Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

2009 - Tarnów - Tucepi / Bol.

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 20.07.2009 09:36

Buber napisał(a):(...) ostateczna decyzja w tym roku należała jednak do mojej żony (...) oczywiście wybór żony poddałem ścisłej cenzurze.


Ot i istota rzeczy :lol:

PZDR
Crayfish
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1744
Dołączył(a): 11.05.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Crayfish » 20.07.2009 10:00

Rafał K napisał(a):
Buber napisał(a):(...) ostateczna decyzja w tym roku należała jednak do mojej żony (...) oczywiście wybór żony poddałem ścisłej cenzurze.


Ot i istota rzeczy :lol:

PZDR


"Ufaj i kontroluj" : cyt. Lenin. :lol: :lol: :lol:

Czekam z niecierpliwością na relację.
Moja z tego miasteczka już prawie skończona.

Pozdrawiam.
Lidia K
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3519
Dołączył(a): 09.10.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) Lidia K » 20.07.2009 11:40

Buber napisał(a):
Ostateczna decyzja w tym roku należała jednak do mojej żony.

Po sprawdzeniu w dostępnych zródłach (wszystkie zaczynały się na www. ), okazało się, że c.a. tak jest, jak było, a na imprezę jeszcze nas stać.
Trudno - z bólem serca po średniokryzysowej jeszcze cenie. w grudniu ubiegłego roku zarezerwowałem pobyt.


Miała żona nosa, żeby się z Kopernikiem do Egiptu czy Tunezji nie wybrać a jednak do CRO a Ty miałeś przeczucie, żeby tym razem wybór powierzyć żonie.

Buber napisał(a):No cóż, jego podróż odbyła się z małymi przygodami. Marcin, mimo ścisłego zachowania tajemnicy, miał przygodę ze słowacką drogówką (na szczęście zakończoną pozytywnie - czyli tylko dwucyfrowo). Po tym wydarzeniu na wszelki słuczaj doposażyłem apteczkę w książkę "Poradnik Pierwszej Pomocy" , a półeczkę w numery do polskiej ambasady :D .


Czy za brak książki "Poradni Pierwszej Pomocy" stracił co nieco 8O .
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 20.07.2009 14:25

Rafał i Crayfish "rewolucyjna czujność" w każdym związku (czy to sowieckim, czy to małżeńskim) to rzeczywiście podstawa sukcesu tegoż związku :D .

Lidziu żona poszła po najmniejszej linii oporu, zgodnie z radą inżyniera Mamonia z Rejsu, wybrała te miejsca w których już byliśmy :D.

Poza tym Mikołaj Kopernik, mimo swej wielkiej mocy (bo przecież słońce zatrzymał :D ) jest już trochę leciwy, więc żona pewnie stwierdziła, że to przypadkowa zbieżność nazwisk. Swoją drogą mógł sobie, ten nasz kochany astronom, zastrzec nazwisko - choć kto, teraz w jego imieniu kit, szwarc, mydło i powidło ludziom wciska.
Do Tunezji i Egiptu nie pojedziemy. Przynajmniej na razie szeroko pojęta kultura krajów arabskich zupełnie nas nie pociąga.

Co do przeczucia - to naprawdę była moja "żółć" :D . Żona trochę kręciła nosem na Hvar - więc rzekłem: NA TEN ROK WYBIERASZ TY :evil: :!:

Pokuta Marcina była oczywiście, za prozaiczne przekroczenie dozwolonej prędkości. A beznadziejny "Poradnik Pierwszej Pomocy w PO dla 2 klasy LO" (czy jakoś tak) już dawno mam w kufrze dla picu, bo ponoć złośliwie o to pytają, a miejsca wiele nie zajmuje.

:smo: :papa:
CinnamonGirl
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1338
Dołączył(a): 08.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) CinnamonGirl » 20.07.2009 15:31

Zapowiada sie ciekawie :) czekam na ciąg dalszy i na zdjecia :)
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 20.07.2009 16:22

Jestem tu i ja - zresztą jak zwykle od początku Twojej forumowej kariery ... :D
A co do BP Kopernik to czasami trzeba być w czepku urodzonym i mieć więcej szczęścia niż rozumu ... :D :D

Pisz Buberku,bo Twój styl pisania należy do moich ulubionych :D
Pozdravki.
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006
Droga

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 26.07.2009 22:16

Droga do CELU to dla mnie najciekawsza część każdej wyprawy - jest w tym jakieś uczucie podnieconego oczekiwania na ...

