..pierwszy dzień pobytu..nic nie zapowiadało że ten dzień będzie taki, obfitujący w tyle zdarzeń. Po porannym śniadaniu do samochodu i kierunek półwysep Pejlesac. Pierwsze przekroczenie granicy BiH bezproblemowe, nawet nie oglądają naszych dowodów..spojrzenie na rejestrację, gest ręką-jechać. I pierwszy przystanek -Ston.
Zaraz z parkingu idziemy wymienić euro na kuny, tuż przed wejściem na stare miasto na poczcie. Kurs - norma więc idziemy dalej zwiedzać. Wejście na mury już niestety płatne, 30 kun od osoby a że robi się naprawdę ciepło idziemy poszukać jakiegoś zacienionego miejsca żeby napić się kawy. Trafiamy na bardzo fajną restaurację gdzie zamawiamy pizzę i kawę plus piwo. W cieniu fajnie się siedzi a czas goni bo dziś plan na zwiedzanie napięty.
Ston..kilka fotek...
knajpka w której piliśmy dobrą kawę i zjedliśmy smaczna pizzę...
Wyjazd ze Stonu, drogą do Orebicia. Samochodzik szybko wspina się po serpentynach do naszego następnego punktu wyprawy.... no i już prawie przed samym Orebicem, już na zjeździe rzut oka na tablicę wskaźników i szok......strzałka temperatury silnika w tempie ekspresowym zaczyna iść..co tam iść..zapindala w kierunku czerwonego pola....szok..natychmiast , mimo podwójnej ciągłej zjeżdżamy na lewą stronę..maska w górę..i..radosne dwa gejzerki tryskające z chłodnicy.
.....kto to przeżył to wie co w tym momencie się myśli...
..... do domu daleko.....kurde co robić...
myśli chyba z pięćset latają po głowie..no szok....
..w końcu , po dolaniu wody (na szczęście zawsze wożę baniaczek w bagażniku, ot choćby umyć ręce) pomalutku zjeżdżamy do Orebica. Szukamy warsztatu..i jest..na samy prawie początku po prawej stronie...ufffff..no to po kłopocie..
niestety następna pomyłka, pan mechanik nawet nie za bardzo kwapi się żeby podejść do auta żeby pokazać mu co się stało...
W końcu podchodzi ..i ....niestety nic pomóc nie może....no to ładnie...
Odchodzimy do samochodu ..woła nas i łamanym angielsko-chorwackim mówi żeby kupić kawę i wsypać dwie łyżki do chłodnicy, jak mała dziurka to powinno "zamulić" na jakiś czas....ło matko....
....w tym samym czasie leci gorąca linia Chorwacja-Polska po łączach telefonicznych....chłodnica jest..ale jeszcze trzeba ja wysłać do Chorwacji....córcia dowiaduję się w DHL-lu..koszt to ponad 800 złociszy..nie chodzi w sumie o ale czas..ponad 5 dni....załamka... . Powrotu drogą prze góry półwyspu nie ma szans... najmniejszej. Jesteśmy już prawie przy przystani promowej..szybka decyzja....jedynie ze stałego lądu coś możemy zdziałać....
Szybka decyzja...kupujemy bilety na Korczulę a stamtąd mamy połączenie o 18 do Dubrownika. Na Korczulę taniocha , do Dubrownika też nie jest drogo..za osobę 77 kun ale już "ranny" samochód to prawie 290.
..z promu na Korczulę..szkoda że nie udało się pospacerować po Orebiciu ale sami wiecie..rozumiecie.....
Po 13 jesteśmy już na wyspie więc idziemy zwiedzać miasto..w końcu jakoś trzeba się odstresować....
Ostatnio edytowano 30.09.2010 11:50 przez Użytkownik usunięty, łącznie edytowano 2 razy