Trasa przebiegała nam sprawnie, nieśpiesznie, bez korków.
W Ptuju na naszym przejazdowym noclegu stawiliśmy się około godziny 18:00. Nawigacja wskazywała około 460 km do celu, do Poljicy.
No i mamy problem!
I to nie byle jaki!!
Godzina w miarę wczesna, kilometrów w miarę niedużo, kierowca czuje się całkiem w porządku...
Może szarpnąć się i dojechać jeszcze dziś? Toż to tyle samo co bym z domu wystartował nad polskie morze... Tylko, że praktycznie autostradami...
No, ale kierowca nie jedzie sam i należy przeprowadzić wywiad środowiskowy.
Wspólnie z NzŻ przedstawiamy sytuację dzieciakom:
- Dzieci, macie już dosyć jazdy? Zostajemy na nocleg?
- Tak, już nam się nie chce jechać...
Pora wyciągnąć "asa z rękawa"!
- Jest pewien pomysł: skoczymy na jakaś pizzę na kolację, rozprostujemy kości, wsiadamy do auta i za jakieś 5 godzin jesteśmy na miejscu. Po drodze będziecie sobie spali, oglądali bajki na DVD, noc prześpicie w łóżkach, a jutro już można śmigać na plażę!
- MY CHCEMY DO CHORWACJI!!!
Nie wiem czy zaważyła pizza, czy bajki na DVD, czy może plażowanie i kąpanie. Nie wnikam
Dzwonię do p. Śnjeżany czy jest sens jechać dzić. Rezerwacja od jutra, może ktoś tam jeszcze zajmuje nasze lokum.
Dzwonię... Nie odbiera... Dzwonię... Nie odbiera...
Fuck, czyżby nasz plan miał umrzeć szybciej niż się narodził?!
ODEBRAŁA!
Apartament jest już wolny, możemy przyjeżdżać
Wciągamy pizzę, chyba nawet dwie, wsiadamy do auta i śmigamy dalej.
Na granicy SLO-CRO trafiamy na konkretną burzę..
Cholera, miało być tak pięknie, tak sobie mieliśmy śmignąć bezstresowo...
Żonka sugeruje wrócić do Ptuj, przenocować... Ja chcę jechać, wolniej, ale jechać...
Przekonuję Żonkę, że to pewnie tutaj między górami tak leje i grzmi, a dalej już będzie tylko lepiej...
Udało się, jest akceptacja! Jadę dalej
Do Poljicy docieramy około 23:15.
Państwo Matijas witają nas serdecznie, pokazują gdzie możemy się ulokować, a następnego dnia dopełnimy formalności..
Jak zapewne wiecie Poljica nie należy do dużych miejscowości.
Ot, taka "osada" w której niewiele się dzieje...
Nie ma dyskotek, nie ma głośnej młodzieży (chociaż trafiały się wyjątki, ale o tym później....), są dwa sklepy spożywcze, jakieś trzy kioski przy plaży i kilka knajpek gdzie można coś zjeść.
Jak już wspomniałem m.in. w tytule tematu, nocowaliśmy u p. Matijas.
Umiejscowienie apartamentowca zaznaczyłem czerwoną kropą:
Sugerując się wpisami na forum zarezerwowaliśmy apartament na najniższym poziomie. Faktycznie taras porośniętymi tymi pnączami fajnie osłaniał przed smażącym słoneczkiem kiedy to już mieliśmy go dość.
Ten nad zielono-żółtą zjeżdżalnią to nasz: