Tak mnie naszło i sięgnąłem do pierwszej w życiu relacji, jaką zdarzyło mi się napisać. Dziś pewnie nieco inaczej by ona wyglądała, ale przytaczam ją bez zmian. I tak więcej powiedzą zamieszczone fotki, niż tych parę słów.
Alpy Julijskie, zbudowane w przeważającej części ze skał wapiennych, leżą na terenie Słowenii oraz Włoch. Charakteryzują się wyniosłymi, śmiałymi kształtami szczytów, głębokimi dolinami i potężnymi ścianami. Spotyka się zarazem wysokie płaskowyże, tzw. lapiazy oraz kotliny bezodpływowe, tzw. polja.
Najwyższymi szczytami są Triglav (2864m, Słowenia), Jof di Montasio (2753m, Włochy) oraz Skrlatica (2740m, Słowenia). Kilkadziesiąt szczytów przekracza wysokość 2500m, a prawie trzysta wyrasta ponad 2000m n.p.m.
Najwyższy wierzchołek Alp Julijskich - Triglav (2864m), jest jednocześnie najwyższym szczytem Słowenii. W XIXw stał się symbolem odrodzenia narodowego a obecnie jego stylizowana sylwetka wchodzi w skład godła niepodległej Słowenii.
Kopuła szczytowa wyrasta ok. 300m ponad otaczające ją ze wschodu, południa i zachodu krasowe płaskowyże a na północ przedzielona tylko wąską półką (Kugyjeva polica) opada potężną ścianą 1200m wysokości.
Triglav obieram za swój pierwszy cel w ramach kilkudniowego pobytu w Słowenii. Pod schronisko Aljazev dom w dolinie Vrata dojeżdżam ok. godz. 13:30 w sobotę. Czasu akurat tyle, by bez większego pośpiechu dojść na nocleg do Triglavskiego domu. Pakuję więc plecak i w drogę. Do wyboru mam dwa szlaki: drogę przez Próg oraz Tominskova pot. Jako że jeszcze nie wiem, którędy będę wracał, wybieram drugą z nich, opisaną jako trudniejszą.
Szlak okazuje się całkiem łatwy; wszystkie trudniejsze miejsca są dobrze ubezpieczone liną oraz miejscami, zastępującymi stopnie, stalowymi bolcami i klamrami. Przez pierwszą godzinę marszu towarzyszy mi muzyka, dobiegająca z ustawionej przy schronisku w dolinie estrady. Oprócz hitów z lat 70-tych oraz 80-tych raz za czas słyszę również melodie znane z dzieciństwa i wycieczek zakładowych rodziców - przypominam sobie dawne, mało może ambitne piosenki ale zaczynam sobie nucić: O Rozalindo, gdybyś była zakochana, nie spałabyś w tę noc...
Scieżka to się pnie w górę, to znów widokowymi trawersami wije się pomiędzy skalnymi żebrami. Spoglądając za siebie, podziwiam wspaniały skalny mur, w którym wzrok przyciąga zwłaszcza Skrlatica, a w miarę zdobywania wysokości zaczynam zaglądać na południe poprzez przełęcz Luknja, jak przez otwarte okno.
Wchodzę na piarżysty odcinek - na szczęście krótki - który wyprowadza na mniej strome obszary - tu już zaczynają się rozległe płaskowyże, otaczające kopułę szczytową. Jeszcze krótka, ubezpieczona ścianka i widzę już schronisko. Widzę również tłumy ludzi ciągnących gęsiego ze szczytu w stronę Triglavskiego domu.
W schronisku okazuje się, ze nie ma miejsc, że już nawet podłogę okupuje 50 osób. W tej sytuacji jednak jedna osoba więcej czy mniej - nie stanowi różnicy. Panuje olbrzymi harmider, który przybiera chwilami bardziej zorganizowane formy, kiedy ktoś łapie za instrument i zaczyna grać.
Słoweńcy są bardzo rozśpiewani (i również rozegrani - mnóstwo osób potrafi grać na akordeonie). Co jakiś czas popisy daje zespół czteroosobowy, który - jak się dowiaduję w rozmowie - grał wcześniej tego dnia również na wierzchołku Triglava.
Przy moim stole zasiada gromadka Słoweńców, stanowiących część prawie pięćdziesięcioosobowej grupy, w sporej części przewodników górskich. Nawiązują ze mną konwersację i teraz już przekrzykując ogólny hałas, będę z nimi, a zwłaszcza z jednym z nich - Marjanem - rozmawiać przez resztę wieczoru. Od niego się dowiaduję, ten dzień jest jednym ze szczególnych w tym roku. Nawet w gazetach ogłaszano, że tego dnia wchodzi na szczyt stuosobowa grupa kobiet. Gdybyż to była tylko setka... Osobiście widziałem znacznie więcej ludzi schodzących pod wieczór ze szczytu.
O 22:00 zaczyna się wydawanie śpiącym w jadalni materacy i kocy. Za sztukę - 500SIT (2,09euro). Jeśli ktoś nie bierze nic, bo wystarcza mu własny sprzęt - nie płaci w ogóle za nocleg. Imprezowanie kończy się po północy i można się ułożyć do snu. Niezbyt długiego - ranne ptaszki zaczynają urzędować już grubo przed piątą rano.
Ciąg dalszy nastąpi.
Więcej fotek pod adresem: http://wfs.freehost.pl/Julij06/Julij06.html
Pozdrawiam,
Franz
http://wfs.freehost.pl
http://wfs.cba.pl