napisał(a) tony montana » 11.03.2012 16:42
Wieczorem Michael (ten od Rodos Cars) pyta mnie wracającego z kolacji: "my frend, jak tam fura, czy klima działa, czy silnik pozwala rwać kapcia na greckich drogach (Nissan Micra 1.0 benzin!
gdzie już byłem etc. Odpowiedziałem mu zgodnie z prawda, że tu i ówdzie i chyba czas na Lindos. On spojrzal na mnie jakbym był upierdliwym niemieckim emerytem w sandałach na skarpecie a nie jego FRENDEM i zaszokowany zapytal: "men Ty JESZCZE w Lindos nie był, mistejk, terybul mistejk, zaczął przewracać oczami po swojemu, łapać się za głowę, wyciągać z kieszeni telefon zaglądać do niego i chować go z powrotem jakby miał do niego dzwonić minister Wenizelos i pytać czy aby ten oddział Rodos Cars nie ukrywa nadzwyczajnych dochodów z skarpecie.
Dałem więc słowo Michaelowi, że mistejk będzie zaraz naprawiony i "aj, oj hau stjupid ajem, aj łyl tejk maj famili tu Lindos rajt nau!
Słowo się rzekło a słowo Kaszuba (Kaszuby?) ważniejsze od pieniędzy, toteż przed 20 zapakowałem rodzinę do Micry i polecieliśmy wśród greckich desperatów 25 km do Lindos. Jak rozpoznać turystę w wynajętym samochodzie jeśli nie widzisz samochodu z boku, gdzie są naklejki z wypożyczalni tylko z przodu bądź z tył? Rozwiązanie zagadki jest bardzo proste - prawdziwy Rodyjczyk za punkt honoru stawia sobie NIE zapalenie świateł, dopóki na drodze nie będzie kompletnie ciemno - a i widywało się takich zawodników co o 23 bez świateł jechali, ot przyzwyczajenie - przecież byle turyści nie będą mu zwracać uwagi migając desperacko światłami. Prawdziwy zaś turysta światła zapała zawsze - czy to w Republice Czeskiej, Chorwacji czy Grecji.
Do miasta Lindos nie wjeżdża się autem (podczas drugiego pobytu w nim widzieliśmy co prawda policemana kierującego ruchem - można było wjechać autem na plażę w Lindos na lewo od main miasta), jedynymi uprzywilejowanymi byli taksówkarze w czarnych brykach słabo zwracający uwagę na tłumy idąc poboczem, trąbiące na opornych, którzy nie chcieli zejść im z drogi) zostawiliśmy więc naszą furkę na górze i z przysłowiowego buta, mijając osiołki szliśmy w dół do tego wyjątkowego miasteczka
Lindos o zachodzie słońca
Uliczkę znam w Barcelonie ... yyy... wróć! w Lindos...
Oni - tzn JACYŚ ludzie siedzą tam na dachach w knajpach!
Akropol otoczony murami górujący nad miasteczkiem - wrócimy tam za dnia w jednym z następnych odcinków
Ostatnio edytowano 16.01.2013 14:57 przez
tony montana, łącznie edytowano 1 raz