Trochę głupio mi dzisiaj pisać, bo PAP nie tak dawno dużo opowiedział o Korculi, ale nie mam wyjścia
.
Tak się bowiem składa, że wyjątkowo mam dzisiaj trochę czasu (a z tym zawsze kiepsko), no i ubzdurałem sobie że skończę, to co zacząłem w bieżącym roku.
Więc (nie zaczynamy nigdy zdania od "więc"
) dzisiaj ....
12.06.07. - KORCULA I KONOBAR MAJĄCY PROBLEM
Dwa razy w tygodniu, z "orebickiej dzielnicy hotelowej", około dziewiątej rano do Korculi odpływa taksówka wodna. Cena jest tylko 2 kuny większa od kursu z portu, a dzieci (choćby "stare konie") płyną za darmo.
Korzystając z tego pakujemy się na w/w pojazd:
Odprowadzamy nietęsknym wzrokiem przystań i nasz hotel:
I po niecałych dziesięciu minutach zbliżamy się do Korculi:
Statek wysadza nas niedaleko placu Króla Tomisława (i tym samym głównego wejścia do Starego Miasta).
Kręcimy się tam trochę. Na obrzeżach placu jest targ ze szwarcem, mydłem i powidłem (głównie z artykułami tzw. turystycznymi) - o dziwo ceny takie jak w Orebicu (ale to może dlatego że to jeszcze nie sezon).
Podchodzimy w końcu pod schody i basztę Veliki Revelin, zbudowaną w 1499 roku nad Bramą Lądową ... i zaczynamy powoli wspinać się do góry:
Na baszcie obowiązkowo wenecki lew. Korcula była bogatym, granicznym weneckim miastem, w opozycji do trochę biedniejszego raguzańskiego Orebica (porównując te dwa miejsca przychodzi mi do głowy że Wenecja to miała "kasę", a Dubrownik - to raczej kiepsko
)
Za bramą po prawej stronie stoi kościół św. Michała z XV wieku:
W środku kościół jest odnowiony - z kazalnicy, dalmatyńskim zwyczajem wystaje krzyż, a ze starych kandelabrów sterczą energooszczędne żarówki.
Idziemy w prawo (chyba ulica Koprovą
) chcąc dotrzeć do kościoła Wszystkich Świętych , w którym jest Muzeum Ikon (bizantyjskich - ocalonych przez Wenecjan z Krety, po przegranej wojnie z Turcją).
Niestety - muzeum jeszcze zamknięte. Docieramy do murów miejskich z basztą (nazywającą się tak jak kościół) z kilkoma działami. Moja żona wybiera sobie skromną armatkę
, ale chłopaki biorą się od razu za największą i kierują ja na Orebic:
Idziemy trochę wzdłuż murów - wszędzie pełno knajpek na wolnym powietrzu. Dużo wystawionych owoców morza - niektóre ruszają zapraszająco odnóżami mówiąc - "zjedz mnie"
.
Wchodzimy między kamieniczki, podążając tym razem do placu Świętego Marka. Wita nas sylwetka kościoła Gospojine, w środku którego króluje oczywiście Gospa:
Umęczona (no nie wiem czym
) rodzina siada (chyba pod pręgierzem
) , a ja zachwycam się placem:
Namawiam (niestety samych tylko chłopaków) najpierw na Pałac Biskupi z XVII, albo z XIX wieku (różnie źródła podają - tak czy siak - funkiel nówka
):
Jest tam dużo ksiąg, szat liturgicznych, numizmatów itd. Mnie najbardziej do gustu przypadł relikwiarz "wszystko w jednym" - z relikwiami (bardzo małymi - typu włos lub kosteczka) chyba wszystkich możliwych świętych (tyle tego było). Od razu przypomniała mi się scena z "Krzyżaków" z przekupniem sprzedającym bodajże ogon szczura, który ugryzł Św. Franciszka
.
Naprzeciwko Pałacu Biskupiego znajduje się Muzeum Miejskie, mieszczące się w renesansowym pałacu z XVI wieku:
Tam też idziemy - tym razem wszyscy. Na samym dole są zbiory archeologiczne ze starożytności. Największe wrażenie wywarła na mnie stella z Lumbardy - wyryte w kamieniu imiona 200 pierwszych greckich osadników, którzy przybyli na Korculę z Visu w IV wieku p.n.e. Patrząc na ten kamień czułem że widzę coś wyjątkowo starożytnego, a jednocześnie bardzo bliskiego. Słowa tego nie oddadzą.
Z ciekawych rzeczy w muzeum jest jeszcze sala poświęcona historii budowy okrętów.
Została nam jeszcze do obejrzenia piękna Katedra św. Marka:
Wchodzimy prez piękny portal...
i już buszujemy wewnątrz
. Środek jest trochę ciemny. Wszystko jest zachwycające - i ołtarz z obrazami ze szkoły Tintoretta (w Wenecji "potykałem się " o jego obrazy wręcz w każdym kościele) i sarkofag Św. Teodora, ale mnie najbardziej podobała się prosta figura Chrystusa Zmartwychwstałego w baptyserium. Chłopcy zagustowali oczywiście w halabardach i berdyszach umieszczonych w jednym z bocznych ołtarzy.
Po buszowaniu krótki odpoczynek na średniowiecznej ławce dla pieszych:
I poszliśmy dalej.
Po drodze zapuszczamy żurawia w stronę gotyckiego kościoła Św. Piotra:
I znowu chodzimy między kamieniczki. Po prawej majaczy kuca i wieża Marco Polo, gdzie kłębi się istny tłum, a na wprost zaraz ... morze. Idziemy wzdłuż murów docierając do pizzerii Agawa przy porcie. Zamawiamy jedzenie. Ja wybieram się na poszukiwanie infocenter, robiąc fotkę otoczenia miejsca naszej przekąski:
Infocenter jest zaraz obok w porcie - niestety jest tylko jeden i to kiepski folderek (widać że sezon jeszcze się nie zaczął). Po posiłku (który był smaczny, ale troszkę śmierdział malizną) wracamy na drugą stronę miasta.
Po drodze, moje niemiłosierne dzieci (tak je wychowuję
), odganiają korculańskie koty od chleba:
(zdjęcie zrobione jeszcze przed faktem odganiania).
Docieramy do stateczku i o 12 odpływamy z powrotem.
Reasumując wycieczka bardzo się udała, dzieciom w obu muzeach i w Katedrze bardzo się podobało i nie chciały stamtąd wychodzić. Pogoda niestety była w kratę - na początku słońce, ale potem chmury i dlatego zdjęcia są jakie są (ale kto chce nacieszyć oko Korculą- warto zaglądnąć do relacji PAPy - tam jest piękna gra świateł).
Przez resztę dnia nie działo się nic ciekawego - oprócz spotkania z rodakami - w Orebicu na poczcie 3 młode panny z Targowiska koło Rzeszowa, a w samym Bellevue z Panią Anią z Gdyni (
), której niestety (ani jej męża, tudzież innych uczestników "wycieczki zoorganizowanej" ) nie udało się namówić na wyprawę na Sv. Ilję.
Wieczorem wybraliśmy się na poszukiwanie słynnej (opisywanej na tym forum) konoby Hrid nad samostanem. Zaraz za klasztorem skręciliśmy w prawo w wąską dróżkę i zaczęliśmy się rozgladać za knajpą. Po drodze szły dwie młode dziewczyny, pchające spacerówki z bobasami. Pomyślałem (słusznie) że są pewnie miejscowe i zapytałem o Hrida. Jedna z dziewczyn odpowiedziała mi: "Jm afraid, but its closed in June".
Aha.., podziękowałem i ruszyłem dalej, żeby na pierwszych możliwych rozstajach zawrócić. Cały czas myślałem jednak o danej nam odpowiedzi. Czy Hrid jest zamknięty teraz (bo np. za mało gości w czerwcu), czy też na amen ?.
Nie dawało mi to spokoju, więc po zawróceniu znowu zaczepiłem dziewczyny i zapytałem czy nie wiedzą czegoś więcej ? Dowiedziałem się że Hrid prawdopodobnie już nie będzie działał,
"because the owner is dead".
Odpowiedź zabrzmiała tak niesamowicie, że przybraliśmy z Basią, ze zdziwienia, grobowe miny (a wyglądamy wtedy brzydko
). Dziewczyny zaczęły nam polecać leżącą niedaleko samostanu konobę Panorama, ale ja już tam byłem - mimo pięknego widoku nie wzbudziła ona mojego zachwytu.
Pomyślałem sobie - szkoda - znika z mapy kolejne fajne miejsce, bo właściciel nie miał następcy, albo miał; ale ten woli mieszkać np. w Splicie albo w Zagrzebiu. Zresztą problem "wyludniania" się Dalmacji wróci jescze w następnych odcinkach.
I tym "pozytywnym" akcentem kończę i zapraszam na C.D.