Witajcie,
cóż, o II spotkaniu nawet ciężko mówić jak o "spotkaniu". Nie zagrało wiele czynników - czas, pogoda, ludzie
. Choć rano pogoda nastrajała optymistycznie. Z upływem dnia, zgodnie z prognozami, było mglisto, pochmurnie i z lekkimi opadami deszczu...
Organizatorzy na spotkanie stawili się z godzinnym opóźnieniem
. Przetrzymały nas wrocławskie ulice, roboty drogowe gdzieś przed Strzegomiem
.
W Szklarskiej Porębie od razu poszliśmy na szlak czerwony licząc na to, że może kogoś dogonimy. Ślady ktoś zostawił - dogoniliśmy jednego gościa, ale to nie był raczej nikt z forum.
Wysoki Kamień
Zniszczony krajobraz Gór Izerskich na skutek zanieczyszczeń (jeszcze z ubiegłego wieku) z kopalń i elektrowni, zarówno polskich, jak czeskich i niemieckich.
Działania te odbiły się negatywnie na drzewostanie Gór Izerskich, pozostawiając na długie lata wielkie połacie martwego lasu. Na szczęście pozostała część flory poradziła sobie z kwaśnymi deszczami i nie została w tak dużym stopniu przeobrażona. Obecnie Góry Izerskie to wylesione obszary pokryte z nowymi nasadzeniami głównie jarzębiny i modrzewia.
Zwalisko
W dwie godziny weszliśmy na Wysoką Kopę - 1126 m.n.p.m. - najwyższy szczyt Gór Izerskich. Tutaj mała dygresja - na szczyt nie prowadzi oznakowany szlak. Trzeba w odpowiednim miejscu odbić nieco w lewo (jest wydeptana ścieżka), przekroczyć rozpadający się mostek i sunąć do góry...). Dobra mapa załatwia sprawę - z niej mniej więcej wynika, kiedy skręcić.
Właściwy kierunek...
Na Wysokiej Kopie chwilkę odpoczęliśmy, zjedliśmy kanapki, zrobiliśmy kilka fotek i szybkim tempem wróciliśmy do auta. Było zimno...przydałyby się rękawiczki.
Na Wysokiej Kopie - od lewej: Paweł (niezalogowany), Wiola (niezalogowana), RobCRO (zalogowany)
Schodziliśmy szlakiem czerwonym, który potem zamieniliśmy na niebieski. Cała wyprawa zajęła nam mniej niż 4 godziny.
Miłośnicy rowerów mogą też pojeździć po dobrze oznaczonych szlakach:
W Szklarskiej Porębie zaskoczyły nas nazwy ulic...
PS Adminie i moderatorzy, to nie jest wątek polityczny. Dziękuję
.
Gdyby dopadł nas głód, to pewnie byśmy tu zjedli...
Korzystając z okazji podjechaliśmy po czeskiego "bronka" do Harrachova...zwiedziliśmy skocznię. Ale, z "mamuta" K-185 widać było w zasadzie tylko zeskok.
Prawie jak w amerykańskim kinie...
Był też krótki postój w Bolkowie...
Gdy dotarliśmy do Wrocka, odwiedziliśmy Klinikę dla Zwierząt, gdzie dostałem w swoje ręce...krasnala. Takie małe, a takie to ciężkie...
A pod domem to już sam latarnik musiał dla nas zapalić lampy...
I tak to wszystko się odbyło...
III cro.spotkanie? Chyba jestem kiepskim organizatorem...ale jesienią zawsze można wrócić do tematu
.
Do zobaczenia na górskich szlakach wszelkich gór
.
Pozdrawiamy serdecznie
"Organizatorzy"