Rano niemrawy entertainment team próbuje wreszcie dać coś z siebie.
Goście

wchodzą do brodzika (no SZOK) i rzucają piłkę w dzieci.
Nasze chłopaki podejmują temat i walka staje się zażarta

.
Uff - wreszcie mogę samotnie i spokojnie popływać

.
Niestety - to co dobre - szybko się kończy.
Po 40 minutach goście z teamu są ... śmiertelnie zmęczeni.
Nie wiem czemu tak jest, bo śniadania to całkiem niezłe w siebie wsuwają

.
Teraz dzieci mnie atakują, ale od czego jest .... MATKA.
Negocjacje z żoną są krótkie, ale burzliwe i już mnie nie ma

.
Zdążam w stronę Złotego Rogu (czy jak go tam naprawdę zwą).
Promenada jest szczególnie ładna na tym odcinku - ławeczki ....
i kamienne rzeźby ...
to chyba dupin, albo inny ssak
a to może Mestrovic jakowyś
Tak czy siak - wszystko jak widać FUNKIEL NÓWKA (bo niezdewastowane).
Po drodze mijam hotel "Bretanide".
Wygląda na taki "nur fur Deutche", bo z głośników padają mocne słowa w mowie Goethego.
W barze siedzi mnóstwo panów z brzuszkiem nad piramidą opróżnionych kufli

.
Nie ma to jak Oktoberfest w lipcu na obczyźnie (no teraz to zazdrość przeze mnie przemawia

).
Potem łożysko potoku, które chyba nigdy wody nie widziało.
I kapliczka z "żywymi figurami":
A kościółek też musiał być (ukłony
passenger 
):
jak ktoś ciekawy, to Święci Piotruś i Pawełek z 1720
To było omówienie widoków z prawej strony.
A teraz będą widoki ze strony lewej (czyli tzw. LEVAKI

) - tj. JADRAN, łódki i jeszcze raz ... chodzący po wodzie ...
W końcu ... osiągam CEL
Schodzę na dół i cóż ... to prawda

.
Jest to jedno z niewielu miejsc w CRO przypominające włoskie plaże.
Ceny leżaczków też są włoskie.
Śpiewam sobie:
...byłem w Rio, byłem w Bayo, byłem nawet na Hawajo - wszystko ... itd.
Jak widać - leżaczki raczej puste.
Większość ludzi bojkotuje ceny, wybierając czubek lub drugą stronę Rogu (Rożna ?).
Jeszcze zaliczam wierzchołek, rzut oka na Hvar ...
... i spadam

.
Nic tu po mnie - ludzi zaczyna niebezpiecznie przybywać.
Miejsce jest piękne (zwłaszcza z Vidovej Góry

), ale dzielić je z nawet małym tłumkiem ... to nie dla mnie.
Marzy mi się bardziej samotna zatoczka, jak z opowieści morskich
Dangolka