Dlatego też, zawsze gdy mamy gdzieś dalej wyjechać, nie mogę spać, wstaję pierwszy i brutalnie, jak jakiś wredny sierżant w koszarach, budzę resztę rodziny.
Rodzina ... albo mnie olewa, albo złości się na mnie. Dochodzę wtedy do smutnego wniosku, że żyję w ustroju anarchistycznym i wzdycham czasem smutno: "Komuno wróć.." :wink:

Jednak tym razem wszyscy dzielnie wstali i zabrali się do roboty.
A tej było całe mnóstwo, gdyż zaplanowaliśmy sobie, w czasie gdy nas nie będzie, renowację naszego lokum.
Renowacja miała oczywiście na celu stworzenie nowego miejsca dla niedocenionych dzieł artystycznych naszych dzieci (oglądając ich dotychczasowe prace myślę, że lubią kubizm :D ).
Oprócz schowania do pudeł naszych cennych książek, obrazków, fidrygałków i przesunięcia kilka szafek, trzeba było jeszcze domknąć walizki i schwytać dzieci, które stwierdziły że już nie chcą do Chorwacji, tylko nagle poczuły tęsknotę za publicznymi placówkami szkolno - wychowawczymi.

Ten splot niekorzystnych zdarzeń spowodował, że pełni nadziei (czy wszystko się zmieści do bagażnika) znaleźliśmy się z kuframi, przed naszym autem dopiero przed 10.00.
Po kilkuminutowej ekwilibrystyce okazało się, że walizki nie wystają ponad górną krawędź tylnych siedzeń i żadnych bonusów w przedziale pasażerskim nie będzie.
Ucieszyłem się, że do wspaniałych widoków za plecami nie muszę się zdawać wyłącznie na lusterka (które jak wiadomo są po to, aby Panie mogły zrobić makijaż).
Przyklejam jeszcze na deskę rozdzielczą szpanerską nawigację i o 10.00. WYJEŻDŻAMY.

Zaraz za moim domem skręcamy we właściwą stronę - czyli na POŁUDNIE.
Jak zwykle będziemy jechać drogą na Tuchów i Gorlice, wzdłuż Białej, która niedawno wylała, ale ponoć już wszystko wyschło.

Włączam radyjko.
W radiu nie mówią o niczym innym, tylko o śmierci króla POPu Michaela Jacksona.
Ja zawsze myślałem, że król jest tylko jeden i jest nim od dawna Elvis, ale Michael to też była wielka osobowość muzyczna.
Wraca wspomnienie (jeszcze ze szkolnych lat) teledysku "Billie Jean", a zwłaszcza tych podświetlanych płyt chodnikowych, po których stąpał, w niczym nie przypominających naszych siermiężnych "kruszonek" w PRL.

Wyłączam i chowam nawigację.
Drażni mnie głos, dziwnie przypominający mi wyszydzająco - pouczający ton telewizyjnego spikera - też rodem z PRLu.
A poza tym trasę przecież znam.

Od Tuchowa Hubert narzeka, że mu niedobrze. Jako, że od roku, nasz syn niestety dorósł do sporadycznych napadów choroby lokomocyjnej, zwłaszcza wtedy gdy na polu jest duszno, jest to sygnał którego nie można zlekceważyć.
Jak na złość, w moim przenośnym szpitalu brakuje Aviomarinu.
Nie ma wyjścia - krótki postój i zakup w aptece w Gromniku, .. gul, gul i już jedziemy piękną (ale bardzo zdradliwą) "prostą" do Ciężkowic.
Za Skamieniałym Miastem już w Zborowicach skręcamy w lewo na Gorlice.
Okazuje się, że w b.r. dojazd do Gorlic, od ronda w Moszczenicy jest zamknięty (nie wiedzieć czemu). Jedziemy więc prosto do Zagórzan, aby stamtąd wrócić się do miasta.
Nie gubimy się specjalnie i po krótkim czasie lecimy przez Magurę Małastowską na Konieczną.
Przed granicą telefon- pewnie z roboty dzwonią - a przecież beze mnie powinno im iść lepiej i ... raźniej.
Na szczęście z błahą sprawą dzwoni mój przyjaciel z Gorlic. Wiedział jak mnie zdybać na swoim terenie :D .
Jesteśmy na granicy. Straszą tylko opuszczone budynki. A przecież jej historia jest dość krótka - raptem maksimum z 10 lat. Komu się wtedy o Schengen śniło?

W Słowacji witają nas oznaki światowego kryzysu - położony zaraz za granicą sklep z jednoznacznym napisem "Tania wódka" jest na sprzedaż.

Pierwszym miejscem postoju jest stacja paliwowa przy "wlocie" do Bardejova. Nauczony doświadczeniem powolnego pokonywania drogi nr 68, za obładowanymi ciężarówkami i omijania policyjnych łapanek, postanawiam zaszaleć i kupić winietkę za całe 10E (no .. wakacje są w końcu). Przy kupnie na kasie jest wyświetlana cena także w koronach. Pytam chłopaka, czy w związku z tym można płacić koronami (coś mi tam zostało ze starych wyjazdów). Ze śmiechem powiada że już nie da rady. Cóż - te korony na kasie - to chyba tylko po to "sztoby razgawor poddjerżat".

Przejeżdżając przez Bardejov zauważamy, że jest jakiś odświeżony i odnowiony. Stare Miasto jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Może kiedyś warto będzie zrobić tu krótki popas.

Dojeżdżając do Preszowa obserwuję słowacką populację samochodową. Coś się zmieniło. Słowacja z kraju Skód, zmienia się powoli w kraj Hyundaiów. Co prawda tych małych - i10, albo i 20, ale czasem jakiś i30 też się pokaże.

W Preszowie przypominam Hubertowi, że przejeżdżamy obok "tajemniczego laboratorium z terrorystami".
Hubert mnie wyśmiewa, mówiąc że to zwykła fabryka.
Wychodzi na to, że moje dziecko dojrzewa, a ja dziecinnieję.
Na szczęście w takiej chwili można liczyć na Mikiego, któremu bardzo do gustu przypadają ... tro-jebusy.. :D .

Krótki odcinek autostrady, Koszyce i już bez dalszych przygód przejeżdżamy, ledwo prześlizgując się pod zwisającymi kablami, kolejną opuszczoną granicę.

Po węgierskiej stronie otaczają nas liczna pola słoneczników.
Czyżby jakieś dopłaty od rządu z Brukseli ?
Jedziemy normalną drogą, a na niej co jakiś czas ograniczenia do 110km/h.
Zwykłe dwa pasy, a można jechać szybciej jak osławioną A4 Kraków-Katowice i to za darmo :wink: .

Kolejne "żelazne" miejsce postoju to stacja MOL w Forro, gdzie tankuję 95 w cenie c.a. 300F za literek i wyposażam się w "matrycę".
Na stacji oglądam miejscowe pojazdy. Cóż, Węgry to nadal kraj Suzuków. Madziarzy są chyba bardziej konserwatywni od Słowaków.

Jest już wczesne popołudnie, dzieci zjadły zapasy na "czarną godzinę" więc zaczynamy rozglądać się za jakimś miłym "eterem".
Jako, że jedziemy przez kraj ludzi lubiących konsumować, długo szukać nie trzeba.
Jeszcze przed wjazdem na autopalyę, w miejscowości Szikszo trafiamy na miłą knajpkę "Tural".

Obrazek

Podsumuję krótko - tanio nie było (ale drogo też nie), malizną nie śmierdziało, buźki rozjaśniły się od ucha do ucha.
Żeby nie zwariować z nadmiaru szczęścia, grzebiąc w bagażniku, w poszukiwaniu nie pamiętam już czego, odkrywam po konsumpcji, że zapomniałem nebulizatora i karimat.
Nie wracamy się :D .

Wpadamy w końcu w strefę be-i kijaratów. Podróż równinnym terenem jest nieco monotonna. Z nudów zapamiętuję nr informacji autostradowej. Jak ktoś zna węgierski to proszę dzwonić na 36 40 40 50 60.

Dobijamy do Budapesztu.
Jest wcześnie - około 17.00., więc postanawiam zdeflorować obwodnicę.
Jadąc od Miszkolca znaki nic nie mówią jeszcze o M7 (cicho-sza). Jedzie się z początku na M5 i 5 (czyli Szeged). Już po wjeździe na M0 jest tablica obwieszczająca optymistycznie, że do M7 jeszcze tylko z 64 km. Po jakimś czasie są znaki na M0, a zaraz potem na M7. Raz jeden przejeżdża się nawet tablicę z dumnym napisem Budapeszt, ale należy powstrzymać panikę, wykonując głębokie oddechy.

