W poszukiwaniu Jožina z bažin
Byliśmy pewni, że istnieje! W końcu legendy (a taką jest ta piosenka) nie kłamią...
W czwartek, 3 czerwca 2010 roku, wybraliśmy się na Morawy w celu znalezienia straszydła z bagien, czyli słynnego Jožina.
Miejscem docelowym było małe miasteczko Jedovnice, a konkretnie camping Olšovec położony nad jeziorem o tej samej nazwie.
Jožin pewnie mieszka gdzieś w moczarach. Przed wyjazdem zaopatrzyliśmy się więc w gumowy kajak, żeby łatwiej dotrzeć do tej postaci.
Ale wszystko po kolei. Najpierw trzeba się rozbić. Camping pusty, jak to bywa w czwartki koło południa. Pan w recepcji nie chce gadać z nami po czesku, woli po angielsku. Czech z Polakiem po angielsku - śmieszne, ale cóż, skoro tak woli.
Wjeżdżamy na teren campu i prawie zakopujemy się w błocie.
-Wery rajni - mówi gościu - Ewryłer in Jurop.
Kiwam głową. "Taaa, jak my się tu rozbijemy" - myślę w momencie, gdy nasz Fabiak zostaje cały ochlapany błotem spod kół.
Prognozy są jednak dobre, a my należymy do optymistów. Zostajemy
Rozbijamy się w najsuchszym miejscu na polu, które jakoś tak wypada na samym środku W ogóle jesteśmy tu nie lada atrakcją. Przyjechaliśmy w środku tygodnia (to akurat nic dziwnego, Czesi raczej wiedzą, że mamy "bożocielny weekend"), z namiotem (a tu wszyscy biorą domek) i lokujemy się w centrum podmokłej łąki. (Po przetrwaniu przez nas jednej nocy Pan z recepcji zrobił się sympatyczniejszy i nawet zaczął do nas mówić po czesko-polsku )
Nasz namiot i reszta "dobytku" na samym środku pola:
"Źródło rzeki Buny" , które biło nieopodal namiotu:
Jezioro (staw) Olšovec - po czesku: rybnik, bo ryb tu podobno co niemiara:
Jeśli kogoś zainteresował wstęp, zapraszam do lektury i wspólnego przemierzania morawskich bagien i moczarów. Jaskiń też na pewno nie zabraknie, w końcu to teren Morawskiego Krasu
Na zachętę mogę jeszcze powiedzieć, że wyjazd został uwieńczony sukcesem - znaleźliśmy Jožina
Ale na razie musi Wam wystarczyć piosenka
Pozdrawiam serdecznie. Ahoj!
Maslinka