Pomysł na wyjazd do Chorwacji padł bez zapowiedzi-dowiedziałem się, że mogę iść na urlop. To dokąd jedziemy? Trzeba poszukać-i tak trafiłem na to wspaniałe forum. Zebranie informacji i decyzja to był tydzień czasu. Dzięki zaangażowaniu forumowiczów, którym jestem niezmiernie wdzięczny, wszystko udało się jak należy. Wyjazd-początek lipca, w ciemno. Kierunek-Mali Losinj.
No to jedziemy-po pracy wrzuciliśmy do samochodu bagaże, zapasy żywnościowe wg rad forumowiczów, mapy, trasy wydrukowane z netu, informacje, jak ominąć "hytrą cestę" w Słoweni i... na przód przygodo. Godzina 15.00 start. Podróż spokojnie, granice, winiety. Dodatkowo mandat przed przejściem polsko-czeskim za niezastosowanie się do znaku "STOP" przed przejazdem kolejowym tak zarośniętym, że nie było go w ogóle widać. Przed granicą czesko-austriacką tankuję gaz, bo w Austrii nie będę miał ochoty szukać. Niestety pan po zatankowaniu informuje mnie, że kart nie przyjmują. To może euro? A tak, oczywiście. Wg ich przelicznika zapłaciłem 1Euro/litr LPG. Cóż, życie. Autostrada w Austrii to wielka burza, Austriak wymuszający bezpieczeństwo na zwężeniu, zachwyt nad punktami postojowymi i kawa po 5 Euro. Słowenia i próba objechania w środku nocy autostrady. Nawigacja padła, ciemno, żona lekko niepewna, ale jadę. Oczywiście po raz kolejny dzięki radom forumowiczów docieram do granicy słoweńsko-chorwackiej. Strażnik tylko spojrzał na paszporty i machnął rękę. W tym samym czasie "trzepali" trzy niemieckie auta na poboczu. To tu-już jesteśmy, to Chorwacja, kraj o którym tyle czytaliśmy, tyle osób było nim zachwyconych, i nam też dane było stanąć pod masztem, na którym powiewała bjelo-cervena polja. Ale ciemno jeszcze, nic nie wiedać. Kiedy zaczęło się rozjaśniać nie mogliśmy wyjść z podziwu. Nie tylko nad pięknem przyrody, ale również nad rozwojem tego kraju. Wspaniałe autostrady, tunele przez góry-"U nas w Polsce sto lat by zajęło wykonanie takiego tunelu". Wjeżdżamy na most na Krk-widok zapiera dech w piersiach. Dojeżdżamy do miejsca, gdzie wjedziemy na prom. Wysiadamy-godzina 9.00. "Popatrz na tą wodę, popatrz na jak tu pięknie"-dwoje dorosłych ludzi cieszy się jak dziecko z cukierka. Kupujemy kawę i studiujemy rozmówki polsko-chorwackie. W końcu przypływa prom, a my dostajemy się na wyspę Cres. Nie śpię od 30 godzin. Wąskie i kręte drogi, mała sprzeczka, chwila nie odzywania się do siebie i tylko przytomna reakcja żony ratuje nas przed zjazdem w 50 metrową przepaść. Zasnąłem za kierownicą. Na szczęście nic się nie stało. Dojeżdżamy do Mali Losinj. Jedziemy do dzielnicy, którą sobie upatrzyliśmy wcześniej i zaczynamy poszukiwania kwatery.