Zastanawiałem się czy na obwodnicy jest jakieś miejsce na dogrywkę poobiednią i moje nadzieje spełniają się - tuż przed zjazdem na M7 jest :!: ..."restauracja inna jak wszystkie".
Dzieci dostają jedzonko, po 2 zabawki i po jednym baloniku.
Po wzmocnieniu się, zaczyna rozpierać je energia i ciekawski Miki próbuje otworzyć drzwi od strony zawiasów. Kończy się to w jedyny możliwy sposób. Ryk jest tak głośny, że potomkowie hordy Hunów chowają się po kątach. Na szczęście ciągłość skóry zostaje zachowana. Sympatyczna pani z obsługi dostarcza lód, ja daję Ibufen w dziób, a żona przykleja plaster uspokajający na paluszek.

Wyjeżdżamy z Budapesztu i chyba, jako, że to piątek wieczór wbijamy się od razu w korek. Średnia prędkość waha się w granicach 40-80km/h, a na trasie dominuje .... Chamstwo.
Wszyscy chcą jechać lewym pasem - ten świeci światłami, tamten trąbi, trzeci się wpycha. Totalny burdel - na to wszystko patrzą martwym okiem, kamery, a "Rentgena" .. nie widać.
I tak jest ... aż do Siofoku. Prawdopodobnie ta cała wataha jechała się pomoczyć przez weekend, w ciepłej zupce zwanej Balatonem.

Za Siofokiem całkowity brak samochodów przed maską. Czuję się jak Nick Cage w "Zaginionej autostradzie" :D .

Dobijamy do Radicsa w Letenye. Dużo wozów na podjeździe. Podobno dlatego, że nie rezerwowaliśmy noclegu, zostały już tylko luksusy za ciężką kasę. Nie chce się nam już jechać do Panziona na starą granicę, kasa (jeszcze) jest, a luksusy są autentyczne - więc decyzja może być tylko jedna.
Do apartamentu prowadzi nas sympatyczny, łysy jak kolano, szef biznesu, wyglądający jak klon nieodżałowanego Marka Walczewskiego.
Miejsca dużo - można zrobić imprezkę na kilkadziesiąt osób, ale z dziećmi jesteśmy :wink: .
A w apartamencie przedsmak Chorwacji - oglądamy "Gliniarza z Beverly Hills" z chorwackimi napisami.
Mamy dużo radości, zwłaszcza gdy na ekranie, co chwilę pojawia się brzydkie chorwackie słowo na literkę s.
Starsze dziecko już dobrze czyta ... i sobie i młodszemu bratu - więc dzieci szybko idą spać.
A my zaraz potem.

Dobranoc :D .
Ostatnio edytowano 28.07.2009 12:19 przez Buber, łącznie edytowano 1 raz
Rafał K
Cromaniak
Posty: 2318
Dołączył(a): 07.04.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Rafał K » 26.07.2009 22:28

Pchły na noc... :papa:

PS
Już miałem pisać, że się lenisz... :lol:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 26.07.2009 22:30

Rafał K napisał(a):
PS
Już miałem pisać, że się lenisz... :lol:


No, trochę się lenił,ale warto było poczekać ...
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 27.07.2009 06:49

wojan napisał(a):No, trochę się lenił,ale warto było poczekać ...


Rzeczywiście to tak wygląda, ale naprawdę (za pomocą grilka i piwka) przez cały tydzień siły zbierałem... :lol:
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 27.07.2009 08:15

Na takie :lol: relacje można czekać, oby nie za długo :wink:
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 28.07.2009 12:16

renatalato napisał(a):Na takie :lol: relacje można czekać, oby nie za długo :wink:


Dzięki :D.
Chciałbym napisać wszystko naraz, ale najpierw czasu trochę muszę kupić. Słyszeliście o jakiejś wyprzedaży ? :wink:
mojekp
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 237
Dołączył(a): 13.01.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) mojekp » 28.07.2009 12:23

czekamy, czekamy?!

Sympatycznie się czyta ja tak nie potrafię pisać- dlatego tylko czytam

Pozdrawiam
Buber
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3790
Dołączył(a): 11.08.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Buber » 28.07.2009 13:39

Mojekp dzięki za zainteresowanie - kupiłem trochę czasu i jak dobrze pójdzie może dziś wieczór wyprodukuję ciąg dalszy.
Co do "nieumienia" pisania, to tak się myśli dopóki się nie spróbuje.
Ja wytrwale próbuję... i zachęcam innych do tego :D.
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18688
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 28.07.2009 14:07

Z tym pisaniem faktycznie prosto nie jest , a raczej z czasem na pisanie :D
Czytanie postów zajmuje przecież tyle czasu :lol:
A wszystkie ciekawe , z pięknymi fotkami .....
Czekamy na ciąg dalszy
Pozdrawiam
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży



cron
2009 - Tarnów - Tucepi / Bol. - strona 3
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone