"Parasolka" jest tylko dobra do miasta i to takiego gdzie jest chodnik, który nie pamięta PRL-u , tak jak ja (równy).
"prawdziwy" wózek da radę nawet na piaszczystej plaży, nasz się sprawdził, dlatego radzę wziąć coś "większego" kosztem miejsca w bagażniku.
aha, przypomniałem sobie, nasz wózek nie sprawdził się tylko w jednej sytuacji. Na bramkach do tramwajów wodnych w Wenecji, okazało się że jest parę cm za szeroki i trzeba było go przenosić nad bramką.
Odnośnie jedzenia, to my braliśmy dosyć sporo tego wszystkiego, fakt jest faktem że prawie połowa wróciła do domu, ale od nadmiaru głowa nie boli
My baliśmy się, że córa może źle zareagować na "nowości" w jadłospisie i woleliśmy zabrać praktycznie wszystko czym roczne dziecko się żywi (od słoiczków, mięsa,sera aż po mleko oczywiście)
Tak na marginesie, okazało się we Włoszech (2-gi tydzień wakacji), że nam mleka braknie na 3-4 dni
i musieliśmy dokupić.
Niestety we Włoszech mleka Bebilon nigdzie nie mogliśmy znaleźć.
Dziwnym trafem spotkaliśmy mleko praktycznie w takim samym opakowaniu (kolory, rysunki itp) co Bebilon, tylko inna nazwa i producent. Reszta wyglądała prawie identycznie (z zewnątrz) i na szczęście małej posmakowało, może nie odczuła różnicy
Mogę dodać jeszcze z mojej strony, że nasze pierwsze rodzinne wakacje (2+1) były najbardziej udane.
Zobaczyliśmy i zwiedziliśmy tyle nowych miejsc co nigdy wcześniej jadąc tylko we dwoje.
Grunt to mieć miejscówkę (nocleg) blisko kilku większych miejscowości gdzie w max 1 godz można dojechać autem i pozwiedzać (czyt. pospacerować) całą rodzinką. My tak robiliśmy: rano plaża, po południu zwiedzanie, albo na odwrót. W ten sposób najmłodszemu członkowi rodziny nigdy się nie nudziło