Aż 20% całej populacji Węgier mieszka w stolicy państwa – Budapeszcie. Na terenie państwa znajduje się Balaton czyli największe europejskie jezioro. W Budapeszcie znajduje się bardzo dobrze rozwinięty system metra, które otwarto już w 1896 roku – starsze w Europie jest jedynie metro londyńskie. Węgry są ojczyzną wielu dziś używanych wynalazków. Pochodzi stąd długopis, syfon, kostka Rubika i zapałki. Na Węgrzech aż do 1941 roku obowiązywał tu ruch lewostronny.
Na weekend majowy w tym roku wymyslilśmy ze znajomymi Budapeszt. Wiem mało orginalne. Jest tam dosyć blisko i akurat na 4 dni pasuje. Czasami przejeżdżaliśmy obok a nie było czasu aby się zatrzymać. My z żoną bylismy tam juz zimą w okolicy nowego roku 91/92. Była to nasza pierwsza podróż zagraniczna. Teraz jedziemy zobaczyć jak zmieniło się miasto. Pobyt zaplanowany 1-4 maja. Ze względu na moją pracę wyjeżdżamy 1 maja o godzinie 4. Samochód zapakowany dzień wcześniej wieczorem więc po szybkim śniadaniu o 3.45 udaje się nam wyjechać. Trochę tylko problemu było ze wstawaniem. Jedziemy przez Kraków, Chyżne i Zilinę, Bratysławę i dalej do Budapesztu. Około 700km. Po drodze przerwy na jakieś jedzenie, tankowanie, zakupy winietek słowackiej i węgierskiej. Po 9 godzinach o 13 docieramy do hotelu. Nocleg w okotelu zarezerwowany już dawno temu. Recepcja czynna dopiero od 15. Sobota, okolice hotelu ciche i pustawe. Jedziemy zobaczyć miasteczko.
Spore wrażenie w czasie drogi zrobiła na mnie fabryka KIA. Jest ogromna i dużo do niej zjazdów zrobili.
Tropicarium będzie i to za chwilę. To pierwszy punkt naszego zwiedzania. Wracając do okolic hotelu. Pojechaliśmy do miasteczka. Tam się okazało, że mają festyn. Zamknęli jedną z ulic i wystawili stragany, karuzelę, strzelnicę i namioty z jedzonkiem. Było tam pełno ludzi. Ten festyn to chyba z okazji 1 maja? A nie napisałem nic o pogodzie. Słoneczko przyświecało mocno i było bardzo ciepło. Jeszcze udało nam się zobaczyć kościół w miejscowości.
Tam też jest już wiosna. Po obejrzeniu festynu i miasteczka wracamy zameldować się do hotelu. Po wniesieniu rzeczy jakieś jedzonko i ruszamy samochodami do miasta. Wszędzie mamy całkiem blisko w promieniu jakiś 20km autostradą.
Tropicarium jest pierwszym puktem programu. Po wczesnej pobudce wydaje nam się to dobrym miejscem na rozpoczecie zwiedzania. Mieści się ono w centrum handlowym. Na parkingu przed nim też był jakiś festyn. Można tam zobaczyć różne zwierzątka, różych kolorów i rozmiarów. Można także przeżyć deszcz tropikalny. Najwiekszą atrakcją są rekiny i płaszczki.
To tyle jeśli idzie o zwierzątka. Wiecej zdjęć można obejrzeć na fotosik. Po oglądaniu zwierzaków idziemy coś zjeść. Każdy coś zakupuje. Dzieci MCDonald. Teraz trochę o kosztach:
hotel - 162 Euro/niestety syn już nie nocuje bezpłatnie
śniadanko na Słowacji - 6,27
winietka Węgry 4 dni - 7,8
winietka Słowacja - 4,9
teraz forninty:
wejście do Tropicarium - 5800 Forintów/2 dorosłe+dziecko
McDonald - 1670 Forintów
To tyle jeśli idzie o wydatki zagraniczne. Jak jedliśmy to zaczęli McDonalda zamykać. Wyszliśmy aby nie nocować w centrum. Po powrocie jeszcze mały spacerek koło hotelu nad jeziorkiem. Krótko bo latało strasznie dużo różnych zwierzątek skrzydlatych i woleliśmy nie czekać aż zaczną gryżć.
Niedziela 2 maja.
8.30 śniadanie. 9.30 wyjazd. Niestety pogoda się lekko zepsuła. Coś bardzo delikatnie kropi, ale popsuło nam to trochę humor. Pojechaliśmy najpierw do polskiego koscioła w Budapeszcie. Po mszy pokazało się słońce. Jedziemy zwiedzać. Parkujemy blisko zabytków na tej ulicy:
a potem wspinamy się na górę:
Zwiedzamy żelazne elementy programu. Góra zamkowa, kościół Macieja, zamek, widok na Dunaj, Parlament i most łańcuchowy.
Na wzgórzu niewiele się zmieniło, no moze poza tym, że wprowadzili opłatę za chodzenie po murach i oglądanie koscioła No i jest wiosna a nie zima.
To może tyle bo się bedzie długo otwierało a za chwilę dalszy ciąg wycieczki.
Piękne zdjęcia z Budapesztu
My zwiedzaliśmy go w 40-stopniowym upale, w lipcu 2007 roku. Oczywiście dopiero po 17:00, wcześniej się nie dało. Zwiedzanie zresztą szybko się skończyło, bo musieliśmy gasić pragnienie zimnym piwem, które szybko odebrało nam siły i ochotę na podziwianie zabytków
Tymona zdjęć fabryki nie mam bo za szybko jechałem.
Idziemy w stronę zamku.
Wejście do podziemi. Nie zwiedzaliśmy z braku czasu.
Może teraz bym coś napisał? Nie zwiedzaliśmy muzeów, które na wzgórzu zamkowym są. Jakoś brakło czasu i zapału. Kupiliśmy sobie do zjedzenia takiego słodkiego zawijańca z ciasta drożdżowego. Towarzystwo mocno zmęczone i ze wzgórza postanawiamy zjechać zabytkiem, mając nadzieję, że ze starości się nie rozpadnie.
a tak wygląda dworzec wieczorem.
Niestety w czasie naszych spacerów pogoda znowu się pogorszyła. Widać to na zdjęciach bo zabrakło słońca.
Na dole bliskie spojrzenie na kolejny zabytek.
Dzieci zamęczone. Żądają jeść. Wymyśliśmy aby pojechać do jakiegoś centrum handlowego - tam każdy będzie coś mógł znaleźć dla siebie do jedzenia. W nawigacji wyszukaliśmy adres i pudło. Centrum w niedzielę nie pacuje. Drugi adres okazuje się trafiony. Trafiamy na piętro gdzie są knajpki. Dla dzieci tradycyjną węgierską potrawą okazuje się pizza. Ciekawostką jest to, że cena w dwóch lokalach obok siebie różni się o 100%. My zjedliśmy gulasz. I wyglądał on zupełnie inaczej niż u nas. Była to raczej zupa mocno warzywna z mięsem. Dobre było. Na drugie już danie uniwersalne - kurczak z ryżem. Potem jeszcze kawa i zakupy. Dosyć mały asortyment: piwo i wino, ale koniecznie węgierskie. To jeszcze nie koniec tego długiego dnia.
Zestawienie cen będzie na koniec dnia. Po jedzonku jedziemy na wyspę Małgorzaty. I tu pojawił się pewien problem bo okazało się, że most Małgorzaty jest w remoncie. Musieliśmy objechać i spróbować z drugiej strony. Trochę czasu to zajęło. W końcu wjeżdżamy na wyspę, ale jest późno. Oglądamy wieżę ciśnień, ruiny kościoła i grającą studnię. Dużo ludzi tam biega, siedzi sobie na trawie. Bardzo sympatyczne miejsce do spacerów.
Nasz spacer kończy się po zmroku. Widoki z wyspy na miasto.
Teraz trochę o sprawach przyziemnych. Kilka cen. tym razem już tylko w forintach.
Pizza - 1140
kawa mrożona - 1000
lód - 300
parking na wyspie - 720
parking w sklepie - 600
jedzenie w knajpce - 2870
bilety na zwiedzanie murów i kościoła Macieja - 3250
bilety do kolejki linowo-zębatej - 2200
Teraz dla wytrwałych dodatek specjalny w następnej części.
POnownie jedziemy na wzgórze zamkowe popatrzeć na nocny Budapeszt. Udaje nam się wjechać całkiem blisko zamku. Zaczyna padać drobny deszcz.
Do hotelu wracamy około 22.30.
Tu jeszcze mały komentarz. Dawno temu robiłem podobne zdjęcia przy pomocy Zenita, filmu o czułości 1600 lub 3200 już nie pamietam, ale mogę to sprawdzić bo film mam jeszcze schowany. Wygladają trochę inaczej - duze ziarno. Z tego co pamietam sprawiły mi tyle samo radości. Film kosztował tyle co 5 normalnych.
Ostatnio edytowano 07.05.2010 21:31 przez LRobert, łącznie edytowano 1 raz
Poniedziałek 3 maja
Na dzisiaj coś dla dzieci. W planach zoo i wesołe miasteczko. Wszystko w jednym miejscu i jeszcze cyrk na dodatek. Wzdłuż ulicy bezpłatne miejsca parkingowe. Mimo pewnych obaw co do korków w mieście ruszamy samochodami. Przejazd bez problemu. Powoli ale do przodu. Nas tak pochłonęło zoo, że zabrakło nam czasu na wesołe miasteczko. Podobno nieiwele straciliśmy. W zoo jest kino 3D gdzie wyświetlają filmy o zwierzakach. W zoo również są akwaria. mniejsze niż w Tropicarium, ale też mozna coś zobaczyć. Fajne był małe gorylątko. Jedyne miejsce gdzie był zakaz fotografowania z lampą błyskową.
Czy ktoś wie co to za króliko-piesek.
Jedziemy obejrzeć Bazylikę św.Stefana.
W samym centrum nie było jakoś duzo ludzi. Samochody zaparkowaliśmy na parkingu podziemnym i spacerkiem na zwiedzanie. Nie pisałem jeszcze, że w czasie pobytu w zoo kilkakrotnie padał deszcz.
Bazylika Stefana.
Najważniejsza relikwia węgierska.
Później poszliśmy na typowo węgierskie jedzenie.
Na deser niektórzy mieli lody.
Teraz spacer w stronę Dunaju.
I jeszcze bliski kontakt z kolejnym zabytkiem-Most Łańcuchowy.
Na dzień dziejszy to bedzie koniec zwiedzania. Dzisiaj kończymy trochę wcześniej. W planach jeszcze wieczór węgierski