napisał(a) kropi » 17.05.2012 17:40
To wiele zależy od indywidualnych właściwości kierowcy.
Ja już wiem, że godziny między 3 a 6 rano są dla mnie strefą snu i zarówno wczesne wyjeżdżanie, jak i "ciągnięcie" ponad miarę mogą mieć fatalne skutki, albo kończą się "dosypiankami" na każdej stacji po drodze.
Tak więc nasz patent na drogę do CRO to wyjazd kulturalnie przed południem - rano zawsze jest 100,000 rzeczy do dopakowania, znalezienia, wyjęcia i ponownego włożenia... a zatem wyjeżdżamy o ludzkiej porze po obfitym sniadanku, obiad wypada gdzieś przed granicą albo już w Czechach/Słowacji, nocleg - w wersji przez Węgry w okolicach Mosonmagyarovaru, a przez Austrię - w Oekotelu Graz. Rano śniadanko, te sprawy, wyjazd ok. 9 i na 16-18 jesteśmy na miejscu, jest jeszcze chwila na obejrzenie kempingów i wybranie godnego locum.
Powrót już łykamy na raz - jeśli wyjedziemy o tej 11, spokojnie na 2-3 w nocy jesteśmy w Łodzi i wtedy obowiązkowy obiadek na Węgrzech w Csornej, wcześniej jakaś przekąska jeszcze w CRO.
Dodam, że trochę ogranicza nas zasięg auta - zbiornik LPG wystarcza na przejechanie ok. 300 km i co tyleż robimy pauzy na fajkę, siusiu i tankowanie.
Dzieci (11 i 6 lat) są umiarkowanie marudne, generalnie przy regularnym wypasaniu dają radę, tylko raz starszy zrobił nam koncert na orkiestrę dętą w drodze do Rumunii, ale miał wtedy 3 lata i był niewyspany po jakimś tam weselu.