Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Hvar z 1,5 rocznym dzieckiem

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010
Hvar z 1,5 rocznym dzieckiem

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 06.07.2010 23:50

Witam wszystkich forumowiczów.

Tak jak pisałem w innych postach jestem czytelnikiem forum od kilku lata. Moja małżonka Gosia od dawna namawiała mnie do zarejestrowania się. Uczyniłem to w tym roku.
Pragnę się podzielić naszymi doświadczeniami i spostrzeżeniami w sprawie wakacji w Chorwacji.

Naszą chorwacką przygodę rozpoczęliśmy w 1998 roku. Był to wyjazd 3-tygodniowy. Pierwszy tydzień spędziliśmy w Orebicu na kwaterze, a następnie zjechaliśmy całe wybrzeże od Dubrownika do Opatiji. Po drodze odwiedziliśmy kilka campingów i zaliczyliśmy chyba 75% najważniejszych atrakcji chorwackich (oprócz Istrii). Jeżeli obecna relacja spodoba się Wam, to w miarę wolnego czasu napiszę relację z naszych innych wakacji w Chorwacji.

Jako pierwszą relację postanowiłem opisać nasze wakacje na wyspie HVAR z roku 2006.
Dlaczego właśnie ta relacja idzie na pierwszy ogień? Odpowiedź jest bardzo prosta - w tym roku także jedziemy na Hvar - jeżeli będę miał dostęp do Internetu postaram się pisać relację tegoroczną na bieżąco lub zaraz po powrocie do Poznania.

Hvar 2006 zaplanowany był na przełom lipca i sierpnia. Tak jak w 2005 roku pojechaliśmy w 2 samochody:
- rodzina Grześków (Beata, Grzegorz z 2 synami Pawłem i Michałem) - Citroen Picasso
- nasza rodzinka (Gosia, Michał z córeczką Basią) - Skoda Fabia Combi.

Był to nasz 2 wspólny wyjazd. Basia na tym wyjeździe miała ponad 1,5 roku. Jej pierwszy wyjazd do Chorwacji był w 2005 roku - wyspa Losinj, camp Poljana - miała wtedy ok. 9 miesięcy. Był to także 2 wyjazd z Grześkami - i tak już pozostało do następnych wyjazdów. Oczywiście tegoroczny zaplanowany jest w takim samym składzie.

Dlaczego wtedy wybraliśmy Hvar i miejscowość Jelsa:
1. Bo jeszcze nas tam nie było
2. Bo Hvar wydawał się bardzo ciekawy
3. Bo w Jelsie w zasięgu 1 km są 3 campingi
4. Bo plaża jest po części piaszczysta (nieoceniony przy wyjeździe z małym dzieckiem) a i zatoka jest płytka i piaszczysta
5. Bo z campingu można do centrum Jelsy (lody, zakupy, pierdołki) dojść w kilka/kilkanaście minut piechotą

Drogę Poznań - Jelsa opiszę w skrócie.
Wyjazd z Poznania ok. godz. 13.00, po drodze odpoczynek i obiad w Bystrzycy Kłodzkiej (tam spotkaliśmy się z Grześkami). Kolacja w Boboszowie, granica polsko-czeska ok. godz. 20.00 (Basia już w piżamie i po mleczku). Dalej jechaliśmy nową (jak na tamten czas) drogą przez Czechy tzn. Kraliky - Mohelnice - Olmouc - Brno, dalej granica czesko-słowacka, objazd Bratysławy. Granica słowacko-austriacka, następnie postanowiliśmy objechać Wiedeń - udało się bezbłędnie mimo nocnej pory - oczywiście mapa na kolanach, co jakiś czas skręt z drogi w inną drogę (nie mieliśmy wtedy GPS-u) i wjazd na A2 w okolicach Wiener Neustadt. Dalej Graz, granica austriacko-słoweńska, krótki odcinek autostrady do Mariboru (kosztował wtedy jakieś grosze), Ptuj i granica słoweńsko-chorwacka. Wjazd na chorwacką autostradę i nią dalej do Dugopolje koło Splitu (na tym węźle kończyła się w 2006 roku autostrada). Wszystkie granice przejechaliśmy ekspresowa - zaleta jeżdżenia w nocy i nie w weekendy. Po zjeździe z autostrady dojechaliśmy do Sestanovaca lokalnymi drogami. Dzięki temu uniknęliśmy sporego kawałka Jadranki. Z Sestanovaca nad morze - i tutaj ukazał nam się identyczny widok jak na naszej pierwszej wyprawie do Chorwacji w 1998 roku - piękna zatoka, widok na Jadrankę, Jadran i wyspę Brać. Dalej już magistralą nadmorską do Drvenika (przejazd jak zawsze tą drogę w tempie ok. 40-50 km/h).
Do Drvenika dotarliśmy koło południa. Niestety kolejka do promu do Sacuraja była dość długa. Załapaliśmy się dopiero na 2 prom. Po zjeździe z promu zostawiliśmy Sacuraj daleko w tyle (sądząc z opisów innych forumowiczów nic nie straciliśmy) i pomknęliśmy w kierunku Jelsy.
I tutaj mała dygresja w sprawie drogi Sacuraj - Jelsa. Naszym zdaniem jest to najnormalniejsza chorwacka droga na wyspie. Jest wprawdzie dość wąska, ale 2 samochody mijają się spokojnie (w czasie naszych wojaży trafialiśmy na zdecydowanie bardziej wąskie drogi). Oczywiście prędkość jazdy należy dostosować do specyfiki tej drogi, ale mam wrażenie, że średnia prędkość była i tak wyższa niż na Jadrance. Ważną rzeczą w trakcie jazdy tą drogą jest pozycja przy zjeździe z promu. Jeżeli zjeżdżamy na końcu to warto trochę poczekać w porcie, pójść na lody itd. - dzięki temu wszystkie wolne pojazdy (np. campery, auta z przyczepami itp.) odjadą na jakąś odległość od nas. Dzięki temu unikniemy prawie 1,5 godzinnej jazdy do Jelsy na zderzaku takich pojazdów, a nasza droga minie spokojnie i będzimy mieć czas na podziwianie widoków itd.

Ok. godziny 16.00 docieramy do Jelsy. Jako pierwszy postanawiamy zwiedzić CAMP MINA - jest położony najbliżej Jelsy, przy fajnej zatoczce, którą upatrzyliśmy sobie jeszcze w Polsce oraz jest położony na płaskim półwyspie. Pierwsze wrażenie jest dość pozytywne. Jest sporo namiotów, ale po chwili znajdujemy miejsce na rozbicie naszego obozu składającego się z 2 dużych rodzinnych namiotów i zaplecza. Po chwili z rekonesanu toalet wracają nasze Panie i już pi ich minach widzimy, że coś jest nie tak. Okazuje się, że tak fatalnych toalet nie spotkaliśmy na żadnym innych chorwackim campingu. Jest jeszcze jeden problem - właśnie zaczyna kropić deszcz, a czarne chmury zwiastują większą ulewę, Rozbijamy w ekspresowym tempie 1 namiot i chowamy się w nim przed ulewą. Pada jakieś 2 godziny. Postanawiamy rozłożyć prowizoryczne legowiska i w obie rodziny przespać się w 1 namiocie a jutro postanowić co dalej robimy,
Nadmienię, że jak do tej pory, był to pierwszy i jedyny przypadek, że wybrany w Polsce camping nie został zaakceptowany po dojeździe na miejsce.
Następnego dnia budzi mnie wczesnym rankiem piękna pogoda. Nasza ferajna zmęczona kilkunastoma godzinami podróży śpi kamiennym snem. Ja jestem skowronkiem- wstaję po cichutku i idę na CAMP HOLIDAY. Oddalony jest o MINY o 2-3 minuty. Okazuje się, że jest całkiem fajny. Są wolne miejsca, sprawdzam toalety - jest tak jak być powinno - czysto, schludnie i pachnąco. CAMP HOLIDAY położony jest na wielu tarasach. Myślę jak sobie w takich warunkach poradzi nasza mała Basia, ale reszta jest OK. Wracam szybko i budzę wszystkich. Beata z dziećmi idzie na nasze nowe miejsce i rezerwuje 2 parcele na jednym z najwyższych tarasów. Gosia, Grzegorz i ja zwijamy nasz namiot i ładujemy wszystko w stanie nie złożonym do samochodów. Wygląda to trochę dziwnie, sąsiedzi pewnie myślą że stało się coś złego - opuszczamy CAMP MINA jakby w popłochu. Nie zapominamy oczywiście zapłacić za 1 noc. Pan w recepcji chyba właśnie się obudził, bo nawet nie wiedział o naszej bytności na jego campie. Płacimy zdecydowanie mniej niż to wynika z cennika, ale nie dostajemy rachunku...

Minutka jazdy samochodem i już rozbijamy nasz obóz na Holidayu. Idzie nam to bardzo szybko. Z Gosią mamy duże doświadczenie w sprawach namiotowo-obozowych. Oboje byliśmy w harcerstwie, dzięki temu zresztą poznaliśmy się. I myślę, że z lat młodzieńczych pozostała miłość do namiotu, campingu i wszystkiego pozytywnego co związane jest z taką formą spędzania wakacji.

Tyle jako wstęp. Dalej będzie mniej teksu a więcej zdjęć.

Oto nasze obozowisko na campie Holiday. Namiot Grześków to ten niebieski, a nasz jest granatowo-zielony tzw. beczka.


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na ostatnim zdjęciu widać trochę naszej Skodzinki. Jak się okazało, miejsce na jednym z najwyższych tarasów miało tę dobrą stronę, że samochody stały praktycznie przy namiotach.

Pierwszego dni okazało się, że za najbliższych sąsiadów mamy jakiś mały obóz młodzieży niemieckiej. Wyglądało to jak jakiś wyjazd tzw. "trudnej młodziezy" - było 2 wychowawców, a wiek uczestników oscylował ok. 15-17 lata. Mieszkali w 3 namiotach. Nasze obawy okazały się zbyt wygórowane. Nasi sąsiedzi byli zwykłymi mieszkańcami campingu i oprócz sporej ilości piwa wypijanego wieczorem wszystko był OK. Zresztą po 3 dniach spakowali się w Volkswgaena Transportera i osobówkę i odjechali w siną dal.

Do toalet mieliśmy chyba 2 lub 3 tarasy w dół. Nasze obawy o zachowanie Basi okazały się także mylne. Jakoś udało się przez całe 2 tygodnie nie spaść z tarasu. Oczywiście wszędzie chodziliśmy razem. Na terenie campingu jest mały plac zabaw - jak się potem okazało odwiedziliśmy go tylko 2 razy.

Następna część relacji - jutro.

Pozdrav
Ostatnio edytowano 08.07.2010 17:35 przez RODZYN, łącznie edytowano 1 raz
Aldonka
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4240
Dołączył(a): 07.07.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Aldonka » 07.07.2010 08:46

Zasiadam w czytelni :)
Relacja mi o tyle bliska, że z maluszkiem w tle (tak jak u nas) :). I zapowiada się ciekawie. Czekam na ciąg dalszy.
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 09:00

Witam Yskyerka.
Cieszę się, że pierwszy odzew na moją relację jest z Poznania.

Pozdrav
Vjetar
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 45308
Dołączył(a): 04.06.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) Vjetar » 07.07.2010 09:04

Mamy taki sam stolik (to w ramach odzewu) no i mała w tym roku na urlopie skończy 18 miesięcy więc troszkę Was podziwam i mam nadzieję, że u nas też będzie tak pięknie.
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 09:08

Jacek S napisał(a):Mamy taki sam stolik (to w ramach odzewu) no i mała w tym roku na urlopie skończy 18 miesięcy więc troszkę Was podziwam i mam nadzieję, że u nas też będzie tak pięknie.


Stolik o którym piszesz jest już historyczny. Od 2008 roku mamy o wiele większy rozkładany stolik (po złożeniu mieści się w nim całe drobne wyposażenie kuchenne i jeszcze wiele innych drobiazgów).

Pozdrav
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 07.07.2010 09:15

No to czekam, bo Hvar już za 9 dni :lol:
samuelleon
Autostopowicz
Posty: 3
Dołączył(a): 07.07.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) samuelleon » 07.07.2010 15:57

renatalato napisał(a):No to czekam, bo Hvar już za 9 dni :lol:


no to się spotkamy my zaczynamy od 13 juz na hvarze w hotel lavanda

pozdrowienia

adres e-mail widoczny tylko dla zalogowanych na cro.pl
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 21:18

Witajcie,
dziękuję Jackowi S., renatalato oraz samuelleon za przyłączenie się do czytania mojej relacji.

Za 2 minuty kończy się 2 półfinał MŚ w RPA. Jeżeli Niemcy nie wyrównają to za chwilę biorę się za pisanie następnej części relacji z Hvaru.

Pozdrav
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 21:24

Koniec meczu. Jednak będzie finał Holandia-Hiszpania. Liczyłem wprawdzie na finał Holandia-Niemcy i rewanż za MŚ z 1974 roku. Uważam, że Holandii należy się zdobycie mistrzostwa świata za całokształt ich dokonań w świecie piłki nożnej w ostatnich 36 latach - od tylu oglądam świadomie piłkarskie mecze.

Panie, a zwłaszcza te nie będące fanami piłki nożnej przepraszam za dygresję o MŚ w RPA.
Panowie - proszę nie podejmujmy w tym temacie wątku piłkarskiego. Napisałem co chciałem...
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 07.07.2010 21:48

Mogę czytać dalej, myślę że do następnego meczu coś naskrobiesz :wink:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 07.07.2010 22:01

renatalato napisał(a):Mogę czytać dalej, myślę że do następnego meczu coś naskrobiesz :wink:

Następny mecz dopiero w sobotę - Rodzynek pewnie zdąży coś napisać :D
PS Obiecuję,że już nic więcej nie napiszę o mistrzostwach :lol:
Ostatnio edytowano 07.07.2010 22:09 przez wojan, łącznie edytowano 1 raz
renatalato
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4919
Dołączył(a): 04.05.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) renatalato » 07.07.2010 22:05

Wiem Andrzejku :lol: , oglądam :lol:
Jestem pewna, że Rodzynek siedzi i pisze i nic go teraz nie rozprasza :hearts:
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 22:11

A teraz będzie następna część mojej relacji.
Jej zasadniczą część napisałem wcześniej i teraz wkleję tylko z edytora tekstu i dołożę kilka zdjęć.

Dzisiaj będzie trochę o plaży na którą uczęszczaliśmy każdego dnia, jej zaletach i wadach.
Kiedy znalazłem w internecie wiadomości o Jelsie, o campingu Holiday i innych zwróciłem uwagę na najbliższą plażę. Wypatrzyłem, że jest na niej trochę piasku (takiego prawdziwego) a nie żwirku. Plaża położona była w zatoczce - duży plus, zatoczka była od strony kanału oddzielającego Hvar od wyspy Brać - następny plus, zatoczka a zarazem plaża była dokładnie pomiędzy 2 campingami MINA i HOLIDAY. Był jednak jeden poważny minus - ze zdjęć wynikało, że tuż obok plaży przebiega droga asfaltowa. Jednak coś mi podpowiadało, że ten wybór jest dobry. I nie pomyliliśmy się. Okazało się, że ta droga to tak naprawdę jakaś bardzo podrzędną dróżka a właściwie dróżyną dojazdową z camp HOLIDAY i camp GREBISCE do Jelsy. Oczywiście jakiś tam ruch samochodów był, ale było to może kilka samochodów na godzinę i to sunących bardzo majestatycznie. Tak więc nasze obawy szybko okazały się płonne. Zatoczka jest bardzo płytka, w połowie wyłączona z ruchu wszystkich obiektów pływających. Do tego wszystkiego dno było piaszczyste - co jak wielu z was wie - jest niezbyt częste w Chorwacji. Było to idealne miejsce dla naszej małej Basi. My musieliśmy wprawdzie iść na początek zatoczki, bo dopiero tam było trochę głębiej i zaczynały się prawdziwe skałki (a to uwielbiamy) a zarazem podwodne życie. Jadąc jednak już 2 raz z Basią wiedzieliśmy, że nie będziemy mogli całego czasu w wodzie spędzać na nurkowaniu. Najważniejsze, że plaża była OK dla 1,5 rocznego dziecka.

Droga z naszych namiotów na miejsce plażowania zajmowała nam ok. 3-4 minuty z czego znaczna część przypadała na pokonanie całego campingu (przypominam, że jest ułożony na licznych tarasach). Jak zawsze okazało się, że na plażę trzeba zabrać sporo różnych udogodnień (karimaty, ręczniki, płetwy, maski, picie, jedzenie, zabawki dla Basi) i tu z pomocą przychodziły pierwsze 4 kółka naszej córeczki. Tak naprawdę kółek było 3, bo spacerówka była w wersji sportowej. Basia maszerowała na plaże per pedes, a spacerówka robiła za środek transportu. Jednak i córka korzystała z tego wózka - na miejscu miała wygodne spanko. Kiedy przychodziła pora spania wystarczyło włożyć ją do wózka, pojechać nim kilka metrów i dziecko już było w objęciach Orfeusza. Wtedy dzięki pomocy Grześków, którzy pilnowali śpiącej Basi urywaliśmy się (żona i ja) na skałki. Przydatnym okazał się zakup przedwyjazdowy - zegarek do wody, taki zwykły plastikowy. Do dzisiaj spełnia dobrze swoje zadanie. Podwodna obserwacja i polowanie na okazy flory i fauny tak nas zawsze wciągają, że tylko posiadanie tego zegarka pozwalało nam nie stracić poczucia czasu. Po około godzinie powracaliśmy na plażę, a nasza Basia ciągle spała - kochane dziecko (teraz wprawdzie już nie śpi w ciągu dnia ale jest tak samo kochane).

Jeszcze kilka zdań o plaży. Tam gdzie my rozbijaliśmy nasz plażowy obóz były także tarasy. Ta część plaży była prawie w całości zacieniona, a ja na nasze miejsce zaczynało podać słoneczko przesuwaliśmy majdan o 2-3 metry. Czasami zdażało się, że Grześki były na tarasie nad nami, a czasami to my byliśmy na górze. Ta rodzina, która pierwsza dotarła na plaże zajmowała oczywiście miejsce dla tej spóźnialskiej. Tak naprawdę było to rezerwowanie czysto teoretyczne, bo chociaż ludzi było sporo to jakoś roztapiali się w licznych tarasach.

Patrząc na drugą stronę zatoki widzieliśmy plażę hotelową (taka z płytkami kamiennymi, przebieralnią, leżakami itd.) Oczywiście i tam zajrzeliśmy, ale szybo wróciliśmy na nasze stare miejsce.

Dochodząc do plaży mijaliśmy codziennie kilka pięknych kaktusów (agawy), któregoś dnia nie wytrzymałem i obfotografowałem tego kaktusa.

Obrazek

Teraz będzie kila ujęć tarasów plażowych wykonanych z różnych miejsc.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

A teraz nasza zatoczka w całej swojej krasie (w oddali Brać), plaża hotelowa oraz nasza plaża (zdjęcie wykonane z plaży hotelowej)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Basia także nosiła swój ekwipunek - tym razem ulubione kółko.
Już wtedy posiadała chorwackie wodne buty.

Obrazek
Obrazek

Dla niedowiarków zdjęcia, na których widać prawdziwy piasek i Basi zabawy z wiaderkiem (prawie jak nad Bałtykiem).
Na pierwszym daleki plan na koniec zatoczki - tam znajdowała się piaszczysta część plaży - jej wielkość zależała od przypływu i odpływu morza.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Za chwilę będzie ciąg dalszy
Ostatnio edytowano 08.07.2010 17:44 przez RODZYN, łącznie edytowano 5 razy
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 22:36

Po chwili odpoczynku powracam do mojej opowieści o plaży przy camp Holiday.

Zdecydowanie najwięcej czasu plażowego spędzaliśmy w wodzie.
I tu pewna dygresja. Pamiętajcie o kremach wodoodpornych z filtrem co najmniej 50 - lepiej jak dziecko niebędzie opalone, ale zdrowe. Nakrycie głowy też jest bardzo ważne.

Obrazek

Oprócz zabaw w wodzie, Basia próbowała także łowić ryby na plastikową wędkę przywiezioną z Polski. Na następnych zdjęciach widać plażowy posiłek Basi - tym razem do gustu przypadły jej winogrona a i chorwackie pączki z czekoladą także dało się zjeść (tak ogólnie to Basia jest tzw. niejadkiem)

Obrazek
Obrazek

Zdarzało się, że zatoczkę, a właściwie jej początek odwiedzały różne jednostki pływające. Poniżej motorówka i mały stateczek wycieczkowy.

Obrazek
Obrazek

To już koniec dzisiejszego odcinka. Jako podsumowanie części plażowej niech posłuży wiadomość, że w tym roku jedziemy w to samo miejsce. Tym razem Grześki mają małą Zuzię (jestem chrzestnym) i po naszych doświadczeniach z Basią stwierdzili, że jest to idealne miejsce na pierwszy wyjazd w powiększonym składzie (w sierpniu Zuzia będzie miała ponad 8 miesięcy).

Następna część opowieści będzie o Jelsie.
Pozdrav
Ostatnio edytowano 08.07.2010 17:47 przez RODZYN, łącznie edytowano 1 raz
RODZYN
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 125
Dołączył(a): 13.06.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) RODZYN » 07.07.2010 22:41

Witam Wojana i dziękuję za niepociągnięcie tematu piłkarskiego.

Pozdrav
Następna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Hvar z 1,5 rocznym dzieckiem
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone