2 tygodnie pod okiem Zeusa, czyli Grecja dla niewymagających
Do Grecji przynależy około 2500 wysp, ale tylko nieco ponad 150 jest zamieszkana przez ludzi. Grecja słynie z produkcji marmuru, który jest eksportowany do innych państw. Grecja posiada aż 45 lotnisk. Językiem greckim posługiwano się już cztery tysiące lat temu - to jeden z najstarszych języków w Europie.
Witam.
Odnośnie Meteorów to dwie sprawy...
1. Miasto u ich stóp to Kalampaka...
2. Oprócz samych klasztorów i największych skał są mniejsze formacje (takie nazwijmy to- Kapadocjopodobne- skalne fiutki), jednak wg. mnie i wielu fotografów, górołazów- najciekawsze w masywie.
Znajdują się one pomiędzy pasem skał nad Kalampaką a doliną, którą wiedzie szosa do Wielkiego Meteora.
W dodatku są tam jakieś pustelnie (widać wiszące pranie na wykutych w skałach tarasach i otworach).
W samym mieście jest stary i ładny kościółek, który na tle pionowych ścian wygląda niesamowicie ładnie- a jest pomijany i nieznany przez turystów- poleciła mi go jedna miejscowa babcia.
Pozdr.
Mam pytanie.
Co się dokładnie kryje pod hasłem "wyprawa na Olimp"?
Na zdjęciu widzę raczej małe dzieci, które z wielogodzinną wyprawą w góry mogłyby mieć poważne trudności. Naprawdę mieliście zamiar wybrać się na Olimp?? Czy chodziło o podjazd w miejsce, skąd go dobrze widać?
taurus napisał(a):Sam też w przyszłym roku zamierzam odwiedzić Olimp z GPS-em i większym Vanem niż ten na zdjęciach więc mam nadzieję, że GPS poprowadzi dobrze i nie będę musiał przeciskać się wąskimi uliczkami i krążyć po bezdrożach.
Wiele lat temu wdrapałem się na Mytikas sam, jako że reszta ekipy z uwagi na trudności i późną porę zadowoliła się szczytowymi partiami Olimpu - czyżby czasy się zmieniły na tyle, że teraz wjeżdża się tam już vanem?..
Ależ oczywiście, że chcieliśmy podjechać jak najbliżej. Tam zdaje się, że jedzie się do jakiegoś "schroniska" a potem piechotą. Do tego "schroniska" (bodaj Stavros) właśnie chcieliśmy dojechać
Crokuski napisał(a):Ależ oczywiście, że chcieliśmy podjechać jak najbliżej. Tam zdaje się, że jedzie się do jakiegoś "schroniska" a potem piechotą. Do tego "schroniska" (bodaj Stavros) właśnie chcieliśmy dojechać
Ufff... dzięki. Uratowałeś moją wiarę w greckie góry.
Ja wtedy podjeżdżałem od Litochoro do Prioni (koniec szosy). Dalej już na piechotę. Stamtąd na Mytikas bylo bodajże sześć godzin w górę.
Crokuski napisał(a):I znaleźliśmy odpowiedź, dlaczego średnia życia w Grecji jest ok 4 lata dłuższa niż u nas . Żadna dieta. To chodzi o podejście do życia
Jest sobota a wiec jutro Wyjeżdżamy do stolicy Grecji. Nie eksploatujemy się jednak za bardzo, bowiem wycieczka startuje dokładnie o północy. Christos tak to super załatwia, że z uwagi na małe dzieci, autokar podjeżdża pod sam hotel i od nas zaczyna zbiórkę polskich turystów, którzy muszą już czekać w określonych miejscach.
Zajmujemy więc strategiczne pozycje i kładziemy dzieciaki spać. Wita nas bardzo serdecznie pilot naszej wycieczki - Pani Krysia, która, jak się potem okazuje jest osobą o niezwykle serdecznym usposobieniu.
Zatrzymujemy się jeszcze kilkukrotnie zabierając rodaków, po czym pani pilot prosi o wyrozumiałość i tolerowanie siebie nawzajem przy rozkładaniu siedzeń do spania.
Rozkładając swoje siedzenie mimo wszystko pytam sąsiadów z tyłu czy im nie będzie przeszkadzać i... gdyby wzrok mógł zabijać... No tak, przez tydzień pobytu odzwyczaiłem się od polskich przywar... Uznałem zatem, że oznajmiam a nie pytam i rozłożyłem siedzenie wkraczając na obsikany wzrokiem teren.
Droga przez te 6 godzin daje się niestety we znaki z uwagi na niewygodę. Rano wstajemy, obudzeni delikatnie przez głośnik. Za oknem mijamy niezliczoną ilość niskich domów greckiej stolicy.
Wkrótce docieramy do portu w Pireusie gdzie mamy czas na kanapki i toaletę. Z tym ostatnim jest jednak problem. Jedyna knajpka jest jeszcze nieczynna a 2 publiczne Toi Toie skuteczne załatwione są przez bezdomnych. Co niektórym , odważniejszym jednak udaje się sztuka skorzystania z przybytku.
Wspomnieć muszę, że toaleta w autokarze była nieczynna, bo ponoć takie mają prawo.
Sam port w Pireusie niczym się nie wyróżnia, no może oprócz olbrzymich statków. Ruszamy więc dalej autokarem w kierunku Akropolu.
Po drodze widzimy jeszcze kilka zatoczek w których dokują głownie jachty. Przy czym cały czas Pani Krysia opowiada nam, co widzimy.
Ateny to kolosalne miasto w którym zamieszkuje prawie połowa mieszkańców Grecji. Jest to jednocześnie olbrzymie skupisko emigrantów, którzy niestety przyczyniają się do przygnębiającego widoku niektórych dzielnic. Jest to z jednej strony przykre, ale z punktu widzenia turysty niezwykle egzotyczne.
Mijamy obiekty wybudowane na potrzeby olimpiady w 2004 roku z których spora część niszczeje niewykorzystana. Widzimy również stadion Panathinaikosu.
Wycieczka autokarem ma swoje minusy. Otóż dużo atrakcji mija się, oglądając je przez szybę i w związku z tym czuje się niedosyt. Nie wszystkim to przeszkadza. W autokarze jedzie z nami młodą parka, która wybrała się tu albo za karę, albo tatuś kupił wycieczkę, albo żeby zrobić sobie fotki do naszej klasy. My w każdym bądź razie odczuwamy niedosyt i obiecujemy sobie tu wrócić za rok, bowiem Ateny - fascynują.
Mnóstwo osób odradzało nam wizytę w stolicy, bo brudno, bo nic ciekawego, tymczasem patrząc na to wszystko pod kątem nazwijmy to "globtroterskim" jest to miejsce niezwykłe. Mijamy więc świątynię Zeusa, obserwując ja z okien. Coś tam widać przez drzewa...
Drugi postój mamy przy Stadionie Olimpijskim na którym w 1896 roku odbyły się pierwsze igrzyska olimpijskie ery nowożytnej. Dziś już stadion ten nie jest obiektem sportowym, lecz miejscem wydarzeń kulturalnych.
Jedziemy dalej w kierunku Akropolu i wkrótce docieramy na parking przed wzgórzem. Jest dosyć mało ludzi, ale dzieje się tak z uwagi na wczesną porę. Wycieczka celowo została tak właśnie zorganizowana.
Korzystamy z toalet i czekając na przewodniczkę udajemy się na wzgórze Aresa - słynny Aeropag, skąd rozpościera się zapierająca dech w piersiach panorama na grecką Agorę, oraz Ateny (podobno mamy szczęście, bo często - unoszący się nad miastem smog utrudnia widoczność).
Udajemy się pod Akropol, wchodzimy przez bramkę (dziś też już słynną z powodu strajków i zamieszek) gdzie mamy spotykać naszą przewodniczkę . Trzeba wspomnieć, że w całej Grecji, polskich przewodników, posiadających licencje umożliwiającą oprowadzanie po Akropolu jest tylko sześcioro. Dzieje się tak, ponieważ, aby zostać przewodnikiem trzeba wyjść za mąż/poślubić Greka/Greczynkę... To podobno ma się zmienić, jeśli już się nie zmieniło.
Wkrótce przychodzi nasza pani przewodnik która niestety wydaje się korzystać z tego przywileju nie przykładając się do rzetelnej informacji. Zatrzymujemy się raptem w trzech miejscach, pani przewodnik coś tam sobie ekspresyjnie opowiada z czego zbyt dużo stanowią dygresje. Tuż przed samym Partenonem odbiera telefon, mówi ze spieszy się na pociąg i tyle ją widzieliśmy... Konia z rzędem temu, kto zapamiętał coś z tego słowotoku, no ale cóż. Jesteśmy w Grecji Tu podobno każdy obywatel ma posła, którego zna a korupcja polityków jest normą, której nikt nie chce nawet zmienić. Skoro przykład idzie od góry, to dlaczego nie wykorzystywać stanowiska przewodnika ?
Trochę zdezorientowani udajemy się zwiedzać Akropol bez przewodnika.
Zaraz, zaraz, coś mówiła o jakichś kątach, symetriach ale gdzie, jak ? No cóż. W przyszłym roku Ateny definitywnie raz jeszcze- na spokojnie. Obchodzimy Partenon dookoła. Z góry pięknie widać pozostałości teatru Dionizosa.
Wkrótce zmierzamy ku wyjściu przekonując się jak dobrze, że wycieczka została zaplanowana wcześnie. Tłumy turystów wchodzących na Akropol powodują, że praktycznie nie ma jak przejść. Na dole spotykamy panią Krysię z którą udajemy się zwiedzać grecką Agorę. Niestety mamy tylko 40minut, więc na jednym wydechu oglądamy świątynię Hefajstosa, plac oraz muzeum.
Potem udajemy się na rzymską Agorę,
pod koniec której znajduje się wieża wiatrów.
Następnie idziemy w kierunku parlamentu, przez słynną Plakę, ale zanim tam dotrzemy dostajemy czas wolny, podczas którego odpoczywamy w knajpce. W trakcie drogi pod parlament warto zatrzymać się chwilę w nowoczesnej stacji metra, gdzie prezentowane są zabytki znalezione podczas drążenia tuneli.
Czas na słynną zmianę warty. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji tego zobaczyć a nie macie w planach zwiedzenia Grecji to polecam obejrzeć na youtube np. tu:
Mnie osobiście kojarzyło się to ze słynnym skeczem Monthy Pythona - "Ministerstwo głupich kroków"
Tyle że tamto to skecz a tu każdy krok ma znaczenie zapisane gdzieś w historii Grecji. Np. fakt, że podnoszą tak śmiesznie wysoko nogi wynika z tego, iż podczas którejś z wojen bojownicy mieli noże nawet w butach i nimi zadawali ciosy.
Mamy jeszcze chwilkę, więc dosłownie wpadamy i wypadamy z Parku Narodowego i wsiadamy do autokaru. W drodze powrotnej zatrzymujemy się na obiad oraz w słynnych Termopilach, w których dziś stoi jedynie pomnik Leonidasa.
W Paralii jesteśmy niewiele po 22giej. Oczywiście autokar zawozi nas pod sam Hotel Rea, gdzie Christos i Stella przygotowali pożegnalnego grilla. Nie chcemy za bardzo zwlekać, bo na Chalkidiki mamy co najmniej 3godz. jazdy, więc żegnamy się i tuptusiu w drogę !
CDN...
Ostatnio edytowano 22.10.2010 10:07 przez Crokuski, łącznie edytowano 1 raz
Crokuski napisał(a):...aby zostać przewodnikiem trzeba wyjść za mąż/poślubić Greka/Greczynkę...
Jednym słowem - być Grekiem ... To jest stosowane w wielu miejscach: w Grecji, w Turcji. Wydaje mi się, że podobne próby były już w Krakowie, z polskimi, licencjonowanymi przewodnikami, natomiast, na Zamku Królewskim w Warszawie byłem świadkiem, jak pani z ochrony przeprowadziła ostrą rozmowę z panem, oprowadzającym rosyjskojęzyczną grupę. Tłumaczył, że to rodzina, a on, po prostu, trochę wie o Zamku ... To jest coś w stylu ochrony rynku pracy.
Crokuski napisał(a):Zaraz, zaraz, coś mówiła o jakichś kątach, symetriach ale gdzie, jak ? No cóż.
O tym to całe książki napisali. Warto, bo to ciekawe, poczytać nie tylko o Partenonie, ale o całym wzgórzu świątynnym, tym bardziej, że, według ostatnich teorii, Akropol, mimo swego sakralnego przeznaczenia, jak i pięknych, architektonicznych cudów, nie był niczym innym ja skarbcem miejskim
Kiepura napisał(a):Zero jakkiejkolwiek zorganizowanej formy turystyki.
Szkoda dnia na takie zwiedzanie.
Ja, swego czasu, byłem zadowolony.
Zresztą w ten właśnie sposób poznałem kawałek, również, Grecji,
no i nauczyłem się jak prawidłowo zwiedzać.
Wszystko zależy "z kim" ...
Moi przewodnicy doskonale potrafili zorganizować dzień
Natomiast my celowo wybraliśmy taki wariant zwiedzania, bo wiesz, jak się jedzie z dzieciakami, to trudno czytać jednocześnie książkę lub przewodnik. Moja mała była tak padnięta po jeździe autobusem, że cały akropol musiałem ją nosić.
Tak, jak napisał Weldon. Zależy z kim. Np z opieki i opowieści Pani Krysi jesteśmy bardzo zadowoleni (no może z wyjątkiem oceny autostrad ).
Natomiast pani z Akropolu.. No cóż..
Christos opowiadał nam, że dobrze jest sprawdzić przewodnika po Akropolu w prosty sposób. Spytać go o coś. Wielu z nich dziwnym trafem dostaje w tym czasie telefon...
Crokuski napisał(a):Natomiast my celowo wybraliśmy taki wariant zwiedzania, bo wiesz, jak się jedzie z dzieciakami, to trudno czytać jednocześnie książkę lub przewodnik. Moja mała była tak padnięta po jeździe autobusem, że cały akropol musiałem ją nosić.
Oczywiście, to co jest dobre dla mnie niekoniecznie może się sprawdzić w innej sytuacji innej osoby.
Co do przewodników, to chyba problem jest gdzie indziej i nazywa się "znajomość języka".
W Polsce, aby zostać przewodnikiem (poza innymi warunkami, wykształcenie, zdanie egzaminu, warunki zdrowotne) trzeba skończyć odpowiedni kurs. Kurs organizują jedynie licencjonowane jednostki. Kurs nie jest łatwy i trwa bardzo długo. Przyswajana wiedza jest na poziomie uniwersyteckim. Co oczywiste językiem wykładowym jest język polski.
Teoretycznie obcokrajowiec może przyjść na kurs. Tylko :
musi zrozumieć co wykładają,
musi oprowadzać w języku polskim,
musi zdać egzamin przewodnicki w języku polskim.
Potem to już pikuś, egzamin z języka obcego dla nas, dla niego ojczystego.
Pewnie tak samo jest w Grecji. Zrób kurs w języku greckim, nie mając perfekt opanowanej greki.
Ale osobiście znane mi są przypadki polaków mających przewodnickie uprawnienia innego państwa.