biokd napisał(a):przebrnąłem przez cały wątek i nasuwa mi się taka myśl, że Ty chłopie pomimo niesamowitego pecha, to masz niesamowitą rodzinę, bo i żona i synowie (jeśli dobrze dedukuje, w dodatku nastoletni) po prostu Cie wspierali (pomimo nerwówki) a nie psioczyli jaki to beznadziejny wyjazd bo beznadziejne auto sie zepsulo i co to za wakacje caly czas z pakowaniem, przenoszeniem itp:D Taka rodzina i podejście do życia - na duży plus:)
Czytam ten wątek od początku i wiele było takich wpisów typu cudowna żona , wpierająca rodzina - jakby to było coś z kosmosu a nie norma i może bym się nawet dziwiła ale przypomniała mi się dyskusja z innego forum pozwolę sobie zacytować dwa wpisy, które wywołały burzę:
Widzę, że niektórych przytłacza wyjazd, pełni są lęku przejęci.
Jakby to miał być taki sprawdzian dla faceta, ojca i męża. Jakieś potknięcie to już żona będzie buczeć, runie pozycja w rodzinie, dzieci będą beczeć.
Jak wy ludzie w ogóle żyjecie?
Wyjazd jest wspólny i wszyscy za niego wspólnie powinni odpowiadać i wspólnie go przygotować. faceci w Polsce próbują brać na swoje barki zbyt wiele i w ogóle nie wiadomo po co.
I stąd potem są te gorzkie żale albo pseudofachowe debaty, które nic nikomu nie dają.
Z wyjazdu za granice robi się, ekspedycja na marsa, w czasie której facet próbuje przyjąć rolę, kapitana, psychoanalityka, niańki, przewodnika, kaowca i Bóg wie kogo jeszcze.
Jakas misja dziejowa.
Wy nie jedziecie z rodziną, tylko, zawozicie ją.
Proponuję jechać z rodzina a nie zawozić rodziny, stres zejdzie.
Bo wychodzi z tych postów że te rodziny i dzieci to niektórym wam ciążą jak cholera, męczą i stresują.
Ilez można być osłem w kieracie? Rodzina jest by się wspierać
i by pomagać, a nie by facet na to robił i zapewniał rozrywki.
Bo jak facet jest tylko dostarczycielem kasy i rozrywek, to go tak traktują, bez szacunku.
Jak jest patriarchat, ok facet ma robić zarobić i zadbać, ale nikt mu nie piśnie o nic.
W Polsce macie równouprawnienie, wiec, wszyscy powinni sie tak samo dokładać, i tak samo pracowac i przykładać do tego co się wspólnie robi.
Na razie wrażenie jest takie moje że wielu mężczyzn robi w domu za parobka.
Płaci, stara się, organizuje, ugania się a potem trzęsie jak to wyjdzie, jak zostanie odebrane czy ocenione
I drugi wpis
Jedno muszę przyznać (czym się narażę płci pięknej), że faktycznie w wielu małżeństwach PL na oczach innych małżonki/partnerki potrafią ciosać kołki na głowach. Pamiętam nawet jak moja małżonka raz "warknęła" na mnie. Upomniałem ją, że ciężki dzień w pracy nie upoważnia do takiego tonu i jest na zestawie głośnomówiącym. Kolega z którym jechałem (kawaler) stwierdził, że on przyzwyczajony i to było bardzo łagodnie w porównaniu do wybuchów pań w innych znanych mu małżeństwach.
Nie wiem czym to jest spowodowane ale jest to widoczne w każdym nieomal wieku (ja to widzę nawet po ciotkach/babciach/teściowych).
Byłem wielokrotnie świadkiem jak staruszki uspokajały młode kobiety, że nie można być tak agresywnym. Moim zdaniem agresja i nerwy u pań z PL są bardzo widoczne. I czasami naprawdę to tak wygląda, że ojciec rodziny zaciska zęby i wysłuchuje, dzieci się patrzą (i też się uczą agresji).
Stąd może i ten temat. Ideałem byłoby jakby cała rodzina uczestniczyła w planowaniu wakacji/trasy i cała czuła się współodpowiedzialna. A w przypadku problemów/awarii nie patrzyła na ojca rodziny "no zrób coś - to był twój pomysł" tylko wspólnie rozpatrywała opcje.
To dla przemyślenia dla niektórych Pań.
Dla mnie wzajemne wspieranie się jest normą a nie czymś nadzwyczajnym. I wiedzą to nawet nasze dzieci i jak są problemy to nawet gdyby wcześniej marudziły to same przestają.