, ale w polu lawendowym musiałam

naprawdę nie spodziewałam się, że znajdę tu jeszcze coś o tej porze roku

choć miałam od razu suszony bukiet, to stoi teraz obok lapka i paachnie
