Staje się to już lekką obsesją.
W tym roku, ciągłym przypominaniem o w/w fakcie, spowodowałem totalną niechęć reszty rodziny do wycieczki na północ.
Na szczęście mój wierny Marcin miał wielką chętkę zobaczyć "strażnika mostu" i to mnie uratowało.
Pomoc nadeszła w ostatniej chwili, bo był to nasz ostatni dzień w Tucepi.
Wzięliśmy z Marcinem naszych dwóch starszych synów i późno (bo to już 10.00 była) wyjechaliśmy.
Droga mogła być tylko jedna - oczywiście - "napoleonka" Makarska -Vrgorac. Zaraz po wspięciu się trochę wyżej, mimo braku chęci na przystanek, ze strony naszych dzieci, popartej stosownymi uwagami na temat stanu naszego umysłu, robimy pierwszą sesję zdjęciową.
Widoki - ech .... - szkoda gadać - lepiej zobaczyć
A potem to, co tygrysy lubią najbardziej - super jazda po zakrętach. Czuję się prawie jak James Bond w scenie wyścigu z "Goldeneye", tylko auto zdało by się lepsze, bo moje łapie chwilami takie przechyły, jak ten czołg, którym Brosnan jeździł w Petersburgu
Niestety szybko tracimy Jadran z oczy i wjeżdżamy w interior.
Dzikie wnętrze kraju jest przecięte budowaną autostradą. W związku z tym przed samym Vrgorakiem jazdę zakłócają nam ciężarówki i wahadłowy ruch pojazdów. Ruchem sterują światła, które dla niektórych kierowców są niestety tylko fatamorganą.
Patrząc na auta, czuć bliskość Bośni. Prawie same VW Golfiki II
We Vrgoracu troszkę błądzimy. To wszystko przez drogowskazy pokazujące dziwne warianty trasy. Bo do Bośni to po prostu na "pravo" się jedzie i już
Docieramy do Ciernyj Gyrm.
Ważny człowiek na przejściu długo ogląda nasze paszporty, porównując fotografie dzieci z rzeczywistością. Czas leci i ludzie łatwo zmieniają fasady (zwłaszcza odkąd botox potaniał)
Dalej jest już nudno. Jakość dróg i natężenie ruchu na nich przypomina mi rodzinne strony.
Po jakimś czasie docieramy do Mostaru. Po drodze jest góra na której stoi krzyż.
Czasem i krzyż potrafi powieść na pokuszenie, więc skręcam w nią. Trasa jest żwirowa, trochę serpentyniasta. Mijamy okazałe stacje Drogi Krzyżowej.
I wreszcie jest .... olbrzymi trochę przytłaczający ....
... a pod nim miasto.
Patrzę na dół widzę 1-2 wieże kościelne i pełno minaretów.
Mam nieco mieszane uczucia .
Nie wiem czy ten krzyż nad miastem to wyraz wiary, pobożności, czy też znając bolesną przeszłość Mostaru, czegoś innego.
Widoki są piękne, ale samego mostu nie widać. Wzgórze jest nieregularne i trzeba byłoby zejść nieco niżej, żeby zobaczyć stare miasto.
CDN.

.png)













)..png)
.png)

.png)