Wody na Bracu zawsze było tyle co na lekarstwo.
Podobno wina było zawsze więcej - no doprawdy raj.
Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy ze stałego lądu w latach siedemdziesiątych ub. wieku poprowadzono rurociąg przyjaźni.
Wątpię, żeby Blaca była do niego podpięta.
Wszystko odbywa się pewnie nadal po staremu - czyli - coś niecoś skapnie z góry ....
Do kamiennego basenu ...
kolory rodem ze "Stukostrachów" - nie pijcie tego
W trakcie oglądania tej atrakcji turystycznej zaczyna się powrotny exodus i moje dziecko zrywa mi się ze smyczy . .
Ostatni tęskny rzut oka na pustelnię (fajne miejsce - czuć wysiłek ludzki włożony tutaj przez wieki).
... i ruszam w pościg.
Gościa nigdzie nie widać.
Moje przestraszone ojcowskie serce tłucze się jak klapa od śmietnika, gdy mijam kolejnych wycieczkowiczów.
Na szczęście informują mnie, że jest taki mały co wszystkich wyprzedza.
Doganiam go w końcu przed samym statkiem jak prowadzi peleton.
Chwilę jeszcze siedzimy nad uvalą wrzucając kamyczki i trzeba się ładować na Franka.
Jesteśmy pierwsi i możemy sobie zająć najlepsze miejsca