Dzień IV i V-błogie leniuchowanie na plaży i spacerki po Tucepi
W tym odcinku niewiele się będzie działo, bo i niewiele zrobiliśmy
Rano jak zwykle-chwila ciszy i zadumy na balkonie, podczas gdy panowie jeszcze smacznie śpią
Potem najmłodsze dziecię zostaje wyciągnięte z łóżka przez głód i najbliższe chwile spędza toto przed lodówką namyślając się-co by tu zjeść :]
Następnie taszczymy klamoty na plażę i spędzamy kilka godzin leniuchując, skwiercząc na karimatach, chłodząc się w morzu, czytając i rozkoszując się pięknem okolicy
Po południu takie zwykłe prozaiczne czynności: odpoczynek, jakieś jedzonko, zabawa z chłopakami, a potem wyprawa na obiadokolację i wieczorny spacerek.
Kuba zakupił sobie wymarzoną koszulkę z nazwiskiem Messi, ale to już widzieliście
. Cóż jednak poradzę: cały czas w niej by chodził
Wito natomiast nie chciał odpuścić żadnemu wyżej troszkę położonemu punktowi, w związku z tym wszystkie progi, skałki i schodki były jego :
Obowiązkowy punkt programu każdego dnia to plac zabaw
tradycyjny:
i trochę bardziej futurystyczny :
Miejsca z tymi czarami staraliśmy się omijać z daleka
jak widać, nie zawsze skutecznie
Parę ujęć z okolic portu:
We środę najmłodszy i najstarszy tak się zmęczyli plażowaniem, że zasnęli w pokoju, a ja z Kubusiem ruszyłam na spacer, bo szkoda nam było siedzieć w pokoju. Poszliśmy w stronę kościoła. Po drodze minęło nas parę samochodów, trąbiących, dość wolno jadących, przybranych flagami, z krzyczącymi pasażerami
Niestety, nie zdążyłam wyciągnąć aparatu [buuu] i dopiero po chwili zorientowałam się, że były to prawdopodobnie samochody wiozące młodą parę!!! Co nam wydało się dziwne, jako że była to środa, a więc dzień raczej niezwykły na ślub
Podeszliśmy do kościoła i faktycznie był on uroczyście ubrany, na ogłoszeniach zaś wisiała informacja, że o 16.30 odbędzie się ślub. jako że zostało nam do tej godziny około 25 minut postanowiliśmy z Kubusiem zaczekać na młodą parę, cykając przy tym parę zdjęć
czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy.........
przyjechała pani fotograf i pan kamerzysta.........
czekaliśmy........
przyjechała część gości........
czekaliśmy........
przyjechali jacyś panowie: świadkowie? organizatorzy imprezy? nie mam pojęcia...
oni też czekali i czekali, aż w końcu po wykonaniu paru telefonów ruszyli w stronę, w którą pojechał samochód z parą młodą:
muszę przyznać, że straciliśmy w końcu cierpliwość, zrobiło się zdecydowanie za ciepło, zachciało nam się pić i po prostu poszliśmy, nie doczekawszy pary młodej [wtydzioch]
na swoje usprawiedliwienie dodam, że spóźnili się na swój ślub 30 minut albo i lepiej
nawet ksiądz z ministrantami zaczęli wyglądać na drogę
może się rozmyślili.......
Na zakończenie dnia jeszcze zachód słońca:
i to by było na tyle
Jutro wodospady Kravice i Mostar