Tak więc po około 22godzinach jazdy dotarliśmy do granicy Chorwackiej, jechaliśmy dwoma autami ponieważ oprócz naszej czwórki jechali z nami jeszcze znajomi drugim autkiem w sile 4osób wiec łacznie była z nas niezła grupka 7dorosłych i jednej 12latki. Na granicy bez przygód, przekroczyliśmy ją w miejscowosci Starod-Pasjek, z wyjatkiem małego trzepania naszych znajomych poniewaz jechali samochodem pożyczonym od znajomych celniczce na przejsciu zachciało sie sprawdzac numery silnika, nadwozia i jeszcze parę innych rzeczy w samochodzie w którym jechali nasi towarzysze ale trwało to łącznie kilka minut. Z granicy zaczęliśmy kierować się na Rijekę, przepiekne widoki zaczynających się w tych okolicach wzgórz, wspaniałe domy na zboczach bardzo przypominające greckie zabudowania i wszechobecne winorośla od razu stworzyły nam przyjemną atmosferę. Mieliśmy zabukowaną kwaterę w miejscowości Plomin Luka, kierowaliśmy się wiec na Labin i Rabac, juz po kilku kilometrach okazało się że brak naszego doświadczenia i chyba zmeczenie podróża dały o sobie znac, albowiem jechaliśmy autostradą do Rijeki z myślą że do Plomina dojedziemy krętą wstążeczką drogi nr 66, nikt z nas nie zwrócił uwagi ze powinnismy kierowac sie na Opatiję, znajomi którzy posiadali GPS z mapą Europy wybrali drogę nr 3 - jak sie potem okazało autostradę na Pazin. Musieliśmy wiec jeszcze na koniec podróży zapłacić za przejazd tunelem Vela Ućka, tuż za tunelem zjechaliśmy na drogę nr 500 i po kilku km dojechaliśmy do miejscowosci Krsan, stamtad juz Vozilici i Plomin. Na miejscu - jakież było nasze rozczarowanie - w tym miejscu małe wyjasnienie - wyjazd został zorganizowany w małym pospiechu wiec tylko z biura podróży zobaczylismy zdjecia apartamentu, opis okolicy i tyle - a rzeczywistość? Kto choćby przejezdał drogą z Labina do Rijeki na pewno widział to
Tak, tak i powiem wiecej ten komin leży w samym Plomin luka, wiec na dole tej dolinki był nasz kurort, wjechaliśmy wiec do miasta nieco rozżaleni, miały to byc wakacje które pierwszy raz od 10lat spedzam sam z żoną , bez dzieci a tu - taka plama, a sama miejscowosc wyglądała jak Czarnobyl po wybuchu elektrowni, ani żywej duszy, rzędy opuszczonych domków, port rybacki zaniedbany, obok domu złomowisko a własciwie porzuconych kilka samochodów - jednym słowem TRAGEDIA. Właścicielka wyszła jak gdyby nigdy nic i zaczęły się targi. W końcu stanęło na tym, że nie bedziemy płacili kaucji. Sama kwatera wyglądała całkiem nieźle, zadbana, dobrze wyposażona kuchnia w garnki, talerze, sztucce, szklani - a my wszystko mieliśmy ze sobą - ponieważ pani w biurze powiedziała - "zazwyczaj są szklani i sztucce i garnki" - dla mnie zazwyczaj robi wielka różnicę. Rozpakowaliśmy się i nagle jakież było moje zdziwienie - na półce w kuchni mała puszka metalowa - zajrzałem do środka a tam przybornik turysty i to jaki!!! Karty do gry, tabletki od bólu, agrafka, nici, igła, otwieracz do butelek, nożyczki, srubokręt i klucz 10 i 13, masakra, pełne zdziwienie i większy szacunek do gospodarza, na stole oczywiscie swieze figi i butelka rakiji, super, Po rozpakowaniu głodni widoków morza Adriatyckiego wyruszyliśmy na mały spacer na plaże i do portu.
To widok na Plomin od strony portu
A to widok na wejscie do portu od strony Zatoki Kvarnerskiej.
Wieczorem - po 22godzinach drogi wszyscy zasnęliśmy jak trusie....