Witam
Własnie kończe swoją przygodę w Chorwacji, która pomimo wielu przykrych incydentów uważam za udaną. Postaram się jak najszybciej strescić jej przebieg, jednak napewno nie uda mi się to w jednym poscie.
Miejsce: centrum Polski
Dzień 1: 11.08 godzina 18:00
Skład: 2 dorosłych + 2 młodzieży (15 lat)
Cel: w ciemno wyspa Ciovo
Auto: Renault Laguna 1999 r. po wymianie wiekszości części (około 2000 zł) wykupiony assistans
Około godziny 18:00 auto zostało zapakowane po brzegi, zabraliśmy dużo picia bo to zawsze taniej wychodzi. Jak się okazało w skutek ciężaru auto trochę usiadło, co jednak nie przeszkadzało w podróży. Podjechaliśmy jeszcze do marketu na małe zakupy i okazało się, że zapomnieliśmy kart ubezpieczenia europejskiego po które się wróciliśmy do domu. Droga w Polsce piebiegła bez problemu, chciałem jeszcze przed granicą zatankować, kupić fajki i winiety. Granice z Czechami pokonywaliśmy na odcinku nowej autostrady. Około 20 km od granicy pojawiła się budka na której widniał napis, że to ostatnie winiety przed granicą. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że na tym odcinku nie będzie już stacji benzynowej. Jednak się pomyliłem, najbliższa była w Czechach, gdzie poczekając do godziny 24:00 kupiłem winiety ale już nie udało mi się zakupić polskich papierosów. Przed granicą z Austrią zatankowałem auto tak, żeby dotrzeć do Chorwacji i przejchałem jeszcze ze dwie godzinki i postanowiłem zrobic sobię przerwę. Zjeżdzając na parking usłyszałem dziwne trekotanie od silnika, jednak zignorowałem to i przespałem się godzinkę.
Po tej krótkiej drzemce odpaliłem ponownie silnik, wszystko było ok. Jednak po przejechaniu około 100 km trekotanie nasiliło się. Działo to się na niskich biegach a wyższe działały poprawnie. Po następnym odcinku trekotanie było słyszalne też na wyższych biegach. Postanowiłem zjechać z autostrady i udać się do mechanika. Byliśmy blisko Słoweni już. W małym miasteczku znalazłem serwis Renaulta, gość jak zobaczył auto to tylko załamał ręce i stwierził, że to dwa-trzy dni roboty i jakieś 800 Euro naprawa bo to pewnie docisk sprzęgła.
Po ustaleniach ze znajomym mechanikiem jakie mogą być konsekwecje jazdy, postanowiłem dotrzeć do Chorwacji i tam dokonać naprawy bo zawsze taniej i już można cieszyć sie morzem.
W Słoweni udało mi się ominąc autostradę, chociaż nie do konca bo pobłądziłem przed Ptuj i 7km jechałem autostrada bez winiety. Najśmieszniejszą sprawą jest, że nawigacja nie mogła mi złapać tam fixa a już po 100km działała poprawnie.
Dotarliśmy do granicy Słowensko-Chorwackiej. Auto jak pisałem na niskich biegach trekotało mi nieziemsko, aż obawiałem się że mnie nie przepuszczą przez granice. Jak ruszałem wszyscy zwracli głowę w moją stronę. Jednak nie było problemu. Granica pokonana i jak najdalej w strone Trogiru. Auto na 5 biegu działało poprawnie, więc podróż nie była tragiczna.
W odległości 80 km od Trogiru stwierdziłem że może mi braknąc paliwa więc lepiej dotankuje. Oczywiście wyszła tu oszczednośc w Czechach gdzie nie dolałem do pełna. Zjechałem na stacje Ina, zatankowałem i ruszyłem w dalszą podróż, a raczej chciałem bo auto odmówiło posłuszeństwa. Przeturlało się kilka metrów a ja zadzwoniłem po lawete Assistens.
CDN.